Anna Dracz: - Sześciolatki nie są gotowe do nauki w szkole

Archiwum
Anna Dracz
Anna Dracz Archiwum
Rozmowa z Anną Dracz, psychologiem, ekspertem akcji "Ratuj maluchy"

- Do Sejmu trafił prawie milion podpisów przeciwko wcześniejszemu obowiązkowi szkolnemu. Dlaczego uważacie, że sześciolatki należy ratować przed szkołą?
- Ponieważ większość dzieci w tym wieku nie jest emocjonalnie przygotowana do rozpoczynania nauki w szkole. Zdarza się, że 6-latek radzi sobie świetnie, ale to są wyjątki.

- Specjaliści twierdzą jednak, że dziecko w tym wieku chłonie wiedzę jak gąbka.
- Owszem, ale jest to nauka przez zabawę, a na to w szkole nie ma miejsca. Wszystko rozbija się o zbyt wczesne wyrwanie dziecka z bezpiecznego, znajomego otoczenia. Poza tym szósty rok życia to czas, kiedy dzieci dopiero uczą się przegrywać. Dużą szkodą jest przekazanie ich w tym momencie do szkoły, gdzie trudności, z którymi muszą się zmierzyć, a więc i porażek będzie naprawdę dużo. W przedszkolu, nawet jak się maluch naburmuszy na kwadrans, bo mu coś nie wyszło, wszystko jest w porządku. Szkoła nie jest w stanie zadbać o emocjonalny dobrostan wszystkich, zwłaszcza gdy różnice między dziećmi w klasie miałyby sięgać dwóch lat.

- 6-latki chodzą jednak do szkół w 134 krajach świata. Nikt tam nie zauważył, że robi im się krzywdę...
- Może nikt nie chce tego widzieć? O tym decydują względy ekonomiczne, chodzi o to, by ludzie wcześniej trafiali na rynek pracy. U nas też jest taka motywacja, ale ratowanie finansów państwa kosztem dobra człowieka to zły pomysł. W Skandynawii, którą stawia nam się za wzór, nawet 90 proc. dzieci jest w żłobkach. Z punktu widzenia rozwoju dziecka to absurd. Zawstydzanie nas, że jesteśmy zaściankiem Europy, jest niepoważne.

- Resort edukacji twierdzi, że 80 proc. szkół jest przygotowanych do przyjęcia 6-latków, 93 proc. spełnia warunki sanitarne.
- Znam szkołę w śródmieściu Wrocławia, gdzie maluchy wychodzą do toalety tylko w czasie lekcji, bo na przerwie nie mogą się przebić przez starsze dzieci. Trzeba myśleć o wszystkich, także o dzieciach, które właśnie do takich szkół miałyby trafić.

- Mimo wszystko straszenie szkołą dziwi. Chwilami ociera się to o histerię.
- W niektórych środowiskach rzeczywiście tak jest, bo to sprawa, która budzi ogromne emocje. Zwłaszcza że na przestrzeni lat mnóstwo rodziców czuło się oszukanych działaniami rządu. Zaufanie do państwa w tej kwestii jest bardzo niskie.

- W 2014 roku do szkół pójdzie tylko pierwsza połowa rocznika 6-latków. To dobry pomysł?
- Unikniemy przeładowania i nauki na zmiany, ale jest to jedynie ulga dla rodziców dzieci z tej drugiej połowy rocznika. W istocie to kolejne odsunięcie problemu w czasie. Dlatego domagamy się referendum, żeby całe społeczeństwo powiedziało, czy chce szkoły dla 6-latków. Nasz ruch to pierwsza na taką skalę prawdziwie obywatelska inicjatywa. Zobaczymy, jak rząd potraktuje swoich obywateli.

- Premier powiedział, że rząd nie da rekomendacji dla wniosku o referendum, a arytmetyka sejmowa pozwala przewidzieć finał.
- Mam nadzieję, że społeczeństwo odwdzięczy mu się za to w wyborach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska