W niedzielę poprzedzającą 31 stycznia, Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej, kilkadziesiąt osób - byli więźniowie powojennego obozu w Łambinowicach ich bliscy oraz przedstawiciele mniejszości niemieckiej złożyli kwiaty i wieńce oraz zapalili znicze przy tablicach z nazwiskami ofiar oraz zaczerpniętymi z modlitwy "Ojcze nasz" słowami "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Uroczystość na cmentarzu poprzedziło nabożeństwo w kościele w Łambinowicach z udziałem miejscowego proboszcza i duszpasterza mniejszości narodowych.
- Jako pięcioletnie dziecko trafiłam do Łambinowic razem z całą naszą wioską, Kuźnicą Ligocką - wspomina pani Małgorzata Piętka (wtedy Sanetra). - Pamiętam dużo. Przede wszystkim strach i głód. Krewni próbowali nas dożywiać, ale strażnicy nie wszystko przekazywali. Lepsze jedzenie zabierali. Mama prosiła, żeby przynosić nieomaszczone kartofle, a pod nie wkładali jajka. Ja przeżyłam, ale moja kuzynka Marta zginęła w tym obozie. Przyszłam tu dzisiaj także z myślą o niej.
Pod przewodnictwem duszpasterza mniejszości narodowych, ks. dra Piotra Tarlinskiego za wszystkie ofiary wojny, a szczególnie za Górnoślązaków, którzy ucierpieli z rąk Armii Czerwonej i komunistycznego aparatu bezpieczeństwa - zamordowanych i internowanych do ZSRR mężczyzn, zgwałcone i zabite kobiety, wszystkich, którzy musieli opuścić swoje domy - uczestnicy uroczystości odmówili po polsku i po niemiecku "Ojcze nasz" i "Wieczny odpoczynek".
- W Łambinowicach zginął mój wujek, ciotka i kuzynka - wspomina ze łami pani Augustyna Ruś pochodząca z Goszczowic, dziś mieszkanka nieodległego Sowina. - Ja miałam wtedy pięć lat. Zawsze jak tu jadę drogą, modlę się za tych, co zginęli. Za wszystkich. Mam też przed oczami wujka uciekającego wtedy z sześciorgiem dzieci. Czuję żal do tych, którzy tu uśmiercili moich bliskich. Ci, którzy doznali krzywd z rąk Niemców odczuwają to samo. Wszyscy musimy przebaczyć. Czas leczy rany.
Paweł Malorny też jest byłym więźniem. Miał wtedy 6 lat. Przychodzi na cmentarz ofiar często, nie tylko w Dniu Pamięci o Tragedii Górnośląskiej. - Szkoda że na tych głazach z nazwami miejscowości nie napisano, ilu Ślązaków zginęło. Za długo milczało się o tej tragedii - mówi.
Władze mniejszości reprezentowali m.in. lider Związku Niemieckich Stowarzyszeń Bernard Gaida i poseł na Sejm RP Ryszard Galla oraz przewodnicząca Zarządu BJDM Joanna Hassa.
- Ból i krzywda nie mają narodowości - mówił podczas obchodów Bernard Gaida. - Powracająca do Polski wolność zaczęła wszystkim jej mieszkańcom, również mieszkającym w niej Niemcom, uświadamiać głód prawdy. Głód prawdy przejawia się również w spokojnym procesie odsłaniania do tej pory z konieczności skrywanej własnej pamięci historycznej. Odmiennej od powszechnie obowiązującej, ale przecież prawdziwej. Ta własna pamięć domaga się miejsca w przestrzeni publicznej, lecz nie jest skierowana przeciw komukolwiek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?