Bardzo wielki żal

Michał Wandrasz
Posłanka SLD obiecała, że dokładnie przyjrzy się sprawie prywatyzacji jedynego miejsca pracy w Grudyni.

Ponad siedemdziesięciu mieszkańców Grudyni spotkało się wczoraj w miejscowej szkole z posłanką SLD Aleksandrą Jakubowską. Mieszkańcy, z których przeważająca większość to byli pracownicy Przedsiębiorstwa Produkcji Sadowniczej "Grudynia" S.A. zaprosili posłankę, aby przedstawić jej swoją tragiczną sytuację spowodowaną zadłużeniem firmy i niegospodarnością właścicieli. Na spotkanie przybył też przedstawiciel opolskiego oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, który opowiedział, jak doszło do obecnej sytuacji. Mówił więc o sprzedaży części majątku w roku 1994 i dzierżawie pozostałych gruntów spółce pracowniczej oraz o późniejszych zaległościach płatniczych wobec skarbu państwa.
"NTO" pisała o Grudyni wielokrotnie, więc przypomnijmy tylko, że w końcu Agencja oddała sprawę od sądu i uzyskała wyroki nakazujące zwrot dzierżawionego majątku. Komornik miał zająć za długi także kupione, choć nie zapłacone, 350 hektarów wraz z nieruchomościami. Mimo kilkakrotnych wizyt, komornik zakładu nie przejął, a ostatnio okazało się, że część majątku zmieniła właściciela. Jest nim teraz podobno niejaki Bartosz Buczek, syn Andrzeja Buczka, biznesmena robiącego mocno niejasne interesy na Śląsku.

- Buczek powiedział, że przyjmie dwadzieścia kilka osób do pracy, ale długi poprzedniego pracodawcy go nie obchodzą - mówili na wczorajszym zebraniu byli pracownicy "Grudyni". - Nie dostajemy od kilku miesięcy pensji, a wypłaty mamy tylko na papierze. Nie możemy nawet iść po zapomogę od pomocy społecznej, bo tam trzeba mieć zaświadczenie o niskich dochodach, a my teoretycznie coś zarabiamy.
Przedstawiciel AWRSP tłumaczył, że komornik nie może zająć majątku i przekazać go z powrotem do Agencji, gdyż druga strona złożyła zażalenie do sądu i zanim sąd nie rozpozna tego zażalenia, komornik nie może wkroczyć do firmy. Kiedy jednak w końcu Agencja odzyska "Grudynię" da z powrotem zatrudnienie byłym pracownikom.
- Cała załoga ma wielki żal do Agencji, bo ma nas, załogę, za nic - powiedział Jan Derkacz. - Wszyscy mówią teraz o prawie. Dla kogo ono jest? Dla krętaczy, którzy wykorzystują wszystkie kruczki, bo stać ich na najlepszych prawników? Jak długo jeszcze mamy czekać aż wejdzie tutaj Agencja. Ja mam dzieci, którym muszę dać jeść.
Na spotkaniu był obecny także wójt Pawłowiczek, Winfred Mleczko, który przypomniał, że samorządowcy już w 1997 roku alarmowali Agencję, że sposób prywatyzacji "Grudyni" jest nieprawidłowy.
- Główny udziałowiec, profesor Pasyk, przedstawił plan naprawczy, który był zupełnie nierealny - mówił wójt. - Agencja w Opolu odrzuciła ten plan i nawet w Warszawie on przepadł.
Tragiczna sytuacja dorosłych przenosi się na sytuację dzieci chodzących do przedszkola i szkoły, o czym mówił dyrektor szkoły w Grudyni.

- Porozmawiam z harcmistrzem Mandrygą, aby zorientował się w możliwościach umieszczenia niektórych dzieci na obozach harcerskich i porozmawiam z kolegami z innych województw, czy nie mogliby oni znaleźć jakichś miejsc u siebie na koloniach - powiedziała posłanka Jakubowska. - Oprócz tego spróbuję uruchomić różne źródła, z których mogłaby do Grudyni trafić pomoc. Dzieci nie mogą być ofiarą tej sytuacji.
Posłanka Jakubowska obiecała także mieszkańcom Grudyni dokładne przyjrzenie się sprawie zażalenia złożonego w sądzie i wystąpienie do sądu o jak najpilniejsze jego rozpoznanie.
- Jedyne, czego chcą pracownicy "Grudyni", to aby zakład trafił wreszcie we właściwe ręce - powiedział na koniec spotkania jeden z mieszkańców wsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska