Wczoraj, jadąc z Byczyny do Koźlej Góry, czuliśmy się trochę jak inżynier Mamoń z "Rejsu", który relacjonował, co widzi na brzegu: "Koń, krowa, gęsi, znowu koń...". Bo my z kolei moglibyśmy napisać, że widzieliśmy: "Las, szczere pole, jeszcze bardziej szczere pole i znowu las". Czasem tylko przysiółek. Odkryliśmy za to dwie zastanawiające anomalie: W tych okolicach, obojętnie w którą stronę by jechać, zawsze wiatr wieje w oczy, a prawie żaden z podjazdów na wzniesienie nie kończy się zjazdem. Przeczą one ogólnie obowiązującym prawom, ale cóż - jedziemy dalej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?