Doktorat z nóg mycia i zębów szorowania

Zbigniew Górniak

Młody, napalony na pisanie do gazety i obiecujący współpracownik "NTO" pochwalił mi się, że chce robić studia policencjackie z dziennikarstwa. Po co ci to? - zapytałem, choć w oryginale brzmiało to nieco bardziej bezpośrednio i dosadnie. I tu młody zaczął się rozwodzić nad pożytkami płynącymi z wiedzy wtłukiwanej studentom na wydziałach dziennikarstwa rozlicznych polskich uczelni państwowych i prywatnych. Akurat byłem po lekturze zapisków poczynionych przez innego współpracownika na wykładzie poświęconym prowadzeniu wywiadu dziennikarskiego. Wykład wygłoszony był dla studentów dziennikarstwa właśnie - przez człowieka z ponoć dużą praktyka w zawodzie. Mam na swym zawodowym koncie spory bagaż wywiadów - gorszych, lepszych i całkiem niezłych - lecz, gdym przeczytał zalecenia owego praktyka, poczułem, jak mózg zamienia mi się w wodę i wycieka nosem, na nowiutki T-shirt Alpinusa zresztą. Wywiad otóż powinien być rzetelny, na temat, a pytania winny trafiać w sedno rzeczy, nie pozostawiając odpytywanemu marginesu do niezgodnej z naszą wolą interpretacji. Ot, odkrywczość! Zęby trzeba myć rano i wieczorem, bo inaczej się psują i cuchnie nam oddech - tego typu wiedzę serwuje się dziś studentom rozlicznych, jako się rzekło, uczelni państwowych i jeszcze bardziej rozlicznych - prywatnych. Gdybym swoje wywiady przygotowywał, opierając się na podobnych instrukcjach, a nie na intuicji i wiedzy wyniesionej z lektur oraz odmałpowanej od lepszych, nie byłbym w stanie wystękać choćby inicjującego pytania, o finezyjnym puentowaniu nie wspominając. Dlatego młodemu, napalonemu na pisanie do gazety, poradziłem, aby - owszem - zrobił sobie papier, bo papier to dziś, niestety, podstawa, a prawdziwego zawodu uczył się z lektur dobrych gazet i książek, a nie podręczników akademickich.
Przez kilka lat z powodów - nazwijmy je - prawie rodzinnych pisywałem, ja polonista, prace zaliczeniowe na Akademię Wychowania Fizycznego. Proszę mi wierzyć, to jest naprawdę mordercza robota - napisać na 14 stronach o zaletach robienia przysiadów. Układać jedną oczywistość na czterysta sześćdziesiąt sześć sposobów?! To ja już wolę, aby "NTO" wysłała mnie na obsługę sejmiku wojewódzkiego obradującego na temat kultury lokalnej. Ale niestety, tego wymagali promotorzy z doktorskimi tytułami.
Niedawno tygodnik "Wprost" obśmiał tematy niektórych prac magisterskich i doktorskich bronionych na polskich uczelniach. Jeden z nich brzmiał: "Program edukacyjny dla matek, dotyczący profilaktyki powikłań wynikających z nieprawidłowej pielęgnacji ciała niemowlęcia". Oto, jak można skomplikować to, co proste i od wieków wiadome. Toż już jaskiniowe kobiety wiedziały, że dzieciaka trzeba przewijać, kąpać i czyścić mu koło tyłka. I nie były wcale doktorkami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska