Duże Opole. Wielu wieszczyło koniec świata, a on wcale nie nastąpił

Był pan zaskoczony wynikami badania?
Nie, proszę pamiętać, że studenci po raz pierwszy pytali opolan w marcu 2016 roku, a teraz te badania powtórzyliśmy. Już roku temu wielu nowych opolan widziało korzyści ze znalezienia się w granicach miasta, a teraz zmalała liczba tych, którzy sprzeciwiają się pomysłowi poszerzenia Opola.

Przekonała ich oferta, jaką złożyły władze miasta, czy może zmęczyli się ciągłymi protestami i po prostu chcą spokojnie żyć?
Myślę, że nie nastąpił koniec świata, który wieszczyli przeciwnicy Dużego Opola. Do sołectw, np. do Świerkli, wreszcie dojechał autobus, nikt też, wbrew obawom nowych mieszkańców, nie likwiduje szkół, przedszkoli, czy klubów sportowych. Wydaje mi się, że to działa najbardziej na ludzi. Pamiętajmy też, że wiele osób jest związanych z Opolem, choćby poprzez pracę. To dawni opolanie, którzy wyprowadzili się poza granice miasta, bo mogli kupić taniej ziemię pod budowę domów. Teraz do miasta wracają i nie muszą już kombinować, by zapisać dziecko do miejskiego przedszkola, czy szkoły. Do tej pory musieli meldować swoje maluchy np. u znajomych. Dla nich Duże Opole to kapitalna sprawa, ale oni nie chodzą na manifestacje.

CZYTAJ TAKŻE: Mieszkańcy przyłączonych wsi podzieleni w sprawie Dużego Opola

I nie uczestniczą także w konsultacjach? W głosowaniu, przeprowadzonym niedawno w gminie Dobrzeń Wielki, wzięło udział blisko 30 procent mieszkańców, a ponad 96 proc. głosujących było za powrotem sołectw do Opola. 

Do urn poszli głównie ci, którzy są przeciwko. Tak niestety już w Polsce jest, że mobilizujemy się zawsze przeciwko czemuś.

Z waszych badań wynika, że prezydent miasta cieszy się sporym uznaniem opolan. Czy to oznacza, że w przyszłym roku trudno będzie go pokonać?
Prezydent Arkadiusz Wiśniewski ma duży kapitał, ale na razie nie znamy kontrkandydatów. Nie wiemy, kto będzie ich popierał, jakie partie. Za rok możemy się znaleźć w nowej sytuacji politycznej.

COOLTOUR - magazyn kulturalny