III liga. Skalnik Gracze - Start Bogdanowice 2-2

fot. Marcin Olszewski
O piłkę walczą: Piotr Kardas (Skalnik, z lewej) i Mateusz Mikler.
O piłkę walczą: Piotr Kardas (Skalnik, z lewej) i Mateusz Mikler. fot. Marcin Olszewski
Gospodarze liczyli na trzy punkty z ostatnim w tabeli zespołem z Bogdanowic. Mecz zakończył się jednak sprawiedliwym remisem.

Z takiego rozstrzygnięcia nie cieszyli się też goście. Biorąc pod uwagę ich sytuację w tabeli jeden punkt to mało.

- Za dużo potraciliśmy już tych punktów - przyznał stoper "Bogdanki“ Mariusz Wiciak. - Jeden zdobyty w tym spotkaniu niewiele poprawia naszą sytuację. Nadal jesteśmy w strefie spadkowej i pozostaje wiara, że wiosną będziemy wyglądać znacznie lepiej. Żeby jednak tak się stało musimy się wzmocnić.

- Dwa razy prowadziliśmy, ale nie zdołaliśmy dowieźć zwycięstwa do końca - dodał napastnik gości Wiesław Frydryk. - Bardzo podobnie było w Chróścicach, gdzie też prowadziliśmy 2-1, a mecz zakończył się remisem. W tych dwóch meczach straciliśmy cztery punkty. Gdybyśmy je mieli, nasza sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.

To właśnie Frydryk zdobył pierwszą bramkę w meczu. w 19. min wykorzystał dokładne dośrodkowanie z lewej strony Mateusza Miklera i strzałem głową z ośmiu metrów pokonał golkipera Skalnika - Mateusza Kosa.

- To było bardzo dobre podanie - oceniał Frydryk. - Wystarczyło dobrze trafić.
Start w pierwszej połowie sprawiał lepsze wrażenie. Przyjezdni dobrze operowali pika w środku pola i zmusili Skalnik do gry długimi piłkami.

Jedno z takich dalekich podań przyniosło efekt. W 36. min Jakub Grodzki zagrał do Tomasza Jaworskiego, którego w polu karnym sfaulował Wiciak. Pewnym egzekutorem jedenastki był Sebastian Lewandowski.

Stracona bramka nie załamała gości. Po chwili padł gol, który był ozdobą meczu. Marcin Gużda uderzył bardzo silnie z ponad 30 metrów i piłka wpadła pod poprzeczkę bramki Skalnika. Strzał był przedniej marki, ale w tej sytuacji Kos powinien lepiej interweniować.

Grający trener Skalnika Grzegorz Kutyła tak się zdenerwował grą swoich kolegów i podopiecznych, że już w przerwie dokonał trzech zmian. Sam zresztą też zszedł później z boiska, a Ireneusz Gortow-ski, który go zastąpił miał prawdziwe "wejście smoka. Już po trzech minutach pobytu na boisku doprowadził do wyrównania. Znów długim podaniem popisał się Grodzki, a doświadczony napastnik sprytną "główką“ zmusił Rafała Wolnego do kapitulacji.

Wcześniej groźnie strzelał Kamil Witkowski (Wolny był na posterunku), a już przy stanie 2-2 Jaworski spudłował po uderzeniu z woleja z 16 metrów.

- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była fatalna - przyznawał Grodzki. - Niewiele nam wychodziło. Nie mogliśmy narzucić swoich warunków gry, więc trener kazał nam grać długie piłki za plecy obrońców rywala. Udało mi się zagrać dwie dobre, ale zadowolony nie jestem. Dla nas liczyło się zwycięstwo. Remis jest naszą porażką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska