- O godzinie 11 zawiozłam chorą na raka płuc ciocię do szpitala przy ul. Katowickiej w Opolu. Jest godz. 18, a ona nadal czeka na poczekalni. Nie wiem komu mogę się po skarżyć, ale czuję się bezsilna - zaalarmowała nas na początku tygodnia czytelniczka.
Dla ciężko chorej Ireny Ślęzak z Tułowic nie był to koniec „przygody” ze służbą zdrowia. Szpitalny oddział ratunkowy 60-latka opuściła po blisko 12 godzinach.
- Kilka dni wcześniej ciocia była na onkologii, ale nie podano jej chemii, bo w płucach zebrała się woda. Lekarz stwierdził, że ma się zgłosić do szpitala, aby pozbyć się tej wody - mówi Joanna Kwarciany, krewna seniorki. - Ja rozumiem, że na SOR nie trafiają ludzie zdrowi, ale trzymanie przez tyle godzin w poczekalni ciężko chorej kobiety jest dla mnie nieludzkie. Ciocia jest chudziutka, po tylu godzinach siedzenia była obolała, głodna i wykończona.
Kobieta dziś żałuje, że nie wezwała karetki do domu, bo wtedy zapewne seniorka nie musiałaby spędzić długich godzin w poczekalni.
- Najpierw przyszedł lekarz pulmonolog, obejrzał ciocię, stwierdził, że musi skonsultować się z chirurgiem i zniknął chyba na 1,5 godziny. Później pojawił się chirurg, wziął teczkę z dokumentami i kazał dalej czekać. Po godzinie 20 zdenerwowałam się i zapytałam panią doktor, dlaczego to tak długo trwa. Powiedziała, że nie do niej powinnam mieć pretensje, bo ona dopiero przyszła do pracy. Żeby cokolwiek zrobić musiała skontaktować się z pulmonologiem. A ciocia czekała nadal.
- W końcu poszła do lekarza i się rozpłakała. Po tym, jak prawie pół doby spędziła w poczekalni, ktoś się zlitował i dał jej łóżko - opowiada pani Joanna.
Poprosiliśmy o wyjaśnienia w tej sprawie. - Pani Ślęzak, mimo bardzo poważnego rozpoznania choroby przewlekłej, była w dobrym stanie ogólnym - wyjaśnia Julian Pakosz, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Nie stwierdzano objawów istniejącej lub bezpośrednio zagrażającej niewydolności krążenia lub oddychania. Pacjentka nie zgłaszała też dolegliwości bólowych. Niestety trafiła na ogromne spiętrzenie pacjentów w SOR, które spowodowało wydłużony czas zaopatrywania pacjentki.
- Ubolewamy, że pacjentka niewątpliwie narażona była z przyczyn niezależnych od nas na długi i - co oczywiste - męczący pobyt w ramach SOR. Dołożymy wszelkich starań, aby podobne sytuacje w przyszłości zminimalizować - zapewnia Jerzy Madej, p.o. ordynatora SOR.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?