- Pierwszy raz słyszę o tych zarzutach, więc trudno mi się do nich odnieść - mówi Iwona Rajca-Biernacka, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Opolu, i odsyła nas do Narodowego Centrum Krwi w Warszawie. Ale tam sekretarka odmawia połączenia z dyrekcją i każe wysłać pytania mejlem. Odpowiedź nie nadchodzi.
W ankiecie, którą trzeba wypełnić przed każdorazowym oddaniem krwi, pojawił się zapis, że może ona zostać sprzedana koncernom farmaceutycznym z przeznaczeniem na leki. Jeśli ktoś chce zostać dawcą, musi podpisać taką zgodę.
- Oddaję krew od 10 lat i robię to wyłącznie z humanitarnych pobudek, nawet mi nie przyszło do głowy, że może ona być przedmiotem handlu - pisze na jednym z forów internetowych anonimowy krwiodawca. Podobnych wpisów przybywa.
- Ja oddaję krew raz na 2-3 miesiące, licząc, że komuś się przyda - twierdzi Włodzimierz Kominek, honorowy krwiodawca z Kędzierzyna-Koźla, który przekazał już 52 litry cennego leku. - Nie wiem, co się z nią potem dzieje. Pierwszy raz o tym wszystkim słyszę.
Wprowadzenie dodatkowego zapisu w ankiecie zasugerował Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie.
- Ludzie muszą wiedzieć, w jakim celu oddają krew, żeby nie było nieporozumień - wyjaśnia prof. Magdalena Łętowska, zastępca dyrektora instytutu ds. transfuzjologii. - Nie sprzedaje się firmom farmaceutycznym krwi, tylko nadwyżki osocza. Każdy cywilizowany kraj tak postępuje.
Co na to krwiodawcy? Ile firmy farmaceutyczne płacą za litr osocza? - czytaj we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?