- Czy przy takim zalewie rynku przez masowe towary, jest jeszcze miejsce na rękodzieło i wyroby rzemieślnicze?
- Polska gospodarka wygląda teraz zupełnie inaczej niż przed laty. Kiedy rynek był ubogi i zawsze brakowało na nim towarów, rzemieślnicy uzupełniali przemysł państwowy i prowadzili usługi, których nikt inny nie potrafił właściwie zorganizować. Teraz rynek jest zalany towarem, ale i my mamy w nim swoje miejsce. Firmy odzieżowe szyją tylko na modelki, a krawiec albo mistrz futrzarski dopasuje odzienie do każdej, najbardziej nawet nietypowej sylwetki. Tylko rzemieślnik podejmie się wykonania okien do starego budynku, z których każde ma inny wymiar. Tylko on wykona dobrą perukę z prawdziwych włosów, naprawi buty, przerobi futro...
- Czy to oznacza, że jest teraz zapotrzebowanie na każdą rzemieślniczą wytwórczość?
- Wiele branż prosperuje dobrze. Kowale nie podkuwają wprawdzie koni, ale za to robią kraty, balustrady i meble z metalu. Niektóre branże rzemieślnicze jednak kurczą się i zanikają. Mamy już tylko w regionie jednego bednarza, niewielu pozostało czapników, kobiety, które umieją robić kapelusze, mają mało zamówień. Podobnie jest z zegarmistrzami, którzy ratują się handlem. Wygląda na to, że nie wszystkie zakłady przetrwają.
- Co oprócz braku zamówień zagraża rzemiosłu?
- Nie służy nam zrównanie rzemiosła z innymi podmiotami działalności gospodarczej. Mogą ją prowadzić nawet ludzie bez zawodu. Rzemieślnikiem zostaje się po kilkuletnim szkoleniu pod okiem mistrza. Tylko że teraz nie opłaca im się zatrudniać i szkolić młodych ludzi. Obciążenia na ZUS są tak duże, a rentowność zakładów ciągle spada, zamówień jest mniej, bo wokół coraz większe bezrobocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?