- Warunki były trudne, ale złośliwości nie było - mówi Jan Śnieżek, trener Polonii. - Trwała zacięta walka, a kiedy tak jest, czasem zdarzają się wypadki.
Pierwsza połowa należała do gości, którzy próbują odrabiać straty z początku sezonu. Śląsk częściej posiadał piłkę i składniej atakował. Po dobrych akcjach wykończenia zabrakło jednak Denisowi Kumcowi, Przemysławowi Karabinowi i Mirosławowi Wójcikowi. Dopiero w 26. min bramkarza pokonał Wojciech Gieża. Piłkę na środku boiska stracił Ryszard Antoszczyszyn, a akcję gości rozpoczął Daniel Kownacki.
Obrońców "rozklepali" Karabin i Gieża, a ten ostatni popisał się ładnym uderzeniem lewą nogą, po którym piłka wylądowała w siatce. Rywale próbowali odpowiedzieć, ale Łukasz Kacprzak zamiast lobować odegrał do Antoszczyszyna, który zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i skończyło się na faulu.
- Jak się nie strzela takich okazji, to trudno myśleć o dobrym wyniku - dodał Śnieżek.
Wydawało się, że przyjezdni nie będą jednak w stanie utrzymać prowadzenia, kiedy w 36. min po drugiej kartce boisko opuścił Gieża. Sytuacja zrobiła się dramatyczna w 54. min, kiedy dołączył do niego Dariusz Ciach. Jednak w 58. min Śląsk powinien podwyższyć. Karabin w sytuacji sam na sam z bramkarzem miejscowych, trafił jednak w jego nogi.
Potem do głosu doszła Polonia, ale Mateusz Kozłowski trafił tylko w poprzeczkę, a "setkę" zmarnował Antoszczyszyn. W doliczonym czasie taką samą wykorzystał Wójcik i było 0-2.
- Wreszcie graliśmy dobrze w piłkę i prowadziliśmy grę - mówi Dariusz Broll, trener Śląska. - Ten mecz kosztował mnie wiele nerwów, a po czerwonych kartkach byłem bliski załamania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?