Grób zniknął w nocy

Krzysztof ZYZIK [email protected]
Stanisława Franciszków (z lewej) i jej córka Aleksandra przyszły wczoraj na grób męża i ojca. W miejscu pochówku zastały ubitą ziemię, nie było śladu po mogile. - Stanęłam jak wryta - mówi pani Stanisława. Okazało się, że jej męża po tygodniu od pochówku wykopał miejscowy grabarz i przeniósł do grobu obok. - Zapomniałem, że to miejsce obiecałem komuś innemu - tłumaczy.
Stanisława Franciszków (z lewej) i jej córka Aleksandra przyszły wczoraj na grób męża i ojca. W miejscu pochówku zastały ubitą ziemię, nie było śladu po mogile. - Stanęłam jak wryta - mówi pani Stanisława. Okazało się, że jej męża po tygodniu od pochówku wykopał miejscowy grabarz i przeniósł do grobu obok. - Zapomniałem, że to miejsce obiecałem komuś innemu - tłumaczy.
Grabarz z Niemodlina wykopał wczoraj samowolnie trumnę z pochowanym kilka dni wcześniej nieboszczykiem i przełożył ją do innego grobu. Zszokowanej rodzinie wytłumaczył, że pomylił kwatery...

Rodzina pochowała Bolesława Franciszkowa tydzień temu, w poniedziałek. Jeszcze w niedzielę o 20.00 jego grób był na swoim miejscu. Jednak kiedy żona i córka zmarłego przyszły wczoraj rano na cmentarz pomodlić się, w miejscu pochówku zmarłego był równo zagrabiony piasek.

- Stanęłam jak wryta - mówi Stanisława Franciszków, żona zmarłego. - Byłam przerażona, że ktoś ukradł grób. Dopiero potem się zorientowałam, że nazwisko męża jest na krzyżu sąsiedniej mogiły.
- Kto i jakim prawem bez naszej wiedzy wykopał tatę i przeniósł do innego grobu? - Aleksandra Szwala, córka zmarłego, nie może powstrzymać łez. - Myśmy się jeszcze nie pogodzili z tym, że tata umarł, a tu taki koszmar...
Państwo Franciszkowowie pojechali wczoraj do Józefa Lelka, który jest właścicielem zakładu pogrzebowego w Niemodlinie, a jednocześnie pełni funkcję grabarza i opiekuna parafialnego cmentarza.

- Grabarz nam wyjaśnił, że zaszła pomyłka - mówi żona zmarłego. - Miejsce, na którym pochował męża, obiecał wcześniej innej osobie, i ona, widząc świeży grób, przyszła do niego z pretensjami. Grabarz powiedział też, że nie informował nas o ekshumacji, bo bał się, że się na nią nie zgodzimy.
Kiedy rozmawialiśmy wczoraj na niemodlińskim cmentarzu, pod bramę podjechał ford transit właściciela zakładu pogrzebowego.
- Jak was zobaczył, to zaraz odjechał - powiedziała nam sprzedawczyni kwiatów.
Przedsiębiorcy pogrzebowego nie zastaliśmy też wczoraj w firmie, udało nam się dopiero do niego dodzwonić wieczorem na telefon komórkowy.

- Przyznaję, popełniłem błąd, ale tylko myląc kwatery - powiedział nam. - Po prostu zapomniałem, że komuś wcześniej obiecałem to miejsce, bo u nas rezerwacje są ustne. Zaś samo przesunięcie zwłok uważam za najlepsze w tej sytuacji rozwiązanie. Po prostu chciałem jak najlepiej, żeby nie urazić jednej i drugiej rodziny.
- Dlaczego nie poinformował pan rodziny o ekshumacji? - pytamy.
- Nie chciałem im sprawiać bólu - odpowiada grabarz. - Poza tym bałem się, że się nie zgodzą i będzie konflikt. Albo że będzie im trudno taką rzecz oglądać, że będą w szoku. Chciałem to wszystko wziąć na siebie, zrobić to szybko i w miarę bezboleśnie. Myślałem, że zadowolę jedną i drugą stronę, a wyszło, że napytałem sobie biedy.
Rodzina zmarłego uważa słowa grabarza za oburzające.
- Jak można bez zgody wykopać komuś zmarłego, przenieść w inne miejsce i jeszcze mówić, że się zrobiło przysługę? - załamuje ręce Stanisława Franciszków. - Ten człowiek sobie nawet nie zdaje sprawy, jak bardzo może kogoś zranić. On zmarłych traktuje taśmowo, nie rozumie naszego bólu.

Samowolną ekshumacją na niemodlińskim cmentarzu zajmuje się już policja.
- Przeprowadziliśmy na miejscu oględziny, jutro będziemy się konsultować w tej sprawie z prokuratorem - mówi Jan Otręba, zastępca komendanta komisariatu policji w Niemodlinie. - Dziś jeszcze za wcześnie stwierdzić, jaka będzie kwalifikacja prawna czynu, czy wchodzi w grę zbezczeszczenie miejsca pochówku, za co grozi odpowiedzialność karna, czy jakieś mniejsze przewinienie.
Według Jolanty Deputat z opolskiej "Zieleni Miejskiej" grabarzowi z Niemodlina grozi sprawa karna.
- Trudno to ocenić inaczej, niż jako zbezczeszczenie miejsca spoczynku - mówi. - Ja o podobnym przypadku ekshumacji dopiero co pochowanego zmarłego bez zgody jego bliskich nigdy nie słyszałam.
Rodzina zmarłego próbowała się wczoraj skontaktować z miejscowym księdzem, ale nie było go cały dzień w parafii.
- Nie wiemy, co teraz robić, to nowe miejsce pochówku jest przecież nie poświęcone - załamuje ręce pani Aleksandra, córka zmarłego. - Dla mnie miała znaczenie nawet ta grudka ziemi, którą rzucono na trumnę. Tato bardzo cierpiał przed śmiercią, myśmy przez cały miesiąc przeżywali horror. Myślałam, że przynajmniej po śmierci będzie miał spokój.
Nam też nie udało się wczoraj skontaktować z proboszczem z Niemodlina. Ksiądz z pobliskich Graczy mówi, że w głowie mu się nie mieści, jak mogło dojść do podobnego zdarzenia.

Pani Stanisława znalazła grób męża w innym miejscu.

Co mówi kodeks karny

Grabarz, który bez wiedzy rodziny dokonał w Niemodlinie ekshumacji, może odpowiadać z art. 262 p.1: "Kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia do lat 2."

- To jest niesamowite, jak można, ot tak sobie, otworzyć grób - mówi proboszcz Tadeusz Wolański. - Przecież przy takim przeniesieniu zwłok powinien być obecny kapłan. Nie rozumiem, jak można wpaść na pomysł, żeby zrobić to po cichu, pod osłoną nocy. Teraz rodzina zmarłego powinna skontaktować się z księdzem i poprosić o ponowne poświęcenie nowego miejsca pochówku.
Informacja o nocnej ekshumacji była wczoraj żywo komentowana przez ludzi odwiedzających cmentarz.
- To kompletna znieczulica, tylko pieniądze się liczą - komentowała Jadwiga Nitarska. - Zmarły to tylko numerek, kwatera...
- Skąd ta biedna rodzina ma teraz wiedzieć, że ciało ich zmarłego jest w nowym grobie, przecież ich przy tej ekshumacji nie było - mówi Irena Krakowiak, właścicielka stoiska z kwiatami.
- Nie wiem, co temu grabarzowi się stało, to jest nawet sympatyczny człowiek, nigdy podobnych rzeczy nie robił - mówi pan Andrzej. - Wszystko się u niego załatwiało, miejsce na cmentarzu, trumnę, a nawet organistę. I on był w tym obrotny, sprawny, uczynny.
Stanisława Franciszków, żona zmarłego:
- Na pewno będziemy chcieli odkopać grób, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Bo przecież tak naprawdę nie mamy gwarancji, że trumna się tam znajduje. Nie wiemy, jak on tę trumnę wyciągał, czy jej nie uszkodził.
Józef Lelek, grabarz, nie rozumie, jak mówi, "całego tego zamieszania".
- Nie złamałem prawa, to nie była ekshumacja - mówi. - Ja tylko przesunąłem zwłoki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska