Od początku stycznia w budynku socjalnym na ul. Odrzańskiej nie ma ochrony. To decyzja ratusza. Tymczasem gdy w 2007 roku urzędnicy postąpili identycznie w budynku zginął człowiek. Dopiero po tej tragedii zdecydowano o przywróceniu ochrony.
- Chcielibyśmy, aby teraz ratusz nie czekał, aż coś się stanie - mówi Małgorzata Nowaczkiewicz, przedstawicielka jednej z 65 rodzin. - W naszym bloku mieszka wiele porządnych osób, ale są i takie, których się boimy. Ochroniarz powinien wrócić.
Rezygnacja z ochrony to efekt oszczędności jakie zarządzono w ratuszu. Miasto nie chce już na nią wydawać prawie 90 tys. zł rocznie.
- Ale w zamian za to zapewniliśmy inny rodzaj ochrony - zapewnia Janusz Kwiatkowski, zastępca prezydenta Opola. - Straż Miejska dostała wyraźne polecenie, aby w budynku na Odrzańskiej pojawiać się co najmniej sześć razy dziennie. Żaden budynek socjalny nie jest tak często odwiedzany przez naszych funkcjonariuszy - dodaje Kwiatkowski.
Strażnicy mają nie tylko przebywać w bloku, ale także rozmawiać z mieszkańcami. Zobowiązani są także do sporządzania raportów z tego, co się tam dzieje. Patrolują go także w nocy.
- I na razie nie jest źle, nie mieliśmy wielu interwencji - przyznaje Krzysztof Maślak, zastępca komendanta Straży Miejskiej.
- Sytuację na Odrzańskiej poprawiła też świetlica środowiskowa - dodaje Kwiatkowski.
Mimo to mieszkańcy wciąż woleliby mieć ochronę.
- Straż miejska jest i znika, ochrona byłaby zawsze - mówi pan Roman.
Kwiatkowski powiedział nam, że jeszcze w styczniu spotka się z mieszkańcami.
- I będę tłumaczył naszą decyzję - przyznaje. - Powiem też o zadłużeniu budynku, które wynosi aż 800 tys. zł! Lokatorzy powinni zrozumieć, że jeśli nie płacą, to trudno nam wydawać pieniądze na ochronę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
