BS Leśnica 4 Liga Opolska 2022/23. Raporty, podsumowanie [8. KOLEJKA]

Paweł Sładek
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 8. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 8. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Paweł Sładek
Prezentujemy raporty ze wszystkich spotkań 8. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.

35 – tyle goli padło w minionej kolejce czwartoligowych zmagań. Najwięcej, bo aż siedem, widzieliśmy w Opolu. Miejscowa Odra II strzeliła aż sześć z nich, dzięki czemu w czwartym meczu na własnym boisku odniosła pierwsze zwycięstwo. O Polonii można powiedzieć tyle, że jej koszmar trwa, co jest potwierdzone liczbami. Ostatnie miejsce w tabeli, cztery zdobyte punkty i 31 straconych goli w ośmiu meczach tworzą dostateczny obraz tego, jak mocno osłabiony zespół radzi sobie w tym sezonie.

Kuba Kowalski, kapitan Odry: Mieliśmy kontrolę nam tym meczem i fajnie, że udało się ją przełożyć na wynik, bo w meczach u siebie mieliśmy dotychczas bardzo duży problem. Mimo przewagi, licznych okazji nie potrafiliśmy strzelać goli, co obrazuje fakt, że do tej pory na własnym boisku nie zdobyliśmy nawet punktu. Dzięki temu, że szybko otworzyliśmy wynik, przeciwnik musiał wyjść wyżej, co przełożyło się na więcej miejsca w środkowej strefie, to z kolei ułatwiło nam dalsze rozgrywanie.

- Plan był taki, żeby ustawić się troszkę niżej, zaczekać i wyjść do kontry. W pierwszej połowie założenia były realizowane, choć popełniliśmy dwa fatalne błędy, które skutkowały pierwszą i drugą bramką. Przy pierwszej nasz zawodnik zaspał, wobec czego rzut karny był zasłużony. Przy drugim trafieniu piłka przeszła przez trzech naszych obrońców, a kolejny wbił ją do własnej bramki. Do przerwy Odra nie stwarzały tylu sytuacji, co wynikało z naszego ustawienia – zaznacza Jarosław Panasiński, trener Polonii. - Niestety po tym, jak straciliśmy trzecią bramkę, wszystko „legło”. Przeważnie tak jest. Ciężko coś zrobić. Cały czas próbujemy, szukamy rozwiązań. Jednocześnie nie mamy szerokiej kadry i zmagamy się z niedoborem liczby zawodników. Nie da się wszystkiego odwrócić o 180 stopni. Jeśli któryś z zawodników jest pod formą, nie mam możliwości, żeby go zmienić.

Tymczasem przenosimy się do Zdzieszowic, gdzie przysłowiowe rękawice skrzyżowali Ruch i Stegu Start Jełowa. Beniaminek był podbudowany niedawnym zwycięstwem z Polonią aż 6:0, natomiast Ruch zaliczył porażkę z Małąpanwią Ozimek (1:3). W pewnym sensie, zachowując wszelkie proporcje, sobotnia rywalizacja tych drużyn była niejako przedłużeniem meczów siódmej kolejki. Start ponownie zapunktował, z kolei Ruch nie zakończył meczu „z tarczą”. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3.

- To był bardzo dziwny mecz. Mieliśmy bardzo dużą przewagę przez 37 minut, ale popełniliśmy głupie błędy i straciliśmy bramki. W drugiej połowie musieliśmy odrabiać starty. Totalnie dominowaliśmy. Było 3:2 dla nas, ale nastała dziwna sytuacja, mianowicie piłka odbiła się od ręki jednego z moich zawodników i goście otrzymali rzut karny. Mieliśmy pecha, choć trzeba przyznać, że Jełowa to bardzo mocny zespół i jego pozycja nie jest odzwierciedlona w tabeli, natomiast powinniśmy byli wygrać ten mecz.

- Drużyna ze Zdzieszowic jest najlepszą drużyną w lidze. Stworzyli sobie wiele sytuacji, natomiast prawda jest taka, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Zostawiliśmy na boisku dużo serca. Myślę, że pierwsze nerwowe mecze mamy za sobą. Cieszę się, że wkroczyliśmy na ścieżkę punktową i mam nadzieję, że pozostaniemy na niej jak najdłużej – mówi Tomasz Ciastko, trener Startu.

W innym starciu Dawida z Goliatem niespodzianki nie było. LZS Starowice Dolne wskazał miejsce w szeregu drużynie OKS-u Olesno po tym, jak w 45 minut strzelił pięć goli. Mecz zakończył się rezultatem 5:1.

- Nie ulega wątpliwości, że w pierwszej połowie mieliśmy pełną kontrolą nad przebiegiem wydarzeń. Chłopcy grali taką piłkę, jakiej my, trenerzy, od nich oczekujemy. W drugiej połowie spuściliśmy z tonu, co trochę nas martwi, że nie potrafimy utrzymać poziomu. Z drugiej strony jest to zrozumiałe przy tak okazałym prowadzeniu do przerwy. Faktem jest, że mogliśmy strzelić również w drugiej połowie, ale nie udało się wykorzystać nadarzających się okazji.

Kontynuując trop największej liczby strzelonych goli nie sposób pominąć Piotrówki, która pewnie pokonała Skalnik Gracze 4:2. Dzięki tej wygranej podopieczni Adama Jaremko wspięli się na trzecie miejsce w lidze.

Adam Jaremko, trener LZS-u Piotrówka: Po poprzednim bardzo słabym spotkaniu z Unią Krapkowice, tym razem znów pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Piłkarsko byliśmy o dwie klasy lepsi, konstruowaliśmy ładne akcje. Moi zawodnicy od pierwszej do ostatniej minuty zostawili na boisku zdrowie. Mogliśmy wygrać nawet wyżej, ale w końcówce trochę się rozluźniliśmy i pozwoliliśmy rywalom zdobyć dwa gole. Wcześniej nie mieli oni jednak ani jednej dogodnej okazji bramkowej.

- Musimy się mocno zastanowić nad naszą postawą w defensywie. Traciliśmy gole w kuriozalny sposób, który zdecydowanie nie przystaje do 4-ligowego poziomu. Będę musiał pomyśleć nad dokonaniem zmian w tej formacji, bo w kolejnych meczach tak po prostu być nie może. Po kilku zmianach nieco się obudziliśmy, ale nastąpiło to już zbyt późno, by myśleć o zdobyciu choćby punktu – wspomina Wiesław Urycz, trener Skalnika.

O zdobyciu punktu, a nawet trzech, zaczęli mówić zawodnicy PoRaWia Większyce. Podopieczni Tomasza Hejduka wygrali 2:0 z Unią Krapkowice, co jest ich pierwszym pojedynkiem w tym sezonie zakończonym z dorobkiem trzech „oczek”. Unia również jest w fatalnej sytuacji, obie ekipy dzieli zaledwie punkt.

- Zagraliśmy słabo, ale ogólnie nie było to atrakcyjne widowisko. Przeciwnicy nie zagrali nic wielkiego, ale podjęli walkę mocniej od nas i to dało im zwycięstwo. W końcówce byliśmy bliscy zdobycia gola kontaktowego, lecz i ta sztuka nam się nie udała - podsumowuje Sławomir Sieńczewski, trener Unii.

Takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie Małejpawnii Ozimek i Fortuny Głogówek. Ci pierwsi wrócili na zwycięską ścieżkę, świętując drugie z rzędu zwycięstwo. Fortuna mimo porażki wciąż dzierży miano czwartej drużyny ligi.

- Z naszej perspektywy, zasłużyliśmy na wygraną w tym meczu – pewnie oświadcza Wojciech Scisło, trener Małejpanwi. - Poza słabszym fragmentem w drugiej części spotkania mieliśmy mecz pod kontrolną. Musieliśmy być skoncentrowani przez cały czas trwania spotkania. Do każdego meczu musimy pochodzić z dobrym podejściem i maksymalną koncentracją, żeby zdobywać kolejne punkty.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie trudny mecz, ponieważ zespół z Ozimka to dobra drużyna zwłaszcza pod względem kadrowym. Niestety straciliśmy bramkę po naszym błędzie. W trakcie wyprowadzania naszej akcji poszła kontra, zakończona golem dla drużyny z Ozimka, która była lepsza w pierwszej połowie – wspomina Maciej Lisicki, trener Fortuny. - Natomiast w drugiej połowie nasza gra się poprawiła i próbowaliśmy do końca wywalczyć punkty. Oczywiście wynik nas nie satysfakcjonuje, ale jestem zadowolony z moich zawodników, którzy walczyli do końca w tym spotkaniu.

W Gogolinie padły cztery gole, ale zwycięstwo gospodarzy również było dwubramkowe. MKS był lepszy od Victorii Chróścice, dla której była to druga porażka z rzędu. Ostanie zwycięstwo ekipa Dariusza Kaniuki odniosła… 17 sierpnia.

Adrian Pajączkowski, trener MKS-u: Zmagaliśmy się z bardzo dużymi problemami kadrowymi. Mieliśmy tylko 13 zawodników, także pojawiły się obawy. W 50 sekundzie straciliśmy gola, przez co wydawało się, że będziemy cierpieć na boisku. Na szczęście, patrząc na całokształt, zagraliśmy kolejne dobre spotkanie. Prowadziliśmy grę, mogliśmy dołożyć jeszcze jakiegoś gola. W pełni zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Chciałbym wyróżnić naszego juniora, Tomka Tworka, który zaliczył dwie asysty. Bardzo dobrze się spisał w tym meczu.

- Można powiedzieć, że straciliśmy gole w tradycyjny sposób. Staraliśmy się, walczyliśmy, ale nie wychodziło. Wiele do życzenia pozostawiała gra w defensywie. Zaskakują nas długiej piłki za plecy, ponadto od kilku meczów nie potrafimy zagrać na „zero” z tyłu – mówi Dariusz Kaniuka, trener Victorii.

Na koniec przejdziemy do meczu, który jako jedyny zakończył się podziałem punktów. W tym spotkaniu padły jedynie dwie bramki, co nie powinno dziwić, zważając na dotychczasowe wyniki beniaminka z Walec. W ośmiu spotkaniach podopieczni Marka Merklingera strzelili siedem goli, tracąc jedynie osiem. To najmniejsza ilość goli spośród wszystkich ekip, która jednak stawia drużynę na bezpiecznej, ósmej lokacie, z dorobkiem 12 „oczek”.

- W pierwszej połowie naszej drużynie nie udało się wypracować klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Przy lepszej koncentracji mogliśmy się pokusić o zdobycie gola zwłaszcza przy stałych fragmentach gry. Niezbyt dobrze weszliśmy w drugą połowę i straciliśmy bramkę. Następnie chcieliśmy za wszelką cenę doprowadzić do wyrównania, co udało się po rzucie karnym w 86 minucie. Zdobyliśmy cenny punkt i będziemy walczyć o kolejne w zbliżających się spotkaniach – zapewnia Marek Merklinger, trener LZS-u Walce.

- Był to dla naszego zespołu zdecydowanie ciężki mecz. Drużyna przeciwna postawiła trudne warunki. Udało nam się zdobyć prowadzenie w tym meczu, mieliśmy również dobrą sytuację do podniesienia wyniku na 2:0 lecz nie wykorzystaliśmy swojej szansy. Potem nasz zawodnik dostał drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę, co nas osłabiło. Rywale w ostatnich minutach wykorzystali rzut karny. Musimy uszanować ten zdobyty punkt i przygotować się do następnego spotkania – podsumowuje Maciej Kułak, trener Piasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska