Jak zginął Karol Kania? Jest końcowy raport z katastrofy śmigłowca Bell 429, który leciał spod Opola w okolice Pszczyny

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Śledczy minuta po minucie ustalili przebieg lotu, w którym zginęły dwie osoby, a dwie zostały ciężko ranne.
Śledczy minuta po minucie ustalili przebieg lotu, w którym zginęły dwie osoby, a dwie zostały ciężko ranne. archiwum PKBWL
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała końcowy raport w sprawie katastrofy śmigłowca, w której zginął biznesmen Karol Kania i pilot helikoptera. Śledczy wskazali przyczynę wypadku.

Sprawa dotyczy katastrofy helikoptera Bell 429, do którego doszło w nocy z 22 lutego 2021 r. Na pokładzie maszyny obok pilota i dwójki pasażerów znajdował się m.in. milioner Karol Kania, który w Pawłowiczkach rozwinął zakład produkujący podłoża do uprawy pieczarek.

Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych pod przewodnictwem Mieczysława Wyszogrodzkiego przez 1,5 roku badała przyczyny śmiertelnego wypadku. Śledczy minuta po minucie prześledzili przebieg lotu, w którym zginęły dwie osoby, a dwie zostały ciężko ranne.

Feralnego wieczora maszyna znajdowała się we wsi Zagwiździe niedaleko Opola, gdzie Karol Kania miał swoją posiadłość. Biznesmen miał w planach dotrzeć razem z bliskimi w okolice Pszczyny.

Za sterami amerykańskiego Bella 429 zasiadł 51-letni pilot, który miał licencję na tego typu przeloty.

Według zeznań świadka, 22 lutego 2021 r. około godz. 23.00 pilot sprawdził pogodę na docelowym lądowisku. Było tam zainstalowane oświetlenie uruchamiane zdalnie, a podgląd na lądowisko był możliwy przez obraz z kamer przemysłowych. Pilot poinformował właściciela śmigłowca, że muszą wystartować jak najszybciej, bo pogarsza się pogoda.

Do maszyny, poza pilotem i Karolem Kanią wsiadły jeszcze dwie bliskie osoby.

Jak doszło do wypadku helikoptera Karola Kani

Po około 35 minutach lotu, około 23.58, pilot podjął decyzję o przyziemieniu maszyny na lądowisku w okolicy Pszczyny. W tym czasie nad okolicą unosiła się gęsta mgła.

„Pierwsza próba lądowania została zarzucona, gdy pasażerka zwróciła uwagę pilotowi, że zauważyła drzewa w pobliżu helikoptera. Pilot zareagował energicznym zwiększeniem wysokości lotu i przystąpił do wykonania drugiego podejścia” - czytamy w raporcie.

Podczas drugiej próby pilot włączył światło lądowania. Ale to pogorszyło tylko sytuację, bo wokół śmigłowca otoczenie zrobiło się białe od mgły. Chwilę później helikopter zderzył się z drzewami i runął na ziemię.

„Po zderzeniu z ziemią pasażerowie siedzący w kabinie pasażerskiej, mimo poważnych obrażeń, samodzielnie opuścili wrak śmigłowca i oddalili się kilka metrów dalej. Następnie próbowali nawiązać kontakt z pilotem i pasażerem, którzy wciąż byli w kokpicie. Bez powodzenia” - ustalili śledczy.

Wypadek zdarzył się na trudnym, błotnistym terenie. Służby miały problem ze zlokalizowaniem miejsca zdarzenia i dotarciem do poszkodowanych. 80-letni Karol Kania i 51-letni pilot zginęli na miejscu. Dwaj pasażerowie z ciężkimi obrażeniami ciała trafili do szpitala.

Jak ustalili śledczy, maszyna rozbiła się raptem 470 metrów od miejsca, gdzie miała wylądować.

Feralnego wieczora helikopter Karola Kani znajdował się we wsi Zagwiździe. Tam pilot wystartował.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska