Lechoń wciąż aktualny

Zbigniew Górniak
A może właśnie zachowanie Polaków w trakcie referendum unijnego świadczy o tym, że zaczęli oni podchodzić do życia poważnie, rozsądnie i bez zbędnej obywatelskiej egzaltacji?

A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę... To zawołanie poety Jana Lechonia z wiersza "Herostrates" stało się sławne w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy to w Polsce, która posiadła właśnie była świeżutką niepodległość, nastąpił wysyp patriotycznych nudziarzy - publicystycznych, poetyckich, prozatorskich.
Przypomniał mi się ten cytat, gdy czytałem poreferendalne komentarze, gęsto przeplatane nitką krytyki w stosunku do współobywateli, którzy z oddaniem swego głosu zwlekali w dwa pamiętne weekendowe dni do ostatniej chwili - czyli do niedzielnego wieczoru. Jakież to polskie! - kiwali swymi mądrymi łbami publicystyczni wyjadacze. - Jakież to dla nas charakterystyczne, tak się zerwać na ostatnią chwilę. A najpierw napędzić porządnego stracha elitom swą zaledwie 17-procentową frekwencją w sobotę. Proszę sobie wyobrazić tę trwogę w duszy polskiego euroaktywisty: oto czeka już na niego w Brukseli miękki, ciepły fotelik, szacowany na jakieś 8 tysięcy euro miesięcznie (plus diety, plus dojazdy, plus komóra, plus fura, plus może nawet i skóra?), a tu rodacy zamiast klęczeć przed urną, obracają sobie spokojnie kiełbaski na grillu... Cóż innego, jeśli nie slogan o polskiej nieodpowiedzialności, ma taki wystrachany aktywista do publicznego wygłoszenia?
Otóż śmiem się nie zgodzić z tymi opiniami. A może właśnie zachowanie Polaków w trakcie referendum unijnego świadczy o tym, że zaczęli oni podchodzić do życia poważnie, rozsądnie i bez zbędnej obywatelskiej egzaltacji? Po pierwsze, 7-8 czerwca to był weekend bardzo upalny. W takie dni każdy, kto dba o siebie, siedzi albo nad wodą, albo w zacienionym pokoju z nogami w misce wody. W taki skwar traci aktualność powiedzenie, że co masz zrobić jutro, zrób dziś.
Po drugie - po co się spieszyć, skoro i tak wiadomo było, że lokale będą otwarte i dla wszystkich starczy kartek? To tak, jakby przyjść na peron na godzinę przed odjazdem pociągu. I cóż z tego, że pojedzie ten pociąg do samej aż Brukseli? Wiadomo, że i tak przyjedzie, ale i wiadomo, że nie wszyscy dostaną w nim dobrą miejscówkę, bo te lepsze siedzenia zostały już zarezerwowane przez nasz żywioł polityczny, zwany systemem partyjnym - wraz z rodzinami. Niektórzy będą do tej Brukseli podróżować na zderzakach - i to by było po trzecie.
Jojczenie zatem i kwękanie, że Polacy zbyt lekko sobie podeszli do unijnego referendum jest typową reakcją elit, przekonanych o swej wyższości nad resztą ciemnego społeczeństwa. Polacy po prostu zaczęli zachowywać się normalnie: zaczęli szanować swój czas, swój wypoczynek, swoją benzynę i swoje nerwy. Całkiem rozsądna postawa: chcieli po prostu zobaczyć najpierw wiosnę, a dopiero potem Polskę i jej nową wychowawczynię - Europę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska