Gwardia Opole odrobiła w Lubinie osiem bramek straty i wygrała

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Radość gwardzistów była uzasadniona jak nigdy.
Radość gwardzistów była uzasadniona jak nigdy. Sławomir Jakubowski
W 36. min meczu PGNiG Superligi Zagłębie prowadziło 20-12. Finisz gwardzistów był jednak piorunujący, a znów doskonałe zawody rozegrał Adam Malcher. Nic dziwnego, że do kadry powołał go Talant Dujszebajew.

- Wydawało się, że mecz jest przegrany, ale nie straciliśmy wiary, pokazaliśmy wielki charakter - mówił po meczu Antoni Łangowski. - To czyste szaleństwo odrobiliśmy osiem bramek straty.

Przed starciem o trzy punkty z niżej notowanym rywalem w opolskiej ekipie zapadła decyzja, że do bramki wraca Malcher, który w poprzednich spotkaniach zatrzymywał rywali i dokładał wielką cegłę do kolejnych triumfów. Szanse na zwycięstwo wydawały się wzrastać, ale początek meczu temu zaprzeczył.

Zagłębie rozpoczęło z dwoma wysuniętymi zawodnikami w obronie i choć sposobem na to był Siwak, to dwa jego gole dały tylko remisy. Potem gwardziści zaczęli popełniać błędy i straty. Te okazały się prawdziwą zmorą, która w połączeniu z kilkoma słupkami i dobrą grą w bramce Skrzyniarza odbierały szansę na punkty.

Po przechwytach Kużdeba i Bartczak doprowadzili do stanu 6-3, Siwak zmarnował karnego, a nie do zatrzymania był Stankiewicz i było 8-4. Opolanie odrobili dwa razy po bramce, ale interwencje Skrzyniarza zamienił Bartczak na prowadzenie 13-7 (21. min). Kolejne straty gości, zmarnowana szansa Siwaka, słupek Łangowskiego. W końcówce pierwszej części znów było źle i Zagłębie wygrywało 16-10.

Na początek drugiej partii Tarcijonas „złapał” karę dwóch minut, Zadura rzucił w słupek, a nasi stracili piłkę przy wznowieniu. W efekcie Wolski podwyższył w 36. min na 20-12. Za chwilę Skrzyniarz okazał się lepszy od Zadury oraz „Tarciego” i wydawało się, że punkty przepadły bezpowrotnie. Ale gwardziści nie lubią tak po prostu przegrywać czy wygrywać i zaczął się kolejny horror.

Po dwóch pudłach Czuwary i w przewadze trafili Siwak i Mokrzki, a po obronie Malchera Łangowski doprowadził do stanu 21-18. Fatalne dwie straty dały dwie bramki Zagłębiu, ale opolan nie załamały. Siwak i Lemaniak po przechwytach doprowadzili do wyniku 26-23 (55 min) w ten sam sposób trafił Mokrzki.

Malcher obroni rzut rywala i Łangowski w drugiej próbie zdobył kontaktową bramkę, a do remisu z karnego doprowadził Morawski. Z takiej szansy na prowadzenie nie skorzystał Moryta, który rzucał i dobijał, ale Jogi nie dał mu zdobyć gola. Po drugiej stronie nie pomylił się Łangowski, a na koniec Malcher zatrzymał w sytuacji sam na sam Bartczaka, a Lemaniak rzucił do pustej bramki. Gwardia wygrała 28-26.

- Nie mogłem trenować, ale postanowiłem zagrać, chciałem pomóc kolegom mimo bólu - powiedział Adam Malcher. - Brakowało treningu, co było widoczne na początku meczu, ale się rozgrzałem i wszedłem na dobry poziom. Do końca wierzyłem, że wygramy wreszcie w Lubinie, odczarowałem tę halę. Kadra? Oficjalnie ma być jutro wiadomo, ale rzeczywiście rozmawiałem z Talantem Dujszebajewem o powołaniu dla mnie.

Zagłębie Lubin - Gwardia Opole 26-28 (16-10)

Zagłębie: Skrzyniarz - Stankiewicz 5, Przysiek 2, Kużdeba 4, Szymyślik 2, Czuwara, Wolski 2, Bartczak 3, Moryto 2, Dzono 6. Trener Paweł Noch.

Gwardia: Malcher, Zembrzycki - Lemaniak 6, Adamski, Siwak 7, Łangowski 5, Bąk 1, Tarcijonas 1, Mokrzki 2, Jankowski, Zadura 5, Morawski 1. Trener Rafał Kuptel.

Sędziowali: Jakub Jerlecki i Maciej Łabuń (Szczecin).
Kary: Zagłębie - 12 min; Gwardia - 12 min.
Widzów 300.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska