- A przecież władze miasta chwaliły się, że może działać i przy 10 stopniach powyżej zera - przypominają namysłowianie.
- To sprawa pogody i pieniędzy - tłumaczy Michał Ilnicki, prezes Zakładu Administracji Nieruchomości, który zarządza m.in. sportowymi obiektami na terenie miasta. - Przy takiej temperaturze, jaką na razie mamy, praca agregatu utrzymującego lód oznacza olbrzymie koszty. A my musimy liczyć pieniądze, nie możemy ich ładować tylko w lodowisko.
Gdyby chwycił mróz, można by było szybko zamrozić taflę i potem, nawet jeśli wróciłyby plusowe temperatury, ją utrzymać.
- Bardzo mi przykro, ale musimy poczekać na prawdziwą zimę - mówi prezes Ilnicki.
Amatorzy łyżwiarstwa są zawiedzeni: - Co to za sztuczne lodowisko, skoro, żeby działało, potrzebny jest mróz?
Mieszkańcy Namysłowa irytują się, bo wiedzą, że w kilku opolskich miastach można się ślizgać na takich lodowiskach, m.in. w Nysie, Głuchołazach czy Kędzierzynie-Koźlu.
- Też zastanawialiśmy się, czy nie czekać na mróz, ale widząc długoterminową prognozę, w połowie grudnia uruchomiliśmy lodowisko - mówi Marek Szymanowski, kierownik Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Głuchołazach. - Ono ma służyć dzieciom i młodzieży, więc szkoda było czekać, kiedy zbliżały się święta, a zaraz będą ferie. Agregat musi jednak pracować na okrągło.
A to kosztuje. Miesięcznie - w zależności od temperatury i wielkości tafli (ta w Namysłowie należy do najmniejszych) - od pięciu do kilkunastu tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?