Chwili refleksji nie kupisz w markecie

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Rozmowa z prof. dr hab. Piotrem Kowalskim, etnologiem i folklorystą, historykiem i krytykiem kultury.

- Polacy wydali na tegoroczne święta rekordowo dużo - 20 mld zł. Gubimy gdzieś - w mnogości towarów - istotę Bożego Narodzenia?
- I to nie tylko w tym roku. Święta dla wielu z nas są czasem odpoczynku, bo pracujemy coraz ciężej, a na co dzień nie mamy czasu cieszyć się owocami tej pracy. Niestety, wielu z nas ma kłopot ze wspólnotowym świętowaniem. Badania pokazują, że w wielu domach prezenty rozpakowuje się jeszcze przed wieczerzą wigilijną. To jest kompletne naruszenie zwyczaju, skoro oczekiwany upominek staje się ważniejszy niż wspólnota. Sam robiłem w środę ostatnie zakupy i miałem wrażenie, że wszyscy byliśmy tego dnia w galeriach handlowych.

- Aż tak źle nie było. W opolskiej katedrze w tę samą środę widziałem długie kolejki ludzi czekających na spowiedź.
- To trzeba się tylko cieszyć. Dla ludzi wierzących spowiedź jest chwilą refleksji, zadumania. Wszyscy potrzebujemy na święta chwili zastanowienia się nad sobą, by uwolnić się - jak pisał Miłosz - od erotycznego stosunku do życia. Erotycznego, bo wypełnionego zachłannym pożądaniem rozrywki, muzyki i rozmaitych przedmiotów, czemu nie towarzyszy przeżycie.

Może kupione uszka są lepsze, ale dom nimi nie pachnie

- Nawet jeśli stać nas na kupienie uszek czy pierogów, w wielu domach wciąż lepi się je samemu...
- Nie chcę popadać w przesadny optymizm, ale w kulturze współczesnej z wolna wracamy do poszukiwania przeżyć w starym stylu. Od chleba z wielkich piekarni wolimy chleb, który jest jakiś. Ma niepowtarzalny zapach i smak. Na tej samej zasadzie szukamy najprostszych, ale potrzebnych doświadczeń w świątecznej kuchni. Może kupione uszka do barszczu czy pierniki są lepsze, ale przecież dom nimi nie pachnie. Skoro pamiętamy zapachy świąt z dzieciństwa, chcemy je przekazać także swoim dzieciom.

- Świętując Boże Narodzenie, wielu z nas pamięta, by pomóc komuś ubogiemu.
- To jest polska właściwość, że świetnie się sprawdzamy w takich akcjach. Sam wziąłem udział w "Szlachetnej paczce". Trochę jednak niepokoi, że potrafimy wysłać esemesa, by tą drogą dać parę groszy na dobry cel, ale nie umiemy podać nieznanemu człowiekowi ręki. Łatwiej dajemy ubogim pieniądze niż siebie. Stawiamy na stole pusty talerz, ale wolimy, by bezdomnymi zajmowały się organizacje charytatywne. Między nami a biednymi często jest szyba. I nie znika, nawet w Boże Narodzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska