Gospodarskim okiem

Anita KOSZAŁKOWSKA Małgorzata Kroczyńska
Marian Wojciechowski: - Nie odstajemy od innych bogatych gmin, tylko nas kosztuje to więcej wyrzeczeń.
Marian Wojciechowski: - Nie odstajemy od innych bogatych gmin, tylko nas kosztuje to więcej wyrzeczeń.
Dziś prezentujemy kandydatów nominowanych do honorowej nagrody "NTO" w kategorii samorządność.

Krzysztof Fabianowski, burmistrz miasta i gminy Strzelce Opolskie

Trzeba mieć marzenia, uciekać do przodu - taką ma dewizę i zgodnie z nią działa. Z dobrym skutkiem, bo gdyby było inaczej, mieszkańcy Strzelec przestaliby w niego wierzyć. A chyba wierzą, skoro od 1990 roku, czyli od początków samorządności w III Rzeczpospolitej, jemu powierzają obowiązki gospodarza gminy. Najlepszym miernikiem tego społecznego zaufania były na pewno ostatnie wybory, pierwsze, podczas których prezydentów, burmistrzów i wójtów wybierały nie lokalne koalicje partyjne, ale ogół społeczności.
On tym ludziom złożył wiele obietnic i stara się ich dotrzymać. Gmina nie jest zadłużona, nie podwyższono podatków. Dzięki wsparciu z europejskiego funduszu Sapard można było wykonać pierwszy etap kanalizacji w Szczepanku, zbudować wodociąg w Warmątowicach.

Jego rodzinnym miastem jest Łódź, ale Krzysztof Fabianowski już jest stąd. W końcu przynależność do Stowarzyszenia Ziemi Strzeleckiej zobowiązuje. Przez te 14 lat dużo udało się zrobić, zwłaszcza na początku, gdy ludzie mieli entuzjazm, a lokalne władze samorządowe większe możliwości.
- Dziś niestety oddaliliśmy się od idei samorządności - przyznaje burmistrz Strzelec. - W ludziach nadal jest ogromny potencjał, ale odbiera im się szansę realizacji. Dzisiaj wróciliśmy do scentralizowanych rządów, pieniądze dzieli się w Warszawie. A Opolszczyzna na zewnątrz nie istnieje! Dlatego sami musimy szukać swoich szans.
Krzysztof Fabianowski wie, że dla bezrobotnych (a stopa bezrobocia w Strzelcach Opolskich sięga ponad 15 procent) najważniejsza nie jest, choćby wzorcowa, gospodarka śmieciami, ale nowe miejsca pracy. Dlatego zależy mu zwłaszcza na przygotowaniu gminnych terenów pod przyszłą działalność gospodarczą i sprzedaży gminnych nieruchomości.
- Udało się znaleźć nabywcę na zamek, sprzedać, pusty od dwóch lat, salon samochodowy - wylicza burmistrz. - Nowy salon otworzy tam teraz Audi i będzie praca dla ludzi. Na działkach wykupionych po Agromecie stanie supermarket. Ma dać zatrudnienie 120 osobom, przede wszystkim kobietom, a im przecież najtrudniej znaleźć pracę.
W posiadaniu gminy jest jeszcze około 50-60 obiektów, na które trzeba znaleźć chętnych. Strzelce proponują potencjalnym inwestorom zwolnienia podatkowe nawet do 7 lat, a tym, którzy już zdecydowali się tu zainwestować, zafundowano na ten rok zerowy przyrost podatku. Razem z Górażdżami strzelecki samorząd powołał też zespół, którego zadaniem jest promocja gruntów i hal po byłej cementowni Strzelce.
Na swojego gospodarza nie może narzekać także gminna oświata. Ponad 16 milionów zł kosztowała gminę budowa obiektów sportowych przy gimnazjum nr 2. Ale warto było.
- Jak się czegoś podejmuję, to tym żyję - tak Krzysztof Fabianowski tłumaczy zaangażowanie w sprawy miasta i gminy przez 24 godziny na dobę. - W nocy dumam, co zrobić, żeby był basen. Albo chciałbym przejąć hotel od cementowni i otworzyć tam między innymi stołówkę socjalną. Policzyłem, że na remont potrzeba około pół miliona zł. Tylko, kurczę, skąd je wziąć, zastanawiam się.
Przeciwnikom politycznym odpowiada krótko: - Nie mów dużo, nie krytykuj, tylko też zrób coś dla tej ziemi.
Wydarzenia w kraju śledzi na bieżąco, ma swoje zdanie. Jego diagnoza sytuacji społeczno-politycznej jest mało budująca: - Nikt się nie ośmieli powiedzieć, że król jest nagi. A jest!
Wie też, czego potrzeba władzy w terenie.
- Spokoju i stabilizacji - mówi. - Nasze prawo nie jest doskonałe, wiadomo. Czasem mnie denerwuje, bo przychodzi do mnie człowiek, chce pozwolenie na wycięcie drzewa, bo mu przeszkadza. Drzewo jest stare, brzydkie i ten facet mógłby w jego miejsce zasadzić kilka nowych drzewek. Ja go rozumiem, jednak zgody mu dać nie mogę. Przepisy nie pozwalają! Mało, że nie pozwalają, to jeszcze zmieniają się bez przerwy.
Więc przyznaje, że czasami ręce opadają, ale...
- Ludzie mi zawierzyli i muszę im służyć.          z

Hubert Kurzał: - Moi współpracownicy udali mi się pierwszorzędnie. Bez nich niewiele bym zdziałał.
Hubert Kurzał: - Moi współpracownicy udali mi się pierwszorzędnie. Bez nich niewiele bym zdziałał.

Marian Wojciechowski: - Nie odstajemy od innych bogatych gmin, tylko nas kosztuje to więcej wyrzeczeń.

Marian Wojciechowski, wójt Reńskiej Wsi

Kiedy dwa miesiące temu przeczytał w "NTO", jak jego pracę oceniają mieszkańcy gminy, miał powody do satysfakcji. Takiego wójta tu jeszcze nie było, stara się pomóc komu może, buduje, remontuje, jest dobrym gospodarzem - po takich komentarzach robi się ciepło na sercu.
- Jestem zbudowany, że udało mi się dotrzeć do ludzi - mówi. - Że zrozumieli, co i dlaczego się w gminie robi. Wiem, że wójtem nie będę zawsze, ale chciałbym kiedyś skończyć tę pracę w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Pochodzi z Wielkopolski, a tam ludzie mocno chodzą po ziemi, są gospodarni i oszczędni.
- W dodatku moja rodzina nie należała do najzamożniejszych, więc szybko musiałem się nauczyć liczyć tylko na siebie, zarabiać na studia (ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Opolu- dop. red.) - tłumaczy. - I pewnie te moje życiowe doświadczenia procentują teraz w gospodarowaniu gminnym majątkiem.

Mimo że Reńska Wieś jest gminą typowo rolniczą, jedną z dziesięciu najbiedniejszych na Opolszczyźnie, co roku z budżetu od 1,5 do 2 mln zł przeznacza na inwestycje.
- Nie odstajemy od innych bogatych gmin, tylko nas to kosztuje więcej wyrzeczeń - przyznaje wójt Wojciechowski.
Doświadczenia wyniesione z domu nauczyły go gospodarności liczenia się z każdym groszem, a te wyniesione z 13-letniej pracy w szkole pozwoliły mu tak przeorganizować gminną oświatę, żeby nie trzeba było do niej dokładać i wszyscy byli zadowoleni. Rodzice, bo ich dzieci uczą się w przyzwoitych warunkach, nauczyciele, bo nie stracili pracy (odeszli tylko ci, którzy osiągnęli wiek emerytalny) i gmina, bo teraz na utrzymanie szkół i przedszkoli z powodzeniem wystarcza subwencja oświatowa z centralnego budżetu.

Przygodę z samorządem zaczynał jako społeczny wicewójt. Kiedy otrzymał propozycję przejęcia stanowiska wójta, był przekonany, że to będzie krótkotrwały epizod, choć praca mu się podobała.
- Tamta samorządność sprzed lat była inna niż teraz, bardziej zachęcająca - uważa. - Samorząd mógł robić wszystko, co tylko prawnie nie było zabronione. A dzisiaj mamy mniej swobody, za to wiele zakazów, w dużym stopniu jesteśmy ubezwłasnowolnieni.
Gdy został wybrany na kolejną kadencję, zaczął się dokształcać.
- Rok zajęło mi z grubsza poznawanie zasad samorządności - przyznaje.
Opłaciło się. Reńska Wieś skutecznie sięga po fundusze pomocowe z Unii Europejskiej. W ubiegłym roku 2 miliony dotacji poszło na budowę kanalizacji i drogi. Dzięki sfinalizowaniu sprzedaży zespołu pałacowego w Większycach do gminnej kasy wpłynęło 1,5 mln zł. Przejęty od skarbu pafstwa poligon wojskowy (62 ha) i ogródki działkowe (6 ha) czekają na chętnych. Dobrze rozwija się w gminie budownictwo mieszkaniowe.
- Przekonałem rolników, żeby grunty przeznaczyli pod zabudowę - wyjaśnia Marian Wojciechowski. - I mamy teraz działki, które sprzedają się bardzo dobrze. Mieszkańcy Kędzierzyna chcą się przenosić na wieś.

Do swoich planów i pomysłów ludzi przekonuje sam, bez pośredników. Dwa razy do roku jeździ na wiejskie zebrania. Słucha żalów, pretensji i sugestii, a potem wyjaśnia przyczyny, powody i proponuje rozwiązania.
- Długo trwało, zanim do ludzi dotarło, jak funkcjonuje samorząd - przyznaje. - Ale gdy dzisiaj przychodzi do mnie ktoś i mówi, że przydałoby się utwardzić kawałek chodnika, to słyszy ode mnie: proszę bardzo, gmina da wam materiały i utwardzajcie. I ludzie to robią. Najlepszy przykład, że wszystkie wiejskie świetlice mamy wyremontowane.
Odpoczywa w lesie. Jest zapalonym myśliwym i grzybiarzem, choć na ulubione zajęcia czasu ma niewiele.
- Bywa, że wypisuję urlop i chodzę do pracy - mówi, ale to nie jest skarga, bo zaraz dodaje: - Jeśli tylko mi zdrowie pozwoli, chcę być wójtem jak najdłużej. Lubię pracować z ludźmi, a w mojej gminie znam prawie wszystkich.         z

Hubert Kurzał: - Moi współpracownicy udali mi się pierwszorzędnie. Bez nich niewiele bym zdziałał.

Hubert Kurzał, burmistrz Leśnicy

Leśnicą rządzi nieprzerwanie od 1990 roku, choć decyzja wyborców sprzed trzynastu lat była zaskoczeniem, bo w Leśnicy mieszkał zaledwie trzy lata. Przyszedł tu z Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Kędzierzynie-Koźlu, w której był wiceprezesem.
O pierwszej kadencji, podobnie jak inni samorządowcy, mówi z wielkim sentymentem. To było wielkie wyzwanie, rewolucja, nieznane. - Pamiętam ten czas, gdy wszyscy byli wobec siebie bardzo życzliwi. I ci, którzy tworzyli prawo, pomagali interpretować przepisy i ci, którzy je realizowali. Wspaniałe było to, że można było wtedy jeszcze odnosić się do zdrowego rozsądku, co w tej chwili nie zawsze jest możliwe.

Wiał wiatr odnowy, który dawał entuzjazm i wiarę w samorządność.
- Dziś, niestety, zmuszeni jesteśmy poświęcać długie godziny na analizowanie wciąż nowych przepisów i zmagać się z notorycznie za małym budżetem - dodaje.
Burmistrz jest wciąż numerem jeden w gminie. W ostatnich wyborach otrzymał poparcie od 2307 wyborców, czyli 90 procent, gdy jego kontrkandydat 269 głosów. Mieszkańcy gminy mówią o nim: "mamy superburmistrza, który dotrzymuje słowa" , "w Leśnicy jest bezpiecznie, dzięki niemu jest u nas policja", "daję mu szóstkę z koroną, bo dba o szkoły, porządek i drogi".
Już od dawna wizytówką gminy jest Centrum Edukacji Ekologicznej i Ochrony Krajobrazu Historycznego, wokół którego skupione są: gimnazjum, szkoła muzyczna, dom kultury. Kiedy je zakładano, było pierwszą tego typu instytucją w Polsce utrzymywaną wyłącznie z budżetu. Dziś centrum kształci młodzież i jest podporą parku krajobrazowego Góra Św. Anny.
Hubert Kurzał to także jeden z najgorliwszych na Opolszczyźnie promotorów kultury. Leśnicę rozsławił w kraju i za granicą Festiwalem Narodów "Europa bez Granic", na którym pokazują się zespoły mniejszościowe z całego kraju. Tą imprezą Leśnica błyszczy, a partnerzy z krajów Unii zazdroszczą, że sami nie wpadli na podobny pomysł.

Dzięki niemu w dziewięciotysięcznej gminie powstało Śląskie Stowarzyszenie Samorządowe. Jedno z dziwniejszych stowarzyszeń, bo powołane przez osoby fizyczne, które płacą składki. Członkami są samorządowcy, którzy postanowili włączyć do niego gminy mniejszościowe. - Postanowiliśmy na samodoskonalenie się, chcemy wykorzystywać nasze układy z gminami partnerskimi, które już od dawna są w UE. Dzięki temu już dawno np., jeszcze przed wejściem w życie reformy zdrowia, byliśmy przygotowani na wprowadzenie instytucji lekarza rodzinnego, nauczyliśmy się podstaw, wiemy, jak należy tworzyć parki technologiczne i inkubatory przedsiębiorczości. Problem tylko w tym, że na to potrzeba dużych pieniędzy - mówi Kurzał.
Tę wiedzę burmistrz wraz ze współpracownikami, o których mówi, że udali mu się pierwszorzędnie, że bez nich niewiele by zdziałał, stara się zamieniać w czyny. I tak w ciągu wszystkich kadencji w gminie zainwestowano w kanalizację, przedszkole, dwa domy kultury, wyremontowano szkoły.

Gmina, w której nie ma fabryk, wielkich przedsiębiorstw robi wszystko, by ściągnąć tu inwestorów. Ma gotowych 15 hektarów gruntów, które natychmiast mogą być zagospodarowane. Każda firma, która tu przyjdzie i utworzy nowe miejsca pracy, może liczyć na zwolnienia podatkowe. - Postawiliśmy też na własność prywatną. Od dawna sprzedajemy mieszkania z 80 - 90-procentowym upustem. Chcemy, żeby ludzie mogli inwestować w swoje - dodaje.
- Załóżmy, że dano panu sporą władzę i mógłby pan podjąć decyzję dotyczącą samorządów to...? - pytamy Huberta Kurzała.
- To zrobiłbym to, co kolejne rządy zapowiadają, ograniczyłbym okropną biurokrację, bo dziś każda nowa ustawa niesie za sobą przymus produkowania niewiarygodnej ilości dokumentów i zatrudniania dodatkowych ludzi. Byłbym za prawnym uproszczeniem i wzajemnym zaufaniem, bo dziś niebezpiecznym jest myślenie, że wszyscy są skorumpowani. Ja uważam, że każdy człowiek jest dobry, tylko jednostki są złe, które trzeba szybko i sprawnie ukarać. Wtedy będziemy dobrze postrzegani, łatwiej nam będzie rozmawiać z Unią i lepiej będzie nam na dole - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska