Klęska referendum w Nysie. Do urn poszło... 6 procent uprawnionych do głosowania

fot. Klaudia Bochenek
Na piątkowym wiecu przedreferendalnym spotkali się przeciwnicy prywatyzacji nyskiego rynku. Na zakończenie spotkania osprejowany i przewrócony został stojak reklamowy komitetu antyreferendalnego.
Na piątkowym wiecu przedreferendalnym spotkali się przeciwnicy prywatyzacji nyskiego rynku. Na zakończenie spotkania osprejowany i przewrócony został stojak reklamowy komitetu antyreferendalnego. fot. Klaudia Bochenek
Przeciwnikom prywatyzacji nyskiego rynku nie pomogły ani wiece, ani demolka reklamy komitetu antyreferendalnego.

Referendum? To dzisiaj?! Jaka szkoda, że zapomniałem... - uśmiechnął się znacząco pan w wieku około 50 lat spacerując w niedzielę po nyskim rynku.

Bojkotował w ten sposób referendum, o które od miesięcy zabiegał komitet protestujący przeciwko sprzedaży i prywatyzacji kilku działek w rynku.

Komitet, w którym zasiada m.in. Janusz Sanocki, były burmistrz Nysy, ma w zanadrzu ma jeszcze jedno referendum przewidziane na 11 kwietnia.

Zobacz: Nysa w Regiopedii

Tym razem nysanie mają opowiedzieć się w sprawie odwołania burmistrz Jolanty Barskiej i całej rady.

- Cienko widzę to następne głosowanie, skoro niedzielna frekwencja była tak żałosna - dodaje pani Ewa z Nysy, która również nie wzięła udziału w niedzielnym referendum.

Do urn poszło niecałe 6 procent mieszkańców Nysy uprawnionych do głosowania. Aby referendum było ważne - zagłosować musiałoby minimum 30 procent (czyli około 15 tys. nysan).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska