Lubię seksmisję

fot. Sławomir Mielnik
Beata Olejnik: Robimy akcję dla kobiet, bo jest im ciężej.
Beata Olejnik: Robimy akcję dla kobiet, bo jest im ciężej. fot. Sławomir Mielnik
Rozmowa z Beatą Olejnik, opolska koordynatorką akcji Akacja

Ważne

Ważne

Gdzie zgłaszać kandydatki do Akacji

www.fpp.org.pl
Fundacja "Partners" Polska
ul. Górnickiego 3/10a, 02-263 Warszawa,
tel.: 022 825 40 83, 022 409 53 83
e-mail: [email protected]
termin zgłaszania - 31 lipca 2006

BEATA OLEJNIK: 25-letnia studentka socjologii, działaczka Śląskiej Strefy Gender (organizacja zajmująca się tematyką równości płci), jedna z założycielek a potem szefowa Studenckiego Koła Naukowego Socjologów UO. Pochodzi ze Strzelec Opolskich, jest magistrem historii, aktualnie pisze pracę magisterską o kulturowej tożsamości płci. W maju została opolską koordynatorką prowadzonej przez Fundację Partners Polska akcji, której celem jest promocja kobiet przyczyniających się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i wspólnot lokalnych.

- Na czym ma polega akacjowa akcja?
- Na wspieraniu kobiet, które robią coś pozytywnego dla swojego najbliższego otoczenia a nikt - poza najbliższymi - nic o tym nie wie. Nie chcemy pokazywać znanych w całej Polsce działaczek a raczej te, które tworzą coś i organizują na swoim podwórtku: nie tylko w województwie i powiecie, ale także w sołectwie.

- Jak ma to wyglądać w praktyce?
- Na rozwieszanych od maja plakatach oraz stronie www.akcjaakacja.org.pl jest adres, pod który każdy, kto widzi obok siebie taką kobietę, może wysłać informacje na temat jej działalności. Czekamy do końca lipca. Dzięki temu stworzymy bazę kobiet aktywnych. Liderki w każdym województwie wybierze komisja, w której zasiada m.in. Kazimierz Kutz i Magdalena Środa. Każda wojewódzka zwyciężczyni zasadzi akacje, drzewo-symbol całej akcji. W tej chwili w całym kraju zgłoszono prawie sto kandydatek. Są wśród nich nauczycielki, działaczki organizacji pozarządowych i sołtyski. Z Opolszczyzny wpłynęły do nas na razie dwa zgłoszenia: jedno dotyczy bibliotekarki, drugie opiekunki dzieci niepełnosprawnych.

- Po co ta akcja?
- Chcemy dać tym kobietom sygnał, że ktoś zauważa i docenia ich pracę, że są dobre i potrzebne, oraz chcemy pokazać je jako przykład dla innych. Będziemy starać się łączyć je w grupy, w których będą mogły wspólnie rozwiązać problemy, z jakimi spotykają się w swoim środowisku. Możemy pomóc im też czysto organizacyjnie zapraszając je na szkolenia np. na temat dofinansowania z funduszy europejskich, bo w tym wiele z nas ma doświadczenie.

- A co z mężczyznami, którzy nie dostaną takiej pomocy?
- To jest właśnie zarzut, z którym spotykamy się najczęściej. Jeśli robimy akcję dla kobiet to tylko dlatego, że jest im ciężej, a to nie powinno być dla nikogo obojętne.

- Jak zaczęła się Pani fascynacja feminizmem?
- Sprawę dyskryminacji kobiet zauważyłam na studiach. Na jednych z zajęć na Uniwersytecie Opolskim wykładowczyni powiedziała, że zarabia o 20 procent mniej niż jej koledzy tylko dlatego, że jest kobietą. Zresztą takich przykładów są setki. Potem wzięłam udział w szkoleniach na temat tzw. kwestii kobiecej. Na studiach socjologicznych spotykam się z potwierdzającymi moje spostrzeżenia naukowymi teoriami.

- A jak to było w Pani domu?
- Nie było u nas nigdy typowo męskich i kobiecych ról, bo mama miała firmę, zajmowała też wysokie stanowiska. To, że rodzice gotowali na zmianę - raz mama, raz tata - nie stanowiło żadnego problemu. Z pracami domowymi było tak samo.

- Znajomi oceniają Panią jako kobietę pewną siebie, nieumiejącą usiedzieć za długo na jednym miejscu.
- Społeczniczką byłam od zawsze - chyba się nią urodziłam. Najpierw był samorząd klasowy, potem studia i cała reszta zajęć, bo takie zachowanie weszło mi w krew. Działanie na rzecz równouprawnienia kobiet jest tylko częścią moich zajęć. Daleko mi do poglądów radykalnych, który mówią, że kobiety są lepsze od mężczyzn. Nie o to chodzi. Chcę jedynie, żeby kobiety i mężczyźni mieli w życiu równe szanse.

- Co Pani robi, kiedy mężczyzna otwiera przed Panią drzwi?
- Stereotyp jest taki, że feministka powinna w tym momencie uderzyć w twarz. Ja się nie obrażam, choć wiem, że niektóre kobiety to robią. Im przeszkadza w tym geście to, że ktoś komuś usługuje. Sama też nieraz otwieram innym ludziom drzwi. Także mężczyznom.

- Śmieszą panią dowcipy o blondynkach?
- Choć sama jestem - farbowaną, ale jednak - blondynką, niektóre uważam za dobre. Oczywiście bazują - podobnie jak kawały o Polakach, Niemcach i Szkotach - na niskich instynktach i stereotypach. Najważniejsze w nich jest to, aby nie brać ich na poważnie i nie widzieć świata przez ich pryzmat tylko się z nich śmiać i nikogo przy tym nie krzywdzić.

- Każdy z nas - niezależnie od płci - chce się podobać. Co robi pani, aby się upiększyć?
- Nogi golę - jeśli o to chodzi (śmiech). Wiem jednocześnie o tym też, że utarło się, że kobieta musi mieć gładkie nogi, bo podoba się to i facetom i kobietom. Taka jest norma i nie zamierzam przeciw niej występować. Poza tym lubię być zadbana. Nie przesadzam jednak - najważniejsze, żeby czuć się swobodnie.

- Czy ma pani jakieś idolki, kobiety na których się wzoruje?
- Imponują mi ludzie, którzy wiedzą czego chcą od życia a przy okazji nie robią niczego kosztem innych. Taką osobą może być każdy - sportowiec, dyrektor ale też i matka kilkorga dzieci.

- Rozmawiamy o ideach i polityce. Ciekaw jestem, co feministka robi w czasie wolnym?
- Najczęściej czytam książki lub staram się podróżować. Szczególnie interesuje mnie Francja.

- Czyżby z powodu rewolucyjnej tradycji?
- Nie, cała historia Francji jest ciekawa. Dorobek kulturalny, a szczególnie architektura i literatura, jest niepowtarzalny. Kiedyś dojechałam z chłopakiem stopem do Paryża i spędziłam tam najlepsze dwa tygodnie w życiu. Było wspaniale. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny wyjazd.

- Ulubiona książka?
- Wszystko, co napisała Anais Nine bo pokazuje ona kobietę i jej wewnętrzne przemiany. Przy okazji świetnie opisuje klimat drugiej połowy XX wieku we Francji. Nie ma tam przy okazji nic o polityce, która niespecjalnie mnie interesuje. W domu mam w kilku językach wszystko, co się o niej ukazało.

- Wspomniała pani o chłopaku. Jak wygląda podział ról w związku. Jakie jest jego zdanie w kwestii kobiecej?
- Mój chłopak nie patrzy na feministki jak na dziwadła. Uważa, że każdy powinien mieć równe prawa. Jeśli chodzi o życie to dzielimy się obowiązkami równo. Jeśli chce pan zapytać o gotowanie to zaznaczam, że każdy gotuje to, co wychodzi mu najlepiej. Ja jestem mistrzem makaronu ze szpinakiem, on lubi eksperymentować i specjalizuje się w stekach drobiowych.

- Lubi pani "Seksmisję" Machulskiego?
- Bardzo, bo to po prostu świetny film a grana przez Stuhra postać jest rewelacyjna. Śmieję się z niego za każdym razem. Mam przy tym świadomość, że powstał jako satyra na komunizm ale do dziś dnia pokazuje, że skrajny radykalizm jest szkodliwy i niebezpieczny - także kobiecy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska