IV liga. Śląsk Łubniany - Polonia Nysa 2-1

fot. Sławomir Mielnik
Przemysław Karabin zapewnił Śląskowi trzy punkty.
Przemysław Karabin zapewnił Śląskowi trzy punkty. fot. Sławomir Mielnik
W II połowie goście przeważali, ale zmarnowali dwie sytuacje. To się zemściło, gdyż w 90. min pogrążył ich Przemysław Karabin.

Przed ostatnią minutą meczu gospodarze mogli być zadowoleni z punktu, gdyż w drugiej połowie to nysanie przeważali i stworzyli sobie okazje do objęcia prowadzenia.

Najpierw w 69. min minimalnie spudłował z dystansu Mateusz Proba, a za chwilę wychodzący na pozycję Kamil Kotrys zbyt mocno wypuścił sobie piłkę i zdążył do niej Andrzej Kulisz.

- W przerwie miała być jedna zmiana, ale kontuzja Arka Kulasa wymusiła drugą i to chyba sprawiło, że mieliśmy kłopot z organizacją gry - przyznał Dariusz Broll, trener Śląska. - Chcąc coś zmienić, bo rywal niebezpiecznie nam zagrażał, wprowadziłem kolejnych piłkarzy i musiało trochę potrwać zanim jako tako opanowaliśmy sytuację.

W końcowych pięciu minutach Śląsk miał już tylko szczęście. Po kolejnym uderzeniu Proby z 15 metrów piłka trafiła w poprzeczkę, a kiedy sam na sam z bramkarzem znalazł się Kotrys, sędziowie odgwizdali spalonego.
- Prowadziliśmy grę, staraliśmy się strzelać i sprawialiśmy lepsze wrażenie
- podsumował Proba. - Przy moim strzale zabrakło odrobiny szczęścia, może innego podmuchu wiatru, który dziś głównie przeszkadzał. Samo uderzenie mi wyszło całkiem nieźle, ale jednak było niecelne.

Ocknęli się też miejscowi. Strzał Dawida Langosza z trudem na rzut rożny sparował jeszcze bramkarz, ale po nim był już bez szans.

- Poszła mocna "płaska" piłka wzdłuż bramki, o dziwo minęła nogi dwóch obrońców i zobaczyłem ją przed sobą - relacjonuje Przemysław Karabin. - Zdecydowałem się szybko na strzał z prawego podbicia i piłka wpadła do siatki. Wygraliśmy, ale nie możemy być zadowoleni z postawy na boisku. O niej kibice zapomną, bo mamy trzy punkty, ale myśląc o wygrywaniu musimy sporo poprawić.

- Wygrywa kto strzela, a nie kto gra i stwarza okazje - dodał Proba. - Wielka szkoda, bo punkt już mieliśmy, ale atakowaliśmy do końca, aby wygrać. Spełniliśmy założenia, graliśmy skrzydłami i strzelaliśmy. To był dobry pomysł na Śląska, ale zabrakło nam koncentracji w decydującym momencie.

Pierwsza połowa była bardziej wyrównana, choć o fajerwerkach mowy nie ma. Piłkarze walczyli, lepiej spisując się w defensywie, ale sporo było też niedokładności. Śląsk prowadził po mierzonym strzale Mateusza Gierłacha z rzutu wolnego.

- Ale mu powiało - śmiał się jeden z kibiców. Ale rzeczywiście wiatr pisał swój scenariusz. Tak było też w 42. min. Po wrzutce w pole karne zawiało, piłka spadła na głowę Marka Nowaka i wylądowała w siatce nad bezradnym bramkarzem... Śląska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska