Chciałam być piosenkarką

fot. Paweł Stauffer
fot. Paweł Stauffer
Rozmowa nadkomisarz Anną Wawrzczak-Gazdą, naczelnikiem Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu

Rodowita brzeżanka, od kilkunastu lat pracuje w opolskiej policji - najpierw w izbie dziecka, potem w wydziale paszportowym i informatycznym. Przez kilka lat była rzecznikiem prasowym Komendy Wojewódzkiej. Rok temu awansowała na szefową prewencji.

-Czy znalazła się pani kiedyś w sytuacji, jak z filmu sensacyjnego?
- Zostałam porwana. Przestępcy wieźli mnie samochodem, gdy do akcji wkroczyli antyterroryści. Spuścili się na linach z helikoptera, odbili mnie, a potem przypięli szelkami i helikopter uniósł nas w górę. Na szczęście to był tylko pokaz z okazji święta policji.

-Nie zabrzmi głupio, gdy zapytam policjantkę, czy się nie bała?
- A nie wypadnie głupio, gdy odpowiem, że bardzo się bałam. Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, a co dopiero na linach, pod pokładem. Najpierw wypytałam kolegów, czy liny na pewno wytrzymają. Potem, już w powietrzu, czułam się w ich towarzystwie bardzo bezpiecznie.

-Czy udział w pokazie w charakterze ofiary, to było polecenie służbowe?
- Sama się zgłosiłam, chociaż zawsze mi się wydawało, że mam lęk wysokości. Ale ja lubię wyzwania, zmiany, lubię uczyć się nowych rzeczy. Zawsze byłam ciekawa świata.

-Pomysł na policjantkę zrodził się już w dzieciństwie?
- Nie. Jak każda dziewczynka chciałam być piosenkarką, albo tancerką. Ale jako dziecko z temperamentem łaziłam też po drzewach i zdarzało mi się tłuc z chłopakami na podwórku. Mam dwie młodsze siostry i często stawałam w ich obronie.

- A więc wybór zawodu był bardzo przemyślany?
- Przeciwnie, w dużej mierze to przypadek. Studiując we Wrocławiu resocjalizację marzyłam tym, żeby być wychowawcą w więzieniu dla kobiet. Potem dowiedziałam się, że jest etat w policyjnej izbie dziecka w Opolu, więc przeniosłam się tu na pedagogikę opiekuńczą. Kończyłam studia i jednocześnie pracowałam.

- Chciała pani naprawiać ludzi?
- Pomagać. Myślę, że nawet w tych, którzy zeszli na złą drogę, jest coś dobrego i jeśli będzie się z nimi odpowiednio pracować, jeśli w porę udzieli im się wsparcia, to można im pomóc. Praca policji, zwłaszcza mojego wydziału, to nie tylko karanie i wyciąganie konsekwencji, ale też udzielanie pomocy, porady, otaczanie opieką.

- Nigdy nic nie zachwiało w pani tej wiary?
- Kiedy pracowałam w izbie dziecka miałam nieprzyjemne zdarzenie. Pewnej nocy jeden z chłopców poprosił o wyjście do toalety. Wyszło dwóch, obezwładnili mnie i uciekli. Bardzo źle to zniosłam. Byłam młoda, pełna ideałów. Z jednej strony czułam rozczarowanie, a z drugiej żal do samej siebie, że sobie nie poradziłam. Wiedziałam jednak, że oni wybrali mnie z premedytacją - byłam jedyną kobietą w izbie, tej nocy dyżurowałam sama.

- Nie miała pani ochoty rzucić tej pracy?
- Poprosiłam wtedy o zmianę przydziału.

- Coraz więcej kobiet pracuje w policji. Są tak samo traktowane, jak mężczyźni?
- Stawia im się takie same wymagania. Nie ma znaczenia czy policjant jest kobietą, czy mężczyzną. Musi być sprawny, odporny psychicznie, stale się dokształcać. Kobiety też chodzą na patrole, jeżdżą na interwencje. Muszą być doskonale przygotowane, bo nigdy nie wiadomo czy jadąc do rodzinnej awantury, za drzwiami mieszkania nie trafi się na pana domu z nożem w kieszeni. Dlatego wszyscy policjanci co roku przechodzą testy ze strzelania i sprawności fizycznej.

- Czyli po służbie trzeba gnać na siłownię?
- Często widuję koleżanki i kolegów na naszej siłowni. Ja najchętniej pływam. W sezonie dużo jeżdżę na rowerze. Jeszcze niedawno regularnie chodziłam na aerobik. Jestem też chodziarą.

- Sklepową?
- Także, ale to inna dyscyplina. Bardzo lubię górskie wyprawy, uprawiam też szybkie marsze po wyspie Bolko. Żartuję, że jak swojego nie wychodzę, to nie jestem taka, jak powinnam być. Wysiłek fizyczny to doskonały sposób na odreagowanie stresu. Kiedy się porządnie zmęczę, to psychika odżywa.

- Na spacer w ustronne miejsce zabiera pani broń?
- Skądże! Moja broń leży w biurze.

- Umiałaby pani jej użyć?
- Nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji. Oczywiście jesteśmy wszyscy do tego szkoleni, to jest wpisane w ten zawód, ale nie jest łatwo strzelać do drugiego człowieka.

- Wracając do kwestii kobiecości - większość z nas lubi się stroić. Nie cierpi pani, zakładając codziennie ten sam mundur?
- Spójrzmy na to inaczej - większość kobiet ma poranny problem "w co się ubrać". Jak dobrać bluzkę, spódnicę buty i kolczyki, żeby fajnie wyglądać. Mnie to nie dotyczy.

- Kiedy robiliśmy pani zdjęcie pod komendą, dwóch "dżentelmenów" z podziwem zawołało: "ale laska". Krótko się pani nosi.
- Regulaminowo. Przepisy dokładnie określają długość spódnicy. Do tego muszą być klasyczne czarne czółenka, bez ozdób czy wyciągniętych nosków, na średnim obcasie. W ostrym mini i na szpilkach nie zobaczymy policjantki. Nie ma mowy też o mocnym makijażu i wymyślnej fryzurze. Oczywiście do munduru nie nosi się też biżuterii - np. kolczyki odpadają.

- U pani w domu jest dwóch policjantów. Kto rządzi?
- Ja i mąż mamy ten sam stopień i podobny staż pracy w policji, więc nie ma mowy o jakiejś podległości. Ale mówiąc poważnie - mamy partnerski układ, zwłaszcza gdy chodzi o wychowanie syna.

- Nikt lepiej od szefowej prewencji nie wie ile kłopotów sobie i rodzicom mogą sprawić nastolatki. Wagary, ucieczki, narkotyki. Pani ludzie stykają się z tym, na co dzień. Jak wychować dziecko, by uchronić przed takimi problemami?
- Ja zawsze z synem dużo rozmawiałam. Nawet jak wracałam późno z pracy, a on jeszcze nie spał, czy kiedy dzwonił do mnie, albo chciał wpaść pogadać do mojego biura - zawsze znajdowałam dla niego czas. To podstawa - rozmawiać z dzieckiem o sprawach dla niego ważnych. Zależało mi też, by wiedział, że może mi mówić o wszystkim - także o niepowodzeniach, sytuacjach trudnych. Dzięki temu wiem o wszystkim, co go dotyka. Mogę mu poradzić jak się zachować, jak zareagować w różnych sytuacjach. Sama taki model wyniosłam z rodzinnego domu i uważam, że to niezła metoda. Kiedy słucha się dziecka i ono wie, że w każdej chwili będzie wysłuchane, to nie szuka wsparcia na zewnątrz. To się sprawdza.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska