Budowa wiaduktu na ulicy Ozimskiej w Opolu nie idzie tak, jak zaplanowano

Jeżdżę obok budowy niemal codziennie i szlag mnie trafia, gdy widzę tempo, w jakim ten obiekt powstaje - opowiada jeden z właścicieli firmy budowlanej w Opolu. - To nie jest skomplikowany wiadukt: jeden obiekt i kilka najazdów.

Zaskoczonych ślamazarną budową jest więcej. Przypomnijmy, że budowa wiaduktu ruszyła w marcu, a w maju zamknięto dla ruchu stary wiadukt. Samochody i autobusy jadące w stronę Częstochowy muszą korzystać z długiego objazdu.

- Czy naprawdę nie można tych prac przyśpieszyć? Przecież codziennie opolanie tracą czas i pieniądze - mówi Tomasz Kunecki, który każdego dnia jeździł wiaduktem.

Miejski Zarząd Dróg, nadzorujący inwestycję, przyznaje, że nie wszystko idzie tak, jak zaplanowano.

- Wykonawca wszedł na teren kolejowy, który niemal zawsze jest pełen niespodzianek - tłumaczy Piotr Rybczyński, wicedyrektor Miejskiej Zarząd Dróg. - Niestety pokazały się kable, których nie było na mapach, a także takie, które powinny być w innych miejscach. Prace trzeba także uzgadniać z koleją, a to również utrudnia prowadzenie inwestycji.
MZD przyznaje, że wykonawca nie trzyma się przyjętego harmonogramu.

- Wdrożono jednak program naprawczy i firma już zaczyna gonić - mówi Rybczyński, który zapewnia, że na razie nie ma mowy o przesunięciu daty zakończenia inwestycji.

- Wiadukt będzie gotowy jesienią 2011 roku - przekonuje Rybczyński.

Opóźnienie może mieć jednak wpływ na zgodę co do puszczenia ruchu autobusów na czynnym wiadukcie. Prosi o to MZK, którego wozy tracą czas na pokonanie objazdu.

- Przygotowujemy się do tego, ale jeśli wykonawca powie, że utrudni to prace, to może być problem - przyznaje wicedyrektor.

Rybczyński dodaje, że obecnie trwają prace przy murach oporowych oraz fundamentach przeprawy. W hali powstaje także stalowa konstrukcja wiaduktu.

Cała przeprawa ma kosztować budżet miasta 24 mln zł.