BS Leśnica 4 Liga Opolska 2021/22. Raporty, podsumowanie [17. KOLEJKA]

Paweł Sładek
Za nami już wszystkie spotkania 17. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów.
Za nami już wszystkie spotkania 17. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów. Wiktor Gumiński
Za nami już wszystkie spotkania 17. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów.

Bramki powróciły do BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej! W 17. serii spotkań padło ich aż 35, co w porównaniu do poprzedniej kolejki, jest ponad trzykrotnym wzrostem liczby goli (11). Faktem jest to, że tydzień temu część zespołów walczyła nie tylko z rywalem, ale też ze zmęczeniem po meczu pucharowym, czego nie wolno pominąć. Na szczęście miniony weekend rozpieścił nas gradem trafień.

Dzisiejszą podróż rozpoczynamy od Reńskiej Wsi, gdzie swoje spotkania rozgrywa Porawie Większyce. Miejscowi podejmowali TOR Dobrzeń wielki okupujący strefę spadkową. Gospodarze doskonale znają to miejsce w tabeli z początku sezonu, jednak odbili się od dna regularnie punktując przeciwników.

- Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Przede wszystkim nasza obrona zagrała skutecznie przeciwko Joao, który jest jednym z najlepszych napastników ligi – chwali swój zespół trener Porawii Tomasz Hejduk. - Ani przez chwilę nie było zagrożenia pod naszą bramką. Przeciwnicy nie mieli atutów w tym spotkaniu, mogliśmy wygrać dużo wyżej. Chłopaki od nas się śmieją, że mecz ustawiła czerwona kartka dla mnie. W okolicach 15 minuty zatrzymałem zawodnika TOR-u poza strefą trenera. Nawet nie wiedziałem, że za to jest czerwień. To moja pierwsza kartka w tym kolorze jako trener.

Do śmiechu nie było trenerowi TOR-u Dariuszowi Surmińskiemu, który zgodnie stwierdził, że w tym meczu brakowało przesłanek ku lepszej grze jej drużyny. Porażka 0:4 nie była najwyższym wymiarem kary.

- Wynik dobrze odzwierciedla to, co działo się na boisku. Zasłużona wygrana gospodarzy. Nie mieliśmy zbyt wielu argumentów na boisku. Górowali nad nami w środkowej części boiska. Po przerwie zrobiłem cztery zmiany, gra drgnęła. Mieliśmy nawet kilka sytuacji, ale żadna z nich nie była klarowna. Niestety nic nie wpadło, w końcówce jeszcze rywale trafili czwartą bramkę. Trudno było coś zdziałać.

Identyczny rezultat padł w meczu Agroplonu Głuszyna z LZS-em Piotrówka. Mimo wysokiego zwycięstwa gospodarzy trener Agroplonu Andrzej Moskal więcej uwagi zwrócił na dotychczasowe problemy, jak np. śmierć prezesa klubu.

- Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Popełniliśmy bardzo mało błędów w ofensywie, byliśmy skuteczni w ataku. W drugiej połowie mecz był pod naszą kontrolą. Mimo to, niestety ten sezon był dla nas stracony przez to, że nie wiedzieliśmy w jakiej lidze będziemy grać. Jakiś czas temu straciliśmy prezesa i patrząc na ten aspekt mamy świetną pozycję w lidze mimo naprawdę wielu problemów. Zdarzało się przecież tak, że bramkarz musiał grać na pozycji napastnika.

Inne zdanie na temat przebiegu rywalizacji miał Adam Jaremko, trener zespołu gości.

- Mecz mógł się potoczyć wynikiem 1:1; 2:2; 3:3; 4:4. Zrobiliśmy trzy błędy, które rywale wykorzystali. Mimo wszystko gra była na naprawdę wysokim poziomie, muszę pochwalić zawodników za determinacje. Nie wykorzystaliśmy z 5/6 sytuacji. Głuszyna miała trzy okazje i zdobyła trzy bramki. Ktoś, kto oglądał to spotkanie raczej nie powie, że spodziewał się takiego wyniku. Mecz był otwarty, szybki, na pewno mógł się podobać.

Kolejnym meczem było spotkanie Skalnika Gracze z Odrą II Opole, która po ostatniej porażce z Victorią Chróścice miała jeszcze większą chrapkę na zwycięstwo w Graczach. Tak też się stało, a trzybramkowe zwycięstwo zostało okraszone trzema punktami w tabeli ligowej.

Prowadzenie 2:0 do przerwy dobrze odzwierciedlało boiskowe wydarzenia. Strzeliliśmy jeszcze jedną bramkę, która nie została uznana. Mogliśmy się pokusić o kolejne gole. Druga połowa była lepsza w wykonaniu Skalnika, który próbował odgrywać się przez stałe fragmenty. Później stworzył jeszcze sytuację, w której ich napastnik nie wiadomo czy był faulowany, a wtedy rywal mógłby mieć super okazję z rzutu wolnego. Było blisko, żeby Skalnik wyrównał. W samej końcówce wydaje się, że gospodarze opadli z sił, nie bronili tak dobrze i nasza przewaga nie podlegała dyskusji. Mimo pewnych momentów stykowych w tym meczu uważam, że patrząc holistycznie zasłużyliśmy na takie zwycięstwo.

Również pięć bramek padło w Starowicach, gdzie tamtejszy LZS grał z Małąpanwią Ozimek. Pierwsza, bezbramkowa połowa nie zapowiadała takiego pogromu zespołu gości.

- Do przerwy myślałem, że albo zremisujemy, albo będzie mecz walki zakończony różnicą jednego gola. Po pierwszej bramce się posypaliśmy. Trudno mi to wytłumaczyć. Przegraliśmy zasłużenie, nie mieliśmy żadnych argumentów – podsumował prezes Małejpanwi Tomasz Michalak.

Różnica klas była też widoczna w Skorogoszczy, gdzie mierzyli się ze sobą „reprezentanci” dwóch krańców tabeli. Polonia Głubczyce wypełniła swój obowiązek, wygrywając 5:0. Mimo złego wyniku trener Skorogoszczy Marcin Feć dostrzega pozytyw w zaangażowaniu swoich podopiecznych.

- Mieliśmy bardzo okrojony skład. Chcieliśmy jak najdłużej spróbować utrzymać korzystny wynik, ale nic z tego nie wyszło. Właściwie już po pięciu minutach, kiedy przegrywaliśmy 0:2, było po meczu. Jedyny mały plus był taki, że mimo wyniku 0:3 do przerwy chłopcy nie zwiesili głów i próbowali coś stworzyć w ofensywie. Polonia była jednak ogólnie o dwie klasy lepsza i zasłużenie wygrała tak wysoko.

Odpocznijmy nieco od nawału bramek i przenieśmy się na mecz Fortuny Głogówek i OKS-u Olesno. Tu padły tylko dwa trafienia, w dodatku tuż przed zakończeniem spotkania. Gdyby nie to, że gola strzelił Rudziński i Damrat, dla gospodarzy byłby… dramat.
Niestety o dramacie mogą mówić sympatycy Chemika Kędzierzyn-Koźle. Przedostatnia pozycja w lidze i brak zmian w kontekście wyników stawia działaczy w bardzo trudnej sytuacji. O wyjściu z dolnej części tabeli może mówić drużyna MKS-u Gogolin, która wygrała swój trzeci mecz z rzędu.

Na pewno jest to bardzo ważne zwycięstwo. Przyznam, że obawiałem się tego meczu po zwycięstwie z Ruchem. Spotkanie było radosne, choć nie rozegrane do końca tak, jakbyśmy chcieli. Mieliśmy trochę szczęścia, przy wyniku 1:0 przeciwnik miał dwie dobre sytuacje. W drugiej połowie to my nie wykorzystaliśmy kilku okazji. Rywal grał otwartą, ofensywną piłkę, a mecz był naprawdę fajny. Na pewno nie było nudy. Chcemy przekroczyć magiczną barierę 40 punktów, która powinna zagwarantować nam utrzymanie w lidze, ale póki co dużo do niej brakuje.

Pierwszą połowę przegraliśmy 3:0 a mogliśmy wygrywać 3:1. Później strzelaliśmy w słupki, a sami dostaliśmy drugą i trzecią bramkę. Mieliśmy sytuacji, ale strzelali przeciwnicy. W drugiej połowie było na odwrót. MKS stwarzał okazje, ale to my strzelaliśmy. Przeważyły błędy indywidualne. Zabrakło trochę szczęścia. Przy stanie 2:3 staraliśmy się walczyć, ale dostaliśmy kolejną bramkę. Graliśmy w okrojonym składzie, mieliśmy dwóch juniorów – podsumował kierownik drużyny Chemika Mirosław Biniecki.

Rzeczywiście szczęście jest nieodłącznym elementem gry i niejednokrotnie może przechylić szalę zwycięstwa na którąś ze stron. Czy w kontekście remisu o sprzyjającej fortunie może mówić któryś z zespołów Victorii Chróścice i Unii Krapkowice?
Myślę, że jedna i druga strona może odczuwać niedosyt – twierdzi Wojciech Scisło, trener Victorii. - Mecz mógł się potoczyć we wszystkie strony, bo obie ekipy grały o zwycięstwo i obie stworzyły sobie kilka dogodnych okazji bramkowych. Podział punktów to jednak generalnie sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Ogólnie szanujemy zdobyte „oczko”, bo urwaliśmy je rywalowi walczącemu o wyższe cele.

O szanowaniu zdobytego punkt nie mówi natomiast trener Unii Łukasz Wicher.

- Wiedzieliśmy, że zespół Victorii nastawi się raczej na defensywę i wyprowadzanie kontr. Tak rzeczywiście było, ale w pierwszej połowie rywale kilkukrotnie mocno zagrozili nam po szybkim ataku. Raz w ten sposób zdobyli gola, a my byliśmy nieskuteczni i musieliśmy gonić wynik. Druga odsłona była w naszym wykonaniu już inna, nieco lepsza. Szybko zdobyty gol pozwolił nam uwierzyć, że jesteśmy w stanie wygrać, ale później znów brakowało nam celności. Dwa razy posłaliśmy co prawda jeszcze piłkę do siatki, lecz trafienia te nie zostały uznane. Bardziej straciliśmy dwa punkty niż zyskaliśmy jeden.

Swoją podróż tym razem zakończymy w Zdzieszowicach. Wicelider tabeli mierzył się z Piastem Strzelce Opolskie. Jedni oczekiwali zwycięstwa, drudzy zdobycia choćby jednego punktu. Niespodzianki nie było, ale goście postawili się naprawdę dobrze.
Drużyna Piasta mnie zaskoczyła. Grała odważnie i uważam, że jej miejsce w tabeli nie jest adekwatne do tego, jaki poziom prezentuje - twierdzi Marcin Feć, drugi trener Ruchu. - My nie zagraliśmy rewelacyjnie. Nie wiem, czy bardziej było to podyktowane naszą słabszą formą czy dobrą postawą rywali, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Cieszy mnie również to, że w końcu zagraliśmy na zero z tyłu.

Za postawę nikt punktów nie przyzna, co jest tym bardziej bolesne w przypadku zespołu plasującego się w strefie spadkowej.
Maciej Kułak, trener Piasta Strzelce Opolskie: Mieliśmy plan, żeby skutecznie się bronić, wybijać z rytmu rywala i próbować wyprowadzać skuteczne kontry. Do 60. minuty realizowaliśmy go co najmniej nieźle, ale wtedy w krótkim odstępie czasu straciliśmy dwa gole. Potem musieliśmy wyjść wyżej, mecz stał się bardziej otwarty, lecz raczej nie obfitował w wiele okazji bramkowych. Liczyliśmy na sprawienie niespodzianki. Nie udało się, więc musimy to przyjąć „na klatę” i myśleć już o kolejnych spotkaniach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska