Duże zagrożenie pożarowe w opolskich lasach

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Leśniczy Andrzej Źrałko i podleśniczy Kazimierz Gągola doglądali całą środę  pogorzeliska pod Roszkowicami.
Leśniczy Andrzej Źrałko i podleśniczy Kazimierz Gągola doglądali całą środę pogorzeliska pod Roszkowicami. Jarosław Staśkiewicz
Środowe opady poprawiły sytuację w lasach, ale zagrożenie pożarowe nadal jest duże. Dlatego leśnicy apelują o ostrożność.

Za wcześnie na zakaz

W razie przedłużającego się okresu dużego zagrożenia pożarami leśnicy mają możliwość wprowadzenia zakazu wstępu do lasu.
Żeby do tego doszło, wilgotność ściółki musi spaść poniżej 10 procent i utrzymywać się przez pięć dni. Zakaz wydawany jest w porozumieniu z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych i zwykle obejmuje teren kilku sąsiadujących nadleśnictw. Na razie na Opolszczyźnie podobne zakazy nam nie grożą.

Ważne

Ważne

Wtorek był wyjątkowy, jeśli chodzi o pożary w opolskich lasach, bo w ciągu dnia wybuchło ich aż sześć.
Zaczęło się koło Śmiechowic, potem pożar wybuchł pod Karłowicami, następnie zapalił się las w Grabczoku niedaleko Murowa i Dobrzyniu (gmina Lubsza), a w końcu ogień objął tereny leśne w Szczedrzyku oraz w Kędzierzynie-Koźlu. Łącznie paliło się około 3 hektarów poszycia leśnego, a pożary gasiło ponad 100 strażaków z kilkunastu jednostek, a także śmigłowiec i samoloty.

We wtorek rano robotnicy pracujący w lesie koło Śmiechowic (gmina Lubsza) zobaczyli palącą się ściółkę.

- Musiało się tak tlić całą noc - mówi leśniczy Andrzej Źrałko. - Na szczęście spaliły się tylko jakieś dwa ary poszycia.

Ledwo strażacy skończyli gasić ten pożar, a już musieli jechać do kolejnego. Tym razem na północ od Karłowic paliło się już około hektara leśnego zrębu. - Niewiele brakowało, a ogień dotarłby do młodnika - komentuje leśniczy z Roszkowic.

Sytuację udało się opanować dopiero dzięki zrzutom wody z powietrza. Do pożaru doszło prawdopodobnie w wyniku przypadkowego zaprószenia ognia. - Nikogo za rękę nie złapaliśmy, więc to tylko przypuszczenia - wzdycha Andrzej Źrałko.

- Takie pożary mogą się powtarzać, bo ściółka jest bardzo mocno wysuszona - wilgotność nie przekracza 10 procent - podkreśla Józef Jaroszek, nadleśniczy Nadleśnictwa Brzeg, gdzie we wtorek miały miejsce aż trzy pożary. - Do wszystkich poruszających się po lesie apelujemy o ostrożność, bo każda iskra może spowodować nie szczęście. Dobrze, że nie zaczął się jeszcze sezon na grzyby, jagody prawie się skończyły, a komary dokuczają, więc po lesie nie chodzi tak dużo osób.

Służba leśna jest jednak postawiona w stan gotowości i będzie reagować na wszelkie przejawy nierozsądnego zachowania w lesie.

- Też siedzimy jak na szpilkach, chociaż w Nadleśnictwie Namysłów mamy o tyle szczęście, że na naszym terenie jest przewaga gatunków liściastych i o pożar jest tu trudniej - mówi z kolei Jacek Podoski, nadleśniczy z Namysłowa. - W północnej części województwa panuje jednak specyficzny mikroklimat i omijają nas burze, dlatego z utęsknieniem patrzymy w niebo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska