Jak działa opolska policja. Dziennikarka nto zgłasza popełnienie przestępstwa

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Prawie trzy dni trwało, aż policja przyjęła zgłoszenie drobnej kradzieży. Policjanci odsyłali jeden do drugiego, tłumacząc, że to nie ich rejon i nie ich sprawa. Całkowicie wbrew przepisom.

Co na to komendant?

Co na to komendant?

Jerzy Matlak, wicekomendant wojewódzki policji:

- Każde, nawet najmniejsze przestępstwo można zgłosić w najbliższej jednostce policji. W tym wypadku była to komenda miejska na ul. Powolnego. Już po przyjęciu zgłoszenia komendant miejski decyduje, który komisariat poprowadzi dochodzenie. I tam są przesyłane dokumenty. Nie może być tak, że poszkodowany chce coś zgłosić i zostaje odesłany. Każdy, kto przychodzi na komendę czy komisariat, na rozpoczęcie czynności nie powinien czekać dłużej niż 10 minut. Policja to służba społeczeństwu. Na takie niedoróbki nie ma miejsca. Nie wiem, co nie zafunkcjonowało, że doszło do takiej sytuacji, ale myślę, że był to pojedynczy przypadek.

Gdzie doszło do kradzieży? Aaa, na Rynku. W takim razie nie możemy przyjąć pani zgłoszenia, bo centrum to teren komisariatu na ul. Cmentarnej. Musi się pani tam udać. Oni będą prowadzić postępowanie - usłyszałam w komendzie miejskiej na ul. Powolnego w Opolu, kiedy w poniedziałek chciałam zgłosić kradzież służbowego telefonu komórkowego.

- Ale to tak daleko! A mnie potrzebne poświadczenie policji, inaczej operator nie zablokuje telefonu. Czy naprawdę nie możecie państwo załatwić tego tu? - pytałam.

Bezskutecznie. Dyżurny był nieprzejednany. Tłumaczył się brakiem ludzi, ale kiedy dowiedział się, że ma do czynienia z dziennikarzem, zaproponował podwiezienie na Cmentarną... radiowozem.

Odmówiłam, wtedy zaproponował inne rozwiązanie:

- Najlepiej będzie, jeśli pani zadzwoni tam i się umówi z dyżurnym na konkretną godzinę. Byle przed 15, bo później nikt nie wystawi potrzebnego dokumentu - radził policjant.

Okej, zadzwoniłam na drugi dzień. Dyżurny z komisariatu na Cmentarnej, owszem, na spotkanie zaprosił, ale nie od razu. - Zgłoszenie przyjmę, ale na poświadczenie kradzieży i tak nie ma pani co liczyć, bo komendanta już dziś nie będzie.
- To może by pan postawił stempel na dokumencie? - nie ustępuję.

- Może i mógłbym, ale lepiej, żeby to zrobił szef. Zapraszam jutro od 7.30.
Przypomniałam sobie słowa byłego komendanta miejskiej policji w Opolu.
Kiedy likwidowano komisariat na ul. Powolnego, wszystkie media go cytowały: - Mieszkańcy Rynku w ogóle tego nie odczują. Będziemy przyjmować wszystkich nawet z drobnymi przestępstwami - mówił wtedy Jerzy Matlak, były komendant miejskiej policji, a obecny z-ca komendanta wojewódzkiego policji.

Oczywiście po oficjalnym telefonie do komendanta Matlaka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zgłoszenie przyjęto natychmiast. Co ciekawe, zrobił to policjant z komendy miejskiej na ul. Powolnego.

Problem w tym, że nie każdy może dzwonić z nto. Obywatel odsyłany od Annasza do Kajfasza daje sobie zwykle spokój. A wskaźniki wykrywalności drobnych przestępstw się przez to poprawiają. Na papierze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska