Eurospór

Tomasz Gdula
Czy w trakcie kampanii przedreferendalnej pojawił się argument, który skłoniłby pana do zmiany zdania o integracji Polski z Unią Europejską?

DAMY SOBIE RADĘ
Paweł Ryborz, przedsiębiorca z Kobylic, radny gminy Cisek, zwolennik zjednoczenia z UE: - W życiu zawsze jest coś za coś. Pod koniec kampanii kilka spraw wzbudziło moje obawy. Główną kwestią jest przyszłość polskiego rolnictwa i to, czy akcesja na wynegocjowanych warunkach jest dla niego opcją idealną. Małe gospodarstwa będą musiały upaść, co bardzo mnie martwi. Dla zatrudnionych w nich ludzi trzeba będzie znaleźć nowe miejsca pracy, których już dziś nie ma dla trzech milionów ludzi. Niedawno dowiedziałem się, że niejasna jest wysokość składek na ubezpieczenie samochodowe po zjednoczeniu z Unią. Przy tak dużym europejskim rynku powinno ono zmaleć, ale czy tak będzie - nie wiadomo. Niektórzy twierdzą wręcz, że stawka wzrośnie. Trudno także powiedzieć, jaka będzie przyszłość oświaty i samorządów. Na Zachodzie małe gminy mają tylko honorowych burmistrzów i funkcjonują w większych organizmach. Być może nas czeka taka sama przyszłość. Mimo tych obaw i wątpliwości jestem eurooptymistą. Jednym z głównych celów Unii jest wyrównywanie poziomów pomiędzy regionami, a to dla nas ogromna szansa. Wprawdzie do każdej inwestycji trzeba mieć własny wkład, a gminne kasy świecą pustkami, lecz - mimo to - wierzę, że sobie poradzimy. Z całą pewnością w ogólnym bilansie zyskamy na członkostwie. Już teraz samorządy odniosły sukces, przejmując szkoły.

POTRZEBUJĄ NAS I NASZEJ KASY
Krzysztof Jellinek, przedsiębiorca z Kędzierzyna-Koźla, przeciwnik zjednoczenia z UE: - Tylko utwierdziłem się w swoim sceptycyzmie. Przystępujemy do systemu, który bankrutuje. Przez nadmiernie rozbudowane systemy socjalne i wszechwładne struktury państwowe Unia przeżywa dziś poważny kryzys. Ludzie we Francji, Austrii czy Szwecji nie strajkują przecież z dobrobytu, tylko dlatego, że poziom ich życia spada. Polska, przystępując do wspólnoty zyska niewiele, a będzie musiała dorzucić sporo pieniędzy do topniejącej unijnej kasy. Warunki odzyskania tych pieniędzy przypominają zasady totolotka, bo to Bruksela będzie nam wypłacać fundusze, a skomplikowane procedury są świetną furtką do odmowy ich przyznania. Jeśli nie mamy być dla Unii jedynie źródłem "świeżej krwi", która odroczy jej plajtę, to stawiam trzy zasadnicze pytania: 1. Czy Polska w dowolnej dziedzinie wynegocjowała warunki lepsze niż obecni członkowie Unii? 2. Dlaczego Polacy po akcesji będą mieli zakaz pacy w kilku krajach UE, skoro obywatele żadnego z państw "piętnastki" nie będą objęci takim zakazem u nas? 3. Czy w którymś kraju UE dopłaty do dowolnej dziedziny są niższe od tych, które wynegocjowała Polska? Odpowiedzi, niestety, zwykle wypadają niekorzystne dla nas. Zresztą, jeżeli nie będziemy płatnikiem netto, to po co w ogóle mamy zostać płatnikiem. Po co ten obrót pieniędzy tam i z powrotem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska