Bronisław Komorowski: - Nikomu nie będę meldował

fot. Paweł Stauffer
fot. Paweł Stauffer
Rozmowa z Bronisławem Komorowskim, marszałkiem Sejmu, kandydatem na kandydata na prezydenta RP.

- Tydzień temu na tych łamach Radek Sikorski, pana rywal w staraniach o fotel prezydenta Polski, powiedział naszym czytelnikom, że jego prezydentura będzie taką prezydenturą minimum. Nie będzie się wtrącał w prace rządu, poświęcając się wyłącznie funkcjom reprezentacyjnym i polityce zagranicznej. Czy pan też zamierza się tak ograniczać?
- Rozumiem, że Radosław Sikorski minimalizuje w biegu tę prezydenturę. Ja powiem tak: nie ma co kombinować z prezydenturą. Jest ona opisana w konstytucji i konstytucja nie ulegnie teraz zmianie, będą państwo wybierali takiego samego prezydenta, z takimi samymi uprawnieniami, jakie ma Lech Kaczyński czy Aleksander Kwaśniewski...

- Myślę, że pan Sikorski sugerował to, że nie będzie taki aktywny w przeszkadzaniu Sejmowi, jak obecny prezydent. Nie będzie tak wetował wszystkiego na złość ustawodawcom.
- A ja z kolei wyobrażam sobie prezydenturę polską jako prezydenturę współpracy z władzą państwową. To nie może być prezydentura zaangażowana w walkę o krzesło w Brukseli lub w walkę o samolot, w których to walkach jako marszałek Sejmu starałem się nie uczestniczyć...

- ... co zapewne wyborcy będą panu pamiętać...
- ... miejmy nadzieję, że tak (śmiech). Wracając do roli prezydenta, to myślę, że powinien on wyznaczać narodowi wielkie cele.

- Jakie cele pan by wyznaczył?
- Najważniejszy to dogonić główny peleton starej Unii Europejskiej. Oczywiście wykorzystując nasze wszystkie atuty.

- A jakie to są atuty?
- Przede wszystkim odwaga we wdrażaniu reform w latach 90. Dalej: obecne członkostwo w UE, co wiąże się z otrzymywanymi od Unii dotacjami. I wreszcie atut największy, jakim jest utrzymujący się wzrost gospodarczy. W związku z tym możemy wspólnie pomyśleć o dogonieniu czołówki Europy, która dziś przeżywa recesję.

- Jest jeszcze coś, co motywuje pana do starań o prezydenturę?
- Prezydentura to duża szansa na budowę poczucia wspólnoty wszystkich Polaków. Przyszły prezydent powinien zerwać z dotychczasową praktyką dzielenia Polaków z powodu zrozumiałych w demokracji różnic światopoglądowych. Powinien ich łączyć pomimo różnych rowów odziedziczonych po historii.

- Znów będziemy mieli prezydenta wszystkich Polaków?
- Nie należy nadużywać wielkich słów.

- Ależ ja właśnie ironizuję. To była aluzja do hasła Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Powtarzam, prezydent powinien pełnić rolę scalającą.

- Rozumiem, że w pana opinii obecna prezydentura nie spełnia tej roli scalającej?
- Nie. Ona nie buduje poczucia wspólnoty obywatelskiej. Ona buduje tylko wspólnotę natury historycznej. Poza tym tylko podkreśla różnice i eksploatuje je. Realizuje zapotrzebowanie jednego tylko, konkretnego środowiska politycznego. Jest to efekt nieopatrznej deklaracji obecnego prezydenta pierwszego dnia po wyborach, która brzmiała: "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania".

- A pan nie zamelduje Tuskowi: "Panie premierze, melduję wykonanie zadania"?
- Nie mam takiego obyczaju, a poza tym byłoby to ze stratą dla powagi prezydentury.

- A jaka byłaby pańska pierwsza decyzja na stanowisku prezydenta?
- Wie pan, przede wszystkim chcę powiedzieć, że dzisiaj mamy zaledwie prawybory w Platformie Obywatelskiej. Natomiast konkretne ewentualne posunięcia prezydenta będzie można ogłaszać dopiero na etapie kampanii prezydenckiej. Jest za wcześnie, aby odpowiadać na pańskie pytanie. Nie chcę, aby ktoś miał wrażenie mojej arogancji. Że niby już dzisiaj się czuję prezydentem.

- Tu chodzi tylko o zwyczajne gdybanie. Sądzę, że każdy, kto marzy o jakimś ważnym urzędzie, wyobraża sobie, co zrobi w pierwszym dniu. Więc zapytam tak: gdzie pan jako prezydent pojechałby z pierwszą oficjalną wizytą zagraniczną? I drugie: co by pan powiedział Polakom w orędziu prezydenckim?
- Nie namówi mnie pan na takie szczegółowe zwierzenia, to nie jest ten moment. My dzisiaj się ścigamy zaledwie w obrębie Platformy Obywatelskiej. Co do orędzia, to powiem tylko tyle, że na pewno rolą prezydenta byłoby podkreślanie naszej dumy z europejskiej integracji, w której uczestniczymy. Co do podróży, to też powiem tylko tyle, że przyszły prezydent powinien jechać... ja absolutnie tu nie myślę o sobie..., no więc powinien jechać do Brukseli. Bo tam są ulokowane nasze największe szanse narodowe. Może być też rozważane Wilno, jako jedna z dwóch stolic dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, po to, aby podkreślić, że Polska ma wspaniałe tradycje integracyjne. Wspaniałe tradycje życia w państwie zróżnicowanym kulturowo, religijnie, narodowościowo.

- Panie marszałku, powiada się, że te prawybory w PO to był taki sprytny zabieg marketingowy, dzięki któremu partia zyskała zainteresowanie mediów, nokautując przy okazji kandydatów pozostałych partii. Dziś wszyscy mówią o dwóch poważnych kandydatach na prezydenta: Komorowskim i Sikorskim. Nikt inny się już nie liczy. A oni obaj z jednej matki partii. To był przypadek czy przebiegłość waszych doradców?
- Powiem tak: Platforma Obywatelska ma aktualnie obowiązującą uchwałę rady krajowej, która nakazuje nam wybieranie kandydata prezydenckiego właśnie w prawyborach. Więc nie ma żadnego zaskoczenia. Tu są jednak dwie okoliczności warte podkreślenia.
- Jakie?
- Chęć wciągnięcia jak największej liczby członków naszej partii w proces podejmowania decyzji, co jest dążeniem do umocnienia demokracji wewnątrzpartyjnej. A drugie to chęć pokazania całej Polsce nowego sposobu podejmowania ważnej dla obywateli decyzji personalnej.

- Bo dotąd, jak powiedział w Opolu pana rywal, Radek Sikorski, te decyzje zapadały w gronie rodzinnym?
- Nie rościmy sobie autorskiego prawa do prawyborów. Jeżeli jakaś inna partia ośmieli się organizować prawybory, to możemy jej nawet udostępnić swoich ekspertów.

- Bardzo dyplomatyczna odpowiedź. Godna prezydenta, a nie partyjnego wojownika. "Jakaś inna partia"... A ile by musiał PiS zapłacić wam za takich ekspertów?
- Możemy to zrobić społecznie, bezpłatnie. Jako wyraz naszej ogólnej polityki życzliwości.

- Rozumiem, że wierzy pan w swoje zwycięstwo w prawyborach z Radkiem Sikorskim, bo przecież gdyby pan nie wierzył, toby nie startował.
- Oczywiście.

- A skoro pan wierzy, że to pan wygra prawybory, to z kim by się pan chciał zmierzyć potem? Z jakimi rywalami z innych partii?
- Tak nie wolno w ogóle patrzeć na politykę, na przeciwników.

- Ale tak się patrzy. Jak na rywali w pucharach piłkarskich albo pojedynkach bokserskich. Marzy się o takim, który będzie wygodny, łatwiejszy do ogrania.
- Trzeba być gotowym do konkurowania ze wszystkimi. Każdy jest konkurentem pełnowartościowym. Aczkolwiek widać, że zgłoszono też takich, którzy nie mają żadnych szans. Ale oni mają inne zadania. A to umocnienie własnej formacji politycznej, a to wylansowanie swojego nazwiska, a to odbudowę jedności środowiska.

- A mógłby pan po nazwiskach?
- Nie, nie mógłbym (śmiech). Natomiast wiadomo, że główna rozgrywka pójdzie między kandydatami PO i PiS. A kto to będzie, dziś nie wiadomo jeszcze.

- Jak to nie wiadomo?! Kongres PiS przez aklamację zatwierdził swojego kandydata.
- Ja osobiście sądzę, że jeszcze możemy być tutaj świadkami zaskakującej decyzji Prawa i Sprawiedliwości. Bo widać, że ta partia nie ma na siebie dobrego pomysłu.

- Zamienią Lecha na Jarosława? A może na Zbigniewa Ziobrę?
- Nie mam pojęcia.

- A jak pan sądzi, dojdzie do drugiej tury czy wszystko się już rozstrzygnie w pierwszej?
- Powiedzenie, że w pierwszej turze ktoś wygra, byłoby przejawem arogancji politycznej. Aczkolwiek sondaże, bardzo profesjonalne, pokazują, że i pierwszą, i drugą turę wygra Platforma.

- Pan powiedział w wywiadzie dla RMF, że kandydaci na prezydenta powinni składać oświadczenie o braku mankamentów. Co jest takim mankamentem według pana? Alkoholizm? Narkomania? Kalectwo cielesne?
- Nic takiego nie powiedziałem. Oceniłem tylko i wyłącznie projekt komisji Przyjazne Państwo zakładający obowiązkowe badania kandydatów. Otóż uważam, że takie badanie jest dosyć ryzykowne. Upublicznianie wszystkiego o stanie zdrowia jest niestosowne i niepotrzebne. Nie jestem za wścibstwem politycznym. Natomiast uważam, że te oświadczenia powinny dotyczyć takich problemów, które uniemożliwią sprawowanie funkcji. Na przykład felerów na tle nerwowym, emocjonalnym czy zdolności kojarzenia i tak dalej.

- Ktoś, kto ma zaburzoną zdolność kojarzenia, i tak nie skojarzy, że nie nadaje się na prezydenta, i oświadczenie złoży. A co pan powiedział żonie lub bliskim, gdy spytali: "A czemu tak właściwie ty chcesz zostać tym prezydentem?".
- To jest prywatne pytanie. Proszę wybaczyć, ale nie odpowiem. Nie zamierzam naruszać sfery swojej prywatności.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska