Komandosi z Opola. Jak wygląda codzienna praca ludzi do zadań specjalnych
Gdybyśmy spojrzeli na liczby, to okazałoby się, że komandosi stanowią raptem promil na tle „zwykłych” funkcjonariuszy. - Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, ale ze wsparcia antyterrorystów korzysta nie tylko policja – zdradza Bartłomiej Pater. - Jeśli na przykład Krajowa Administracja Skarbowa rozpracowuje dużą grupę wyłudzającą podatek VAT - a istnieje podejrzenie, że członkowie mogą mieć broń lub materiały wybuchowe - to do gry wchodzą komandosi. Podobnie jest w przypadku działań prowadzonych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wyobraźmy sobie na przykład konflikt rodzinny, w trakcie którego któryś domowników bierze bliskich jako zakładników. Trzyma ich pod bronią, albo grozi wysadzeniem w powietrze wielorodzinnego budynku. Wcale nie są to abstrakcyjne sytuacje. One zdarzały się w kraju.
– Moim zdaniem brakuje wykorzystania potencjału naszych komandosów w projektowaniu regionalnej polityki bezpieczeństwa – ocenia specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Opolskiego. - Pokazuje się ich na święcie policji, bo to widowiskowo wygląda, gdy faceci w kominiarkach zjeżdżają po linach i rzucają granatami hukowymi…
Jak zagospodarować taką jednostkę gdy nie dzieje się nic niepokojącego?
- Pozwalając się komandosom szkolić, ale nie wyłącznie w dużych miastach – mówi dr Bartosz Maziarz. - Terroryzm to nie tylko uderzenie samolotów w wieże World Trade Center, ale również atak nożownika w centrum handlowym w Kluczborku. Dlatego dobrze by było, gdyby komandosi mogli sprawdzić się nie tylko w Opolu, ale tez w Zdzieszowicach, Ozimku czy Krapkowicach. Punktem wyjścia jest uświadomienie sobie, że ryzyko ataku dotyczy każdego z nas. Może zamiast kupować kolejny narkotest, warto wygospodarować też pulę pieniędzy, które pozwolą doposażyć antyterrorystów.