Były dyrektor PZZ Brzeg chciał 1,5 miliona złotych od skarbu państwa. Przegrał w sądzie

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Były dyrektor twierdzi, że lata wędrówek po sądach przypłacił zdrowiem - m.in. przeszedł zawał - i domagał się ponad 1,5 miliona złotych odszkodowania.
Były dyrektor twierdzi, że lata wędrówek po sądach przypłacił zdrowiem - m.in. przeszedł zawał - i domagał się ponad 1,5 miliona złotych odszkodowania. Archiwum / PS
Władysław Saletnik, który szefował PZZ Brzeg, żądał od skarbu państwa 1,5 mln złotych. Prokuratura oskarżyła go, że naraził firmę na wielkie straty, ale sąd go uniewinnił.

Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Opolu. Dziś zapadło nieprawomocne rozstrzygnięcie.

- W tym przypadku nie można przypisać prokuraturze działania niezgodnego z prawem. Prokuratura, otrzymując doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, ma obowiązek ustalić, czy faktycznie do niego doszło - uzasadniała sędzia Katarzyna Faff. - To, czy te zarzuty zostaną potwierdzone w toku postępowania sądowego jest odrębną kwestią. Sąd - w oparciu o materiał dowodowy - weryfikuje to, co zostało zarzucone.

Władysław Saletnik był dyrektorem Polskich Zakładów Zbożowych w Brzegu w latach 1982-1997. Pod koniec 1997 roku został odwołany, a śledczy zarzucili mu, że naraził zarządzane przez siebie przedsiębiorstwo na straty w wysokości co najmniej 80 milionów złotych. Według śledczych stało się tak na skutek braku właściwej analizy prawnej i ekonomicznej zawieranych kontraktów, braku nadzoru, niedbałej realizacji umów oraz odstąpienia od wyegzekwowania odszkodowań np. za złą jakość dostarczanego do elewatorów zboża.

Zdaniem prokuratury były dyrektor miał też płacić zawyżone kwoty za zboża niskiej jakości oraz pozwalać na nieracjonalny jego skup, który przekraczał potrzeby przedsiębiorstwa i możliwości przechowywania zboża.

Ostatecznie, po latach procesu, Saletnik został uniewinniony, a wpływ na to miał m.in. fakt, że biegli badający dokumentację finansową przedsiębiorstwa wycofali się z części wcześniejszych ustaleń. Co więcej, brakowało wielu kluczowych dokumentów dotyczących działalności przedsiębiorstwa z lat 1996-1997.

Były dyrektor twierdzi, że lata wędrówek po sądach przypłacił zdrowiem - m.in. przeszedł zawał - i domagał się ponad 1,5 miliona złotych odszkodowania.

- Przed aresztowaniem zarabiałem 14,2 tys. zł miesięcznie. Wystarczy to pomnożyć przez 9 lat procesu i wychodzi kwota, której zażądałem - wylicza Saletnik. - W 2005 roku rozpętano wokół mnie olbrzymią aferę, byłem największym przestępcą. To kto mnie miał wtedy zatrudnić?

Były dyrektor zapowiada, że od wyroku się odwoła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska