"Koguty" bez widełek

Michał Wandrasz
Najłatwiej przepłacić za kurs, wsiadając do taksówek stojących przed dworcem PKP.
Najłatwiej przepłacić za kurs, wsiadając do taksówek stojących przed dworcem PKP.
Opolski rynek taksówkowy jest na tyle uporządkowany, że nie ma potrzeby wprowadzania urzędowych stawek za usługi taxi.

W ostatnich dniach batalię o uwolnienie cen za przejazd przegrali taksówkarze warszawscy. Stolica, gdzie funkcjonuje około 10 tysięcy taksówek, jest jednak jednym z nielicznych, o ile nie jedynym polskim miastem, gdzie samorząd wprowadził takie ograniczenia cenowe. Zrobiono to, chcąc ukrócić działalność tak zwanych mafii taksówkowych, czyli grup taksówkarzy-naciągaczy polujących na nieświadomych pasażerów przede wszystkim w okolicach dworców kolejowych i lotniska.

- W Opolu nie ma konieczności wprowadzania odgórnie maksymalnych cen za usługi taksówkowe, bo nie ma u nas mafii - mówi Jan Zaprzał, naczelnik Wydziału Komunikacji Urzędu Miejskiego w Opolu. - Ostatnie takie przymiarki do wprowadzenia widełek cenowych były trzy lata temu, ale nie zyskał ten pomysł aprobaty zarządu miasta. Przypadki drastycznego zawyżania cen przez taksówkarzy niezrzeszonych w korporacjach zdarzają się sporadycznie. Nawet jeżeli ktoś karze sobie za usługę zapłacić więcej niż w taksówce korporacji, to cena jest większa o 20-30 procent, a nie o kilkaset, jak to się zdarza w Warszawie. Trudno zresztą mówić o zawyżaniu cen, bo one są umowne. Jeden może jechać za taką stawkę, a drugi za inną.

Najłatwiej przepłacić za kurs, wsiadając do którejś z taksówek stojących pod dworcem PKP Opole Główne. Właśnie tam oczekuje na klientów wysiadających z pociągów większość taksówkarzy niezrzeszonych w żadnej korporacji radio-taxi. Fakt, że nie realizują zamówień przez radio i robią dziennie mniej kursów od swych zrzeszonych kolegów, rekompensują sobie właśnie wyższymi stawkami.
- Mamy wolny rynek i trzeba być po prostu świadomym, do jakiej taksówki się wsiada i ile możemy zapłacić za kurs - mówi Roman Kafara, prezes "Radio Taxi 919". - Klient ma prawo wyboru, a za nieświadomość trzeba płacić. Zdarzają się oczywiście przypadki, gdy ktoś z niezrzeszonych dołoży klientowi "z grubej rury", ale tacy ludzie trafiają się w każdym środowisku i nie można generalizować. Uważam jednak, że większość pasażerów jest świadoma, z jakich taksówek warto korzystać.
- Osobiście wolałbym, aby wprowadzono maksymalne ceny, bo uporządkowałoby to rynek i nie byłoby żadnych "przegięć" typu 10 złotych startowego - uważa z kolei Tomasz Simowanyk, prezes "Halo Radio Taxi". - W tej chwili taksówkarze działają na granicy opłacalności, bo obroty są mniejsze niż na przykład trzy lata temu. Nie możemy jednak drastycznie podnieść cen, bo odejdą klienci i liczba kursów jeszcze spadnie. Stawka za kilometr nie jest nawet zła, ale taksówkarz musiałby zrobić dziennie 10-12 kursów, żeby ten interes był opłacalny. Tymczasem średnio robi się w ciągu dnia około 5 kursów.

W Opolu jeździ aktualnie 435 taksówek osobowych, z czego około trzystu jest zrzeszonych w ośmiu znaczących korporacjach radio-taxi. Większość taksówkarzy "korporacyjnych" niechętnie patrzy na konkurencję tzw. słupkowych, czyli taksówkarzy niezrzeszonych, uważając, że ich wyższe ceny odstraszają klientów od wszystkich taksówek. Jak szacują taksówkarze zrzeszeni, różnice w cenie za kurs z jednego końca Opola na drugi w zależności od korporacji wynosić mogą 5-7 złotych.
- Każdego taksówkarza obowiązuje posiadanie w widocznym miejscu w aucie cennika i niedawno straż miejska, policja i PIH przeprowadziły kontrolę pod tym kątem - mówi naczelnik Zaprzał. - Wykazała ona, że opolscy taksówkarze są zdyscyplinowani i przestrzegają obowiązujących przepisów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska