Piast Strzelce Opolskie - Start Namysłów 4-0 (4-0)
1-0 Wawrzyniak - 4., 2-0 Dawid Wolny - 22., 3-0 Daniel Wolny - 28., 4-0 Łoziński - 35.
Piast: Feć - Słonecki, Dyczek (62. Kozołup), Michoń, Fesser - Korchut, Wawrzyniak (63. Kurzeja), Jakubczak, Łoziński (76. Kampa) - Daniel Wolny (63. Semik), Dawid Wolny. Trener Dariusz Kaniuka.
Start: Węglarski - Krystian Błach, Zalwert, Żołnowski (80. Gąska), Łątka (86. Płaza) - Jordan (46. Lizak), Biliński, Szpak, Bonar, Urbański - Smolarczyk (65. Drapiewski). Trener Bogdan Kowalczyk.
Sędziował Piotr Skoczylas (Częstochowa). Żółte kartki: Dyczek, Dawid Wolny - Szpak. Widzów 130.
Przebudowana drużyna Piasta wiosną spisuje się wybornie. W sześciu meczach przegrała tylko raz (z liderem tabeli Skrą Częstochowa) i zdobyła 11 punktów. Przestała być najsłabszym zespołem rozgrywek, a jeśli utrzyma wysoką formę do końca sezonu, to powinna bez większych problemów wyprzedzić Start, co po fatalnej jesieni wydawało się mało prawdopodobne.
- Zakładaliśmy, że awansujemy o przynajmniej dwa miejsca - tłumaczył środkowy pomocnik strzelczan Kamil Jakubczak. - Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu i zawsze chcemy schodzić z boiska jako zwycięzcy. Stworzyliśmy fajną ekipę. Mieszanka rutyny z młodością daje wybuchowy efekt.
W sobotę dominacja Piasta, przede wszystkim przed przerwą, nie podlegała dyskusji. To, kto wygra stało się jasne po 35 minutach - w tym czasie piłka aż czterokrotnie lądowała w bramce Startu. Gospodarze nadawali ton, grali skutecznie i bardzo przyjemnie dla oka. Worek z golami otworzył w 4. min Patryk Wawrzyniak, trafiając głową po rzucie rożnym. Później efektownymi rajdami popisywali się Dawid Wolny i Dawid Łoziński. Byli zawodnicy Odry Opole z łatwością przedzierali się przez zdekompletowaną i źle ustawioną defensywę gości.
Wynik 4-0 był po pierwszej połowie dla namysłowian najniższym wymiarem kary, ponieważ dogodnych sytuacji nie wykorzystali jeszcze Przemysław Korchut i Dawid Wolny. Ozdobą mógł być strzał z przewrotki Pawła Słoneckiego, który omal nie zaskoczył Grzegorza Węglarskiego.
W II odsłonie miejscowi zwolnili, nie forsowali tempa i do głosu częściej dochodzili przyjezdni, którzy powinni zdobyć przynajmniej bramkę honorową. Przed dogodnymi szansami stanęli Łukasz Bonar i Jakub Drapiewski, lecz nie potrafili pokonać Marcina Fecia.
- Popełnialiśmy proste, szkolne błędy - tłumaczył kapitan Startu Łukasz Szpak. - Takie gole traci się w trampkarzach. Z przodu nie utrzymywaliśmy piłki i zbyt szybko ją traciliśmy. Po zmianie stron szans do zdobycia choćby jednego gola nam nie brakowało, ale trzeba przyznać, że równie dobrze mogło skończyć się na 7-0. Matematycznie jeszcze jesteśmy w grze o utrzymanie, jednak problemy kadrowe i finansowe mocno nas ograniczają.
Krytycznie postawę swojej drużyny po przerwie oceniał Jakubczak.
- Zabrakło nam zaangażowania i oddaliśmy dominację - komentował. - Tak być nie może. Tym razem przestój nie kosztował nas straty punktów, jednak nie wiadomo, czy szczęście uśmiechnie się do nas także w następnych spotkaniach. Dlatego musimy dążyć do poprawy, by nasza gra wyglądała równie dobrze, jak w I połowie tego meczu lub II części potyczki ze Szczakowianką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?