Kary mogą być dotkliwe

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Łada samara trafiła na złomowisko z tablicami rejestracyjnymi.
Łada samara trafiła na złomowisko z tablicami rejestracyjnymi.
Zamiast oddać do legalnej stacji demontażu, niektórzy wolą stary samochód odsprzedać na złom. Będzie ich to jednak drogo kosztować.

- Nie ma tygodnia, żeby nie przyszedł do mnie ktoś z propozycją sprzedania na złom starego samochodu - opowiada właściciel jednego z punktów skupu metali w powiecie prudnickim. - Odmawiam, bo nie mam na to pozwolenia. Ale widzę, że inni kupują.

Stara łada samara, na fotografii obok, została przez właściciela sprzedana za 50 złotych. Nabywca nawet jej nie rejestrował na siebie, tylko od razu zawiózł na złom i sprzedał za ponad 500 zł. Zarobił, ale niedługo może gorzko pożałować.

- Słyszałem, że są ludzie, którzy skupują stare wozy, a potem rozbierają je na części gdzieś w starych stodołach, nie patrząc na wymogi ochrony środowiska - opowiada Jan Panek, właściciel legalnej stacji demontażu w Prudniku. - Skala tego zjawiska jest coraz większa. Ludzie chcą zarobić.

Jan Panek przyjmuje samochód do demontażu bez żadnej opłaty. Bezpłatnie dowozi go w promieniu 20 kilometrów. Warunek jest jeden - zgodnie z przepisami pojazd musi być kompletny. Nie wolno niczego wymontowywać. Jeśli waga samochodu nie zgadza się z wagą wpisaną do dowodu rejestracyjnego, punkt demontażu pobiera 10 zł opłaty za każdy brakujący kilogram.
- Niektórzy próbowali mi wcisnąć niekompletne auto, bo np. rozebrali zderzaki na złom - opowiada Panek. Jeden właściciel to nawet klękał, żebym mu wydał zaświadczenie o skupie. Nie mogę tego zrobić. Bez zaświadczenia starostwo nie wyrejestruje samochodu.

Dla właściciela złomowanego pojazdu problem pojawia się, gdy zaczyna go ścigać Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Fundusz, reprezentujący firmy ubezpieczeniowe, wyłapuje pojazdy ciągle zarejestrowane, za które nikt nie płaci obowiązkowego ubezpieczenia OC. I nakłada kary za brak ubezpieczenia - dla "osobówek" prawie 2 tys. rocznie.

- W ciągu roku zgłasza się do nas kilkanaście osób, które dostały karę z UFG. Zazwyczaj tłumaczą się, że przez niewiedzę sprzedały swój samochód na złom, ale nie mają stosownego zaświadczenia. - mówi Antoni Kluczyński w prudnickiego wydziału komunikacji.

Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest... zapłacenie dodatkowo tysiąca złotych opłaty za wyrejestrowanie trwale utraconego pojazdu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska