Ciężarne kobiety są dyskryminowane w pracy

fot. Stock
O skali zjawiska świadczy fakt, że aż co piąta porada, jakiej udzielają prawnicy Państwowej Inspekcji Pracy w Opolu, dotyczy właśnie tych kwestii. A to oznacza, że problemy mają tysiące kobiet.
O skali zjawiska świadczy fakt, że aż co piąta porada, jakiej udzielają prawnicy Państwowej Inspekcji Pracy w Opolu, dotyczy właśnie tych kwestii. A to oznacza, że problemy mają tysiące kobiet. fot. Stock
Teresa Januszkiewicz straciła pracę zaraz po tym, jak powiedziała szefowi, że jest w ciąży. Taka dyskryminacja kobiet jest powszechna.

Pani Teresa od kwietnia 2006 roku była sprzedawczynią w jednym z opolskich sklepów spożywczych. Na początku czerwca tego roku poinformowała właściciela, że jest w ciąży, i poprosiła o przeniesienie na stanowisko, które nie będzie wymagało rozładowywania i dźwigania towaru (trzy lata wcześniej, pracując w podobnych warunkach w innym sklepie, straciła pierwsze dziecko).

Dostała inne stanowisko. - Ale od tego momentu zaczęły się szykany - mówi Teresa Januszkiewicz. - Do tej pory byłam uważana za wzorowego pracownika, dostawałam po 40 procent premii, a teraz szef był stale z czegoś niezadowolony, dawał mi do zrozumienia, że nie jestem już pełnowartościową sprzedawczynią.

Osiem godzin na nogach, za ladą nie miała krzesełka, by choć chwilę odpocząć. Śniadanie jadła ukradkiem, gdy nie było klientów. Kiedy wychodziła do toalety, prosiła o zastępstwo koleżanki, ale nawet o to - jak twierdzi - szef miał pretensje.
30 czerwca właściciel sklepu rozwiązał z nią umowę o pracę. Ponieważ była to umowa na zastępstwo za nieobecnego pracownika, mógł to zrobić z zaledwie trzydniowym okresem wypowiedzenia. I bez uzasadnienia.

- Mogłem napisać, że była arogancka wobec koleżanek i klientów, bo to jedyny powód zwolnienia tej pani - twierdzi Andrzej Nowak, właściciel sklepu. - O ciąży nic nie wiedziałem. Pracownica nie przyniosła zaświadczenia od lekarza ani nie mówiła o swoim stanie.

Z dnia na dzień młoda kobieta w ciąży została bez pracy i jakiejkolwiek szansy na nią. Za to z kredytem, którego nie jest w stanie spłacić.

Zdaniem Sylwii Chutnik, prezesa Fundacji MaMa, to klasyczny przykład metod stosowanych przez pracodawców, którzy chcą się pozbyć z pracy kobiet w ciąży i młodych matek.

Teoretycznie prawo chroni kobietę w ciąży, zatrudnioną na umowę stałą, od momentu poczęcia. W przypadku umowy na czas określony (dłuższy niż 1 miesiąc) nie można zwolnić pracownicy w ciąży powyżej trzeciego miesiąca.

- Mimo że prawo mamy dobre, praktyka dowodzi, że matki w Polsce są dyskryminowane na rynku pracy - uważa Sylwia Chutnik. - Pracodawcy wiedzą, jakie konsekwencje grożą za zwolnienie kobiety w ciąży, więc robią to w białych rękawiczkach. Najczęściej jest to redukcja etatu. Przychodzi kobieta z brzuchem albo z małym dzieckiem i nagle dowiaduje się, że jej stanowisko pracy zostało zlikwidowane.
To dotyka kobiety na różnych stanowiskach, nawet wspólniczki firm. Z badań przeprowadzonych przez portal pracuj.pl wynika, że 80 procent ankietowanych zetknęło się z dyskryminacją matek na rynku pracy.

Na co dzień styka się z tym opolski inspektorat pracy. Formalnych skarg związanych z uprawnieniami w okresie macierzyństwa w ubiegłym roku wpłynęło do niego tylko 19 (w tym roku na razie - 9). O skali zjawiska świadczy jednak fakt, że aż co piąta porada, jakiej udzielają prawnicy Państwowej Inspekcji Pracy w Opolu, dotyczy właśnie tych kwestii. A to oznacza, że problemy mają tysiące kobiet.

- Każdego dnia przychodzi do mnie co najmniej dziesięć pań z takim kłopotami - przyznaje Lesław Kinal, prawnik PIP w Opolu.

Najczęściej chodzi o to, że pracodawca nie chce dać kobiecie urlopu wypoczynkowego zaraz po macierzyńskim. Drugi typowy problem: szef podsuwa niewygodnej pracownicy do podpisania rozwiązanie umowy o pracę na zasadzie porozumienia stron. Albo nęka ją tak długo, aż sobie sama pójdzie.

- Łatwo zadręczyć taką kobietę - mówi Lesław Kinal. -Np. czepiając się, że bierze zwolnienia w czasie ciąży. Presja bywa tak silna, że kobiety dla dobra dziecka i własnego spokoju wolą zrezygnować z pracy. Gotowa jest na to co trzecia kobieta w takiej sytuacji.

Jest też druga strona medalu. Pewien opolski handlowiec zatrudniał osiem kobiet w dwóch sklepach. Wszystkie zaszły w ciążę w jednym czasie, zaczęła się karuzela ze zwolnieniami lekarskimi.

- Ten człowiek chciał być wobec nich w porządku, ale groziła mu plajta. Zadzwonił do nas zdruzgotany z pytaniem, co ma robić, a my mogliśmy mu tylko współczuć - mówi Lesław Kinal. - W przepisach brakuje zabezpieczeń dla małych firm, które pozwoliłyby pogodzić prawa kobiet i pracodawców. A przecież w przypadku likwidacji czy upadłości firmy jej pracownic w ciąży nic już nie chroni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska