Pierwszym rysunkiem, jaki przyniósł mu popularność, przynajmniej na miarę szkolnej czwartej klasy, był portret Leoncia, negatywnego bohatera popularnego przed laty telewizyjnego serialu “Niewolnica Isaura". Ponieważ wszyscy w klasie chcieli mieć jego wizerunek, pracowicie powtarzał rysunek kilkadziesiąt razy, wyrabiając rękę.
Od tamtego czasu do dziś narysował kilka tysięcy portretów i karyktur - zwykłych ludzi, przyjaciół i znajomych, których uwiecznił z okazji urodzin czy rocznicy ślubu, po słynnych polityków, aktorów, sportowców.
Kilkadziesiąt razy malował Jana Pawła II, ale ma w dorobku także karykaturę Helmuta Kohla i portrety polskich polityków i z lewa, i z prawa politycznej sceny.
Maluje od lat, ale dopiero kilka dni temu pierwszy raz wystawił publicznie swoje prace. Około 40 rysunków można będzie oglądać aż do świąt Bożego Narodzenia w restauracji “Stantin" w Starych Siołkowicach, gdzie ich autor mieszka.
- Rysowanie portretu zaczynam zwykle od lewego oka - mówi Artur Wilpert, bo w oczach są wszystkie ludzkie uczucia i przeżycia. Bez dobrego uchwycenia wyrazu oczu twarz nie będzie podobna. Rysuję codziennie. Tak jak niektórzy muszą zapalić, ja muszę coś narysować. Ale portret nigdy nie powstaje w jeden dzień. Zaczynam i odkładam, żeby nabrać dystansu do rysowanej postaci i do... siebie.
Artur Wilpert jest członkiem mniejszości niemieckiej. Śmiało i chętnie nie tylko rysuje, ale i mówi w języku serca.
- Nie spowiadam się po niemiecku, ani w tym języku nie przeklinam, bo staram się tego wcale nie robić - mówi - ale odkryłem niemiecki jako język serca już jako małe dziecko, bo po niemiecku rozmawiałem z moimi bliskimi rodzicami i dziadkami. Dziś mówię w tym języku bez lęku i zahamowań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?