Kobieta to istota i myśląca, i czująca

Redakcja
Sejm przegłosował, że będzie pracować nad restrykcyjną ustawą „stop aborcji”. No i od tygodnia wrze. I słusznie. Bo Sejm wyciągnął demony przeszłości, i to z najgłębszych kręgów piekieł. Przecież aborcyjne dyskusje już raz podzieliły nasz naród - Polki, ich mężów i partnerów, ich rodziny i przyjaciół - na dwa obozy: tych, co są za, oraz tych, co przeciw prawu do aborcji.

Były marsze. Były apele. Były billboardy z fragmentami wyskrobanego płodu. Były zdjęcia noworodków bez mózgu, które kilka dni po przyjściu na świat konały, bo nigdy nie miały szans przeżyć, o czym zresztą wiadomo było od kilku miesięcy, ale znalazł się ktoś - nie nazwę go lekarzem - kto odmówił ciężarnej, przerażonej kobiecie prawa do aborcji.

No więc to wszystko już było. Jednak wtedy wypracowano, co ważne - przy udziale Kościoła, najbardziej sensowny w tamtym czasie - i sądzę, że w obecnym także - kompromis w sprawie aborcji. Jest ona zakazana, z wyjątkiem, gdy ciąża zagraża życiu kobiety, życiu dziecka, była efektem gwałtu… Ten przypieczętowany ustawą stan to coś więcej niż złoty środek, niż pogodzenie dwóch racji czy salomonowe wyjście z sytuacji.

To było zakończenie narastającej światopoglądowej wojny polsko-polskiej. Wyniszczającej i zatruwającej.

Ale obecnie rada mędrców i - napiszę jak skrajna feministka, którą nie jestem - mędrczyń (bo warto podkreślić, że w gronie tym są kobiety) - kompromisu nie uznaje. Fakt: gdy ma się zdecydowaną większość i całą władzę w garści, pokusa jest spora, aby odrzucać „rozwiązania środka”, a narzucać rozwiązania jedynie słuszne. To także już w historii przerabialiśmy. Sęk w tym, że teraz rada mądrych pań i panów chce majstrować nie tylko w brzuchach kobiet, ale i w ich sumieniach i podstawowych prawach człowieka do podejmowania decyzji w najistotniejszych życiowych sprawach. Bo decyzja o aborcji to wcale nie prosty schemat: „Bzyknęłam się głupio, wiec usunę!”. Często trzeba rozważyć: Czy przetrwam poród, czy skonam wraz z życiem, które zaczyna powstawać? A może dziecko przeżyje, tylko że ja umrę i osierocę je oraz starsze rodzeństwo? Albo po prostu stwierdzić: Chcę żyć! To proste i bliskie wszystkim pragnienie też może oznaczać, że inne życie nie będzie się rozwijać...

Jakby tego było mało - w projekcie straszy się kodeksem karnym te panie, które jednak zdecydują się w podziemiu aborcyjnym (bo to oczywiście rozwinie się jeszcze lepiej niż obecnie) przerwać rozwój nowej istoty. Za kraty pójdą panie, które zdecydują się nie rodzić, bo nie wierzą w cuda - a na pewno nie ma takiego cudu, że ciąża pozamaciczna zakończy się szczęśliwym porodem.

Traktuje się kobietę nie jak człowieka z jego przyrodzonymi prawami do wolności poglądów i decydowania o sobie, ale jak przedmiot. Dlatego projekt „stop aborcji” powinien przepaść - i to dokładnie tak samo, jak przepadł przeciwstawny mu projekt liberalizacji prawa aborcyjnego „ratujmy kobiety”. Odłóżmy na bok kwestie związane z opieką i edukacją seksualną. „Ratujmy kobiety” przede wszystkim zakładał swobodne prawo do przerywania ciąży do 12. tygodnia jej trwania. To typowe przegięcie w przeciwnym kierunku. Owszem, są cywilizowane kraje, gdzie takie prawo istnieje. To kraje tej „szybszej” Europy, którą wciąż ponoć ścigamy. I... w krajach tych nie ma już obywateli chorych nie tylko na zespół Downa, ale na wszelkie inne poważne choroby genetyczne, które można wykryć na etapie ciąży. Dlaczego tych ludzi nie ma? Bo się nie rodzą. Dlaczego? Bo zostali wyskrobani.

Czy tego chcemy?

Czarny poniedziałek to niekoniecznie protest przeciwko odrzucaniu prawa do aborcji. Czarny poniedziałek to wołanie kobiet: Zostawcie nas same z tym życiowym pytaniem! Umiemy decydować. Bo kobieta to człowiek: istota i myśląca, i czująca.Nie wiecie tego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska