MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jessica Ludwiczak z Tarnowa Opolskiego to czołowa bramkarka w Polsce. Jej rozwój znacznie przyspieszyły liczne treningi w męskim gronie

Wiktor Gumiński
Jessica Ludwiczak, absolwentka Pomologii Prószków, przygodę z piłką zaczynała w Skalniku Tarnów Opolski. Aktualnie jest zawodniczką GKS-u Katowice, obecnie 6. drużyny w tabeli Ekstraligi.
Jessica Ludwiczak, absolwentka Pomologii Prószków, przygodę z piłką zaczynała w Skalniku Tarnów Opolski. Aktualnie jest zawodniczką GKS-u Katowice, obecnie 6. drużyny w tabeli Ekstraligi. archiwum prywatne
Pochodząca z Tarnowa Opolskiego Jessica Ludwiczak to jedna z czołowych polskich bramkarek, występująca w ekstraligowym GKS-ie Katowice. Ma też na koncie dwa oficjalne występy w reprezentacji Polski do lat 19. - Gdybym przez trzy lata pobytu w liceum nie trenowała dzień w dzień z chłopakami, prawdopodobnie teraz nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem - mówi zawodniczka.

Jessica miała taką możliwość, ponieważ czasy licealne spędziła w Pomologii Prószków, czyli szkole, która specjalizuje się w szkoleniu czołowych piłkarzy na Opolszczyźnie. Stąd też przebywała wtedy w otoczeniu praktycznie samych chłopców, nabywając dzień po dniu niezwykle cennego doświadczenia.

- To były trzy lata ciężkich treningów, przede wszystkim dlatego, że koledzy byli na zdecydowanie innym poziomie fizycznym niż ja - opowiada Ludwiczak. - Trudno mi było z nimi rywalizować ze względu na dużą siłę ich uderzeń, ale w sumie cieszyłam się, że nie dawali mi przysłowiowych „forów”. Na pierwszym naszym treningu były łącznie trzy dziewczyny, ale spośród nich tylko ja wytrwałam do końca. Pozostałe zrezygnowały po tygodniu. U mnie też zdarzały się momenty, w których musiałam toczyć walkę z samą sobą i zastanawiałam się, czy nie odpuścić. Wtedy jednak powtarzałam sobie, że jeżeli odnajdę się w męskim gronie, to rywalizacja z dziewczynami już nigdy nie będzie dla mnie stanowić absolutnie żadnego problemu.

- Jessica trenowała w roczniku 1996, czyli jednym z najmocniejszych w historii Pomologii - mówi Aleksander Kalbron, który w Prószkowie był zarówno jej trenerem, jak i klasowym wychowawcą. - Nie było jej łatwo, jak każdy miała chwile słabości, ale zarazem też od początku dobrze wiedziała czego chce. U nas nabrała jednak jeszcze dodatkowej ogłady i hardości.

- Funkcjonowanie przez tak długi czas praktycznie wyłącznie w męskim gronie na pewno wymagało od Jessiki odwagi i samozaparcia - dodaje z kolei Konrad Kostrzycki, jej klasowy kolega, obecnie piłkarz 1-ligowej Odry Opole. - Nigdy jednak nie miałem z nią żadnego problemu, jeżeli chodzi o komunikację. Podczas wewnętrznych gier treningowych traktowaliśmy ją tak samo jak wszystkich pozostałych.

Po zapoznaniu się ze specjalną ankietą, przeprowadzoną niedawno przez Pomologię na Facebooku, przekonujemy się, że Jessica rzeczywiście trzymała z chłopakami „sztamę”. Opowiadając o najlepszej anegdocie związanej z pobytem w liceum, zawodniczka wspomina bowiem grupowe wagary, które później kosztowały wszystkich ... tydzień odpoczynku od treningu. W zamian musiała ona z kolegami sprzątać w tym czasie pobliski park.

- Generalnie jednak Jessica była mądrą dziewczyną, bo dobrze radziła sobie nie tylko z grą w piłkę, ale i z nauką - tłumaczy Kalbron. - Pobyt w Pomologii poszerzył jej horyzonty. Naszym założeniem jest nie tylko wyszkolenie zawodnika, ale również zapewnienie mu przyszłości, gdyby kariera piłkarska nie wyszła. Bardzo mnie zatem cieszy, że oprócz gry na najwyższym poziomie w Polsce, Jessica obecnie również jest trenerką młodych bramkarzy w KKS-ie Katowice, a w przyszłości myśli o założeniu własnej szkółki.

Skromny ojciec sukcesu

To właśnie bowiem w akademii bramkarskiej zaczęła się tak naprawdę w 2009 roku piłkarska przygoda wówczas 13-letniej Jessiki. Trafiła ona wtedy pod skrzydła człowieka, którego dziś uważa za najważniejszego w swoim sportowym życiu - Adama Kanię, obecnego trenera bramkarzy Odry Opole.

- Gdyby nie on, również nie miałabym co marzyć o grze na ekstraligowym poziomie - nie ma wątpliwości Ludwiczak. - Przepracowałam z nim wiele lat, to on mnie praktycznie wszystkiego nauczył. Nawet teraz, jeśli jest możliwość, od czasu do czasu spotykamy się na wspólnym treningu. Pozostajemy też w ciągłym kontakcie. Podczas pandemii wysyłał mi indywidualne rozpiski, dzięki którym mogłam efektywnie ćwiczyć w domu i nie wypaść całkowicie z bramkarskiego rytmu.

Pierwszą styczność z grą między słupkami Jessica miała jednak w swoim macierzystym klubie, czyli Skalniku Tarnów Opolski (teraz drużyna występuje pod nazwą GKS Piomar Tarnów Opolski-Przywory).

- Zaczęło się od tego, że często jeździłam na mecze tego klubu z tatą Markiem, który również był w nim bramkarzem - wyjaśnia zawodniczka. - Pewnego dnia stwierdziłam, że też chcę grać w piłkę, więc zaprowadził mnie na trening. Zaczynałam w polu, ale któregoś razu zabrakło nam bramkarza. Postanowiłam się wtedy sprawdzić i od tej pory już z bramki nie wyszłam.

- Jessica to taki typ sportowca, który tylko sobie zawdzięcza, że mimo wciąż młodego wieku już zaszła tak daleko - podkreśla ze skromnością trener Kania. - Kiedy trafiała do mojej akademii zapowiadała się na wysoką dziewczynę (teraz jej wzrost to 185 cm - przyp. red) i było widać, że ma dobrze rozwinięty aparat ruchów. To pozwalało nam sprawnie przejść do pracy nad technikami bramkarskimi, ale z drugiej strony nie była ona też klasycznym „samorodnym talentem”. Do wszystkiego musiała dojść ciężką pracą. Ja ją tylko w pewien sposób ukierunkowałem pod względem technicznym, taktycznym czy też mentalnym.

Dużą zasługę, jaką w rozwoju piłkarskim Jessiki odegrał Kania zauważa jednak także Aleksander Kalbron.

- Dzięki niemu przychodząc do nas miała już postanowione solidne fundamenty, w postaci wysokich jak na swój wiek umiejętności - zaznacza. - Dlatego też właśnie nie miała obaw przed trenowaniem z chłopakami. Kosztowało to ją dużo zdrowia, ale była tego świadoma i dzięki odpowiedniemu charakterowi zaszła na poziom Ekstraligi.

Lepiej zawsze być rozgrzanym

Zanim Ludwiczak jednak po raz pierwszy trafiła do klubu występującego na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, jakim był w sezonie 2015/16 AZS PWSZ Wałbrzych, meczowe szlify zbierała w dwóch drużynach z Opolszczyzny: Unii Opole oraz Rolniku Głogówek. Choć w obu tych ekipach była wyróżniającą się postacią, w Wałbrzychu musiała zadowolić się rolą drugoplanową. Jej rywalką do miejsca w składzie była bowiem ówczesna reprezentantka Polski Daria Antończyk.

- Daria była wtedy chyba najlepszą polską bramkarką, więc miałam świadomość, że jadę do Wałbrzycha przede wszystkim się od niej uczyć - mówi Ludwiczak. - Samo trenowanie u jej boku było dużym zaszczytem. Miałyśmy dobry kontakt i pamiętam do dziś, jak przed spotkaniem z Medykiem Konin, wtedy mistrzem Polski, powiedziała do mnie „grzej się”. Zareagowałem na to śmiechem, na co usłyszałem „naprawdę, grzej się”. I jak się później okazało, Daria musiała opuścić boisko za czerwoną kartkę i schodząc rzekła do mnie raz jeszcze z uśmiechem „mówiłam ci, że masz się rozgrzewać”. Choć tamten mecz wysoko przegrałyśmy, ze względu na tą sytuację będę go jeszcze długo pamiętać.

Generalnie jednak czas spędzony w Wałbrzychu, jak i późniejszy roczny pobyt w Górniku Łęczna nie obfitowały dla Jessiki w występy ligowe. Między słupkami na dobre zadomowiła się dopiero w swoim obecnym klubie, czyli GKS-ie Katowice, zajmującym aktualnie 6. miejsce w tabeli kobiecej Ekstraligi.

Jej udane występy w GKS-ie nie przeszły bez echa nawet za granicą. Latem 2019 roku była ona bowiem na testach w dwóch niemieckich klubach: Turbine Poczdam oraz FC Koeln.

„Zyskała” pięć lat

- Postawiliśmy sobie z moim menadżerem cel wyjazdu za granicę - mówi Jessica. - Najpierw byłam na 3-dniowych testach w Turbine, gdzie mogłam podziwiać bardzo dobrą niemiecką bramkarkę Lisę Schmitz, która jednak odchodziła do Montpellier. Po odbyciu paru treningów zostałam zaproszona na rozmowę, podczas której zapowiedziano mi jednak, że pełniłabym tylko rolę zmienniczki. W Turbine zamierzali bowiem konsekwentnie stawiać na swoją wychowankę.

Taka sytuacja nie satysfakcjonowała Ludwiczak. Podczas jej rozmów z klubem z Poczdamu doszło też jednak do nietypowej sytuacji.

- Nie wiem, jak to się stało, ale w moim CV wkradł się błąd w dacie urodzenia. Zamiast właściwego rocznika 1996 wpisany był 1991 - wspomina. - Zmieniło to jednak tylko tyle, że nawet włodarze Turbine sami powiedzieli, iż skoro jestem młodsza o pięć lat niż myśleli nie chcą zabierać mi kariery. Bardzo doceniłam takie podejście. Miesiąc później pojawił się temat FC Koeln, będącego wtedy beniaminkiem Bundesligi.

Transfer do zespołu z Kolonii był znacznie bliższy powodzenia, jednak negocjacje „wysypały się” praktycznie na ostatniej prostej.

- Miałam tam zapewnienie ze strony trenera bramkarzy, że stać mnie na walkę o pierwszy skład - tłumaczy Ludwiczak. - Praktycznie byliśmy już dogadani, ale ostatecznie do podpisania umowy nie doszło. Wszystko rozbiło się o szczegóły finansowe.

- W przyszłości Jessica będzie gotowa na wyjazd zagraniczny - zapewnia Adam Kania. - Najważniejsze, że w GKS-ie Katowice otrzymuje szansę regularnego grania, bo przez to może konsekwentnie wzmacniać przede wszystkim pewność siebie. Jeżeli z czymś miała do tej pory problem, to właśnie z komunikacją na boisku. Nigdy nie była bowiem charakterem dominującym, musiała przełamywać swoje bariery. To jednak rzecz, którą można nabyć i Jessice wychodzi to coraz lepiej.

- Też pamiętam Jessikę jako osobę raczej rozważną i stonowaną - wspomina Konrad Kostrzycki. - Nigdy nie wychodziła przed szereg, nie rzucała się w oczy, ale cały czas sumiennie wykonywała swoje zadania. Jak widać taki sposób pracy Jessice odpowiadał, bo dotychczasowe jej osiągnięcia mówią same za siebie.

Znać idolkę nie tylko ze zdjęcia

Jednym z największych marzeń Ludwiczak pozostaje powołanie do seniorskiej reprezentacji. W swoim dorobku ma na razie dwa oficjalne występy w kadrze do lat 19, ale nie zamierza na tym poprzestać.

Trwa głosowanie...

Czy Jessica Ludwiczak doczeka się występu w seniorskiej reprezentacji Polski?

- Pojawiło się zainteresowanie moją osobą przed marcowymi meczami eliminacji do mistrzostw Europy 2021 z Mołdawią i Azerbejdżanem - nie ukrywa bramkarka. - Skontaktował się ze mną kierownik reprezentacji, rozmawialiśmy nawet o wyrobieniu wizy, ale ostatecznie powołania nie dostałam. Skoro jednak doszło do rozmowy, to chyba nie jestem wcale tak daleko od kadry. Muszę po prostu udowadniać kolejnymi występami, że zasługuję na swoją szansę. Bardzo chciałabym bliżej poznać swoją idolkę, Katarzynę Kiedrzynek. Na razie moja znajomość z nią ogranicza się tylko do wspólnego zdjęcia - podsumowuje z szerokim uśmiechem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska