Jesteśmy odcięci od świata

Beata Szczerbaniewicz
Tym dziewczynkom robotnicy przenieśli rowery przez rowy.
Tym dziewczynkom robotnicy przenieśli rowery przez rowy.
Dzieci, jadąc do szkoły, muszą na plecach przenosić rowery przez wykopy, starsze osoby już w ogóle nie wychodzą poza podwórko...

Tak się nie da żyć - skarży się Beata Górska z bloku przy ulicy Gogolińskiej. - Z jednej strony wykopy na trzy metry, druga - zastawiona ciężkim sprzętem budowlanym. A w środku, na budowie my mieszkamy odcięci od świata. Aż strach pomyśleć, co by było, jakby tu się zdarzył jakiś wypadek, nikt nie dojedzie, ani karetka, ani straż pożarna... Nie wspomnę już o szambowozie, który też do nas nie dojedzie, nie wiem, co zrobimy, jak się ścieki zaczną przelewać.

Rzecz dotyczy przebudowywanej drogi numer 424 z Malni do Gogolina, która stanowi połączenie węzła autostradowego "Gogolin" z drogą 423 kierunek Opole. Jako nie odpowiadająca standardom dróg wojewódzkich (wąska na 3,5 metra, czyli wymagająca dwukrotnego poszerzenia) została ona rozebrana i jest budowana praktycznie od nowa. Jak mówią mieszkańcy Gogolińskiej, gdy rozpoczynano inwestycję na początku września, wykopy były tylko przy domach i "dało się przecisnąć", ostatnio nie jest to jednak możliwe ani autem osobowym, ani rowerem, a na piechotę - tylko dla sprawnych fizycznie. Jak mówi emerytka Róża Smandzik, przez tę budowę nie chodzi ani do kościoła, ani do lekarza, ani do sklepu.
- Ja jestem sprawna, ale niech pani spróbuje przejść przez te wykopy po deszczu - mówi Brygida Knabel. - Trzeba by mieć gumofilce do kolan.

- Najgorsze jest to, że nas nie informują, gdzie i co będą robić - dodaje Górska. - Rano przejechałam jeszcze z dzieckiem do przedszkola, ale okazało się, że wrócić już się nie da.
- Do niedawna jeszcze mieliśmy do wyboru dziką drogę z wybojami przez las i torowisko, ale jak widać, tam też już zaczynają ryć i od jutra będziemy mogli już poruszać się tylko droga powietrzną - żartuje pani Alicja.
Mieszkańcy odciętych od drogi trzech bloków oraz czterech domków jednorodzinnych kilkakrotnie wzywali na interwencję straż miejska i policję. Jak mówią - bezskutecznie.
- Zawiadomiłem naszego inspektora nadzoru i powiedział mi, że wszystko jest w porządku, bo jest zapewniony dojazd od strony Malni - tłumaczy Dariusz Piliszko, kierownik robót kanalizacyjnych z firmy PRIM. - I tak też powiedziałem funkcjonariuszom. Nie mamy sobie nic do zarzucenia, pracujemy etapami, jak rano kopiemy dziurę, to wieczorem ją zasypujemy, zresztą najbardziej uciążliwe roboty już się kończą.
Ludzi z Gogolińskiej argument o przejeździe z jednej strony tylko rozjusza: dojazd od strony Malni jest, ale tylko w nocy, gdy nie ma robotników.
Robotnicy zaś oburzają się pomówieniem o brak informacji i współpracy:

- Oni na nas nasyłają policję, a my przecież staramy się jak możemy im pomagać - mówi jeden z robotników z PRIM-u. - Osobiście chodziłem po domach wołać ich, by wyjeżdżali, bo zaraz będziemy kopać, dwa razy wyciągaliśmy z błota "malucha" tej pani, która się najbardziej awanturuje. Dzieciom pomagamy przenosić te rowery, jak jadą do szkoły...Więcej zrobić nie możemy, projektant nie przewidział tymczasowego objazdu na czas prac.
Krzysztof Kudryński, naczelnik wydziału budowy Zarządu Dróg Wojewódzkich, był zdziwiony informacją o skargach sąsiadów budowy. Jak mówi, do ZDW nie wpłynęła żadna interwencja:
- Przy tego typu inwestycjach zawsze występują utrudnienia, oczywiście mamy obowiązek zapewnić dojazd mieszkańcom, choć czasem z przyczyn technologicznych bywa to trudne - mówi Kudryński. - Pojadę tam na miejsce i osobiście sprawdzę zasadność tych żali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska