Walczący o utrzymanie Rajfel przyjechał z zamiarem zdobycia punktu. Trener Mieczysław Agafon desygnował pięciu pomocników i tylko jednego napastnika. Gospodarze nie potrafili się przebić przez zasieki obronne. - Goście postawili na defensywę - komentował Dariusz Kaniuka, trener miejscowych. - Zagęścili środek pola. Musieliśmy grać skrzydłami, co na wąskim boisku nie było łatwe.
Przyjezdni groźnie kontratakowali. W 12. min szarżującego Michała Nogę nieprzepisowo powstrzymał Marcel Surowiak. Z rzutu wolnego uderzył Dawid Dziambor, ale dobrze interweniował Mateusz Żebrowski. W 39. min goście powinni prowadzić. W zamieszaniu odnalazł się Damian Rybitwa, ale trafił w słupek. - Widziałem futbolówkę w siatce - mówił Rybitwa. - Szkoda tej sytuacji, bo mecz mógłby się potoczyć inaczej.
Po przerwie inicjatywę przejęła drużyna z Leśnicy. Sporo ożywienia wniósł Mateusz Bukowiec, który mecz rozpoczął na ławce. - To kara za niesubordynację w spotkaniu z Ruchem - wyjaśniał Kaniuka. - Mateusz dostał wtedy czerwoną kartkę i osłabił zespół. Kubeł zimnej wody dobrze na niego podziałał.
W 49. min Bukowiec zagrał do Surowiaka, ten dośrodkował, a bramkę zdobył Stanisław Wróbel. - Taki zawodnik jak Staszek to skarb - mówił szkoleniowiec gospodarzy. - Rozegrał słabsze zawody, ale nie zawiódł w najważniejszym momencie. Miejscowy poszli za ciosem i podwyższyli za sprawą Damiana Sadowskiego. Napastnik przegrał pojedynek z Michałem Podolakiem. Bramkarz gości przejął piłkę przed polem karnym, lecz zagapił się, Sadowski odebrał futbolówkę i z 20 metrów trafił do siatki.
- Najpierw zachowałem się jak profesor, później jak frajer - tłumaczył Podolak. - Nie spodziewałem się, że rywal wykaże się sprytem. Sadowski, wychowanek GKS-u Katowice, trafił po raz pierwszy dla nowej drużyny. - Dlatego bramka cieszy szczególnie - relacjonował strzelec. - Martwi skuteczność, bo powinienem strzelić w pierwszej próbie.
Po stracie drugiego gola śmielej zaatakowali goście. Niecelnie uderzali jednak Bartłomiej Kobiera i Michał Noga. Więcej precyzji zachował w ostatniej minucie Rybitwa, który głową pokonał Żebrowskiego.
- To bramka na otarcie łez - powiedział stoper Rajfela. - Na wyrównanie zabrakło czasu i sił. - Mogliśmy przynajmniej zremisować - mówił Podolak. - Nie mamy rasowego snajpera. Takim był Grzegorz Włoch. Po jego odejściu powstała luka, którą trudno zapełnić. Naszym napastnikom brakuje instynktu. Piłkarze Rajfela na boisko wyszli z 10-minutowym opóźnieniem. - To forma protestu przeciwko niewypłacalności klubu - wyjaśniał Podolak, kapitan drużyny. - Sytuacja ostatnio poprawiła się, ale zaległości wciąż sięgają kilku miesięcy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?