Łuska karpia na dobrobyt

Rozmawiał: Tomasz Dragan
O obrzędach i tradycjach związanych ze świętami opowiada Jadwiga Kawecka, archeolog i etnograf z Namysłowskiego Ośrodka Kultury.

Dzisiejsze święta w swojej oprawie różnią się od tych sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat? - Bezapelacyjnie. Sama po sobie oraz swoich znajomych widzę, że ludzie inaczej obchodzą święta. Przyczyna jest bardzo prosta: zmieniły się nie tylko czasy, ale też i sytuacja, w jakiej żyjemy. Z jednej strony nie ma już kolejek przed sklepami, z drugiej natomiast, trudno jest dostać artykuły spożywcze, z pomocą których nasi rodzice oraz dziadkowie przygotowywali święta. Praktycznie nie do kupienia są np. wędzone owoce potrzebne do przygotowania kompotu. W sklepach są tylko te suszone. Nie ma już wielu potraw wigilijnych, jakie po wojnie przywiozła ze sobą ludność mieszkająca na dawnych Kresach Wschodnich. Teraz na kolację jemy najczęściej karpia smażonego, karpia w galarecie oraz inne potrawy z ryb. Pojawia się na stole barszczyk czerwony z uszkami, które niestety kupujemy w sklepie. Rzadko spotyka się zupę rybną gotowaną z odpadków karpia. Jest natomiast zupa grzybowa. Trochę zapomnieliśmy o takich tradycyjnych potrawach, jak kutia czy pierogi z serem powstałym z ziaren konopi.

- Słowo "magia" kojarzy mi się z czarownikami. Na czym więc polega tajemniczość Wigilii?
- Każdy region ma swoje tradycje. To, co się zaczynało w Wigilię, miało towarzyszyć człowiekowi przez cały rok. Jeżeli dzieci były tego dnia niegrzeczne i dostały w skórę, to według tradycji miałyby psocić przez cały rok. W Namysłowskiem i Kluczborskiem, a nawet w powiecie brzeskim uważano, że nie należy zbytnio hałasować: rąbać drzewa, trzepać dywanów itp. Dlatego w Wigilię pozostawały do zrobienia tylko drobne prace porządkowe, takie jak ścieranie kurzów. Gospodynie dbały o posiłki, natomiast gospodarze zajmowali się sprawami obejścia. Przy okazji wypatrywano również rozmaitych znaków na niebie oraz ziemi, mających określić, jaki będzie nowy rok. Proszę sobie wyobrazić, że panny na wydaniu brały łyżkę kutii do ust, a potem wychodziły na podwórko, nasłuchując psiego szczekania. Miejsce, z którego dochodziło ujadanie, należało taktować jako ten kierunek, z którego przyjdzie przyszły mąż. Dodam, iż jeżeli tego dnia do domu jako pierwsza przyszła kobieta - zwiastowało to nieszczęście. W przypadku pojawienia się mężczyzny wróżyło to szczęście i pomyślność przez cały rok.

- Zatem w Wigilię panie powinny powstrzymać się od wycieczek?
- Naturalnie. Jeżeli nie chcemy, aby sąsiedzi czy rodzina oskarżali nas o sprowadzenie nieszczęścia to powinniśmy tego dnia uważać, gdzie się wybieramy. Niektóre rodziny umawiają się, że specjalnie przyślą rano młodego chłopca, tylko po to, żeby przekroczył próg mieszkania.

- Słyszałem, że pożyczanie w Wigilię jest również wzbronione.
- O, to bardzo stary zwyczaj, przywieziony na nasze ziemie z danych Kresów Wschodnich. Kiedy sąsiadka przyszła od nas pożyczyć szklankę cukru czy mąki, oznaczało to odpływ wszelkich dóbr z danego domu. Kolejnym magicznym obrzędem wigilijnym było przygotowanie karpia. Czyszcząc rybę z łusek, należało je zachować i rozdać po jednej każdemu z domowników. Łuskę wkładało się następnie do portfela. Wierzono, że taki zabieg zapewni dobrobyt przez cały zbliżający się rok. W Kieleckiem wykorzystywano natomiast ogon karpia. Gospodynie wieszały go w domu, co miało zapewnić wierność ich mężów.

- A co z sianem pod obrusem i choinką?
- Tradycja sianka powraca. I dobrze. Muszę tutaj przyznać, że jest ona mocno promowana przez media i to właśnie dzięki wam jest nadal obecna w domach. Siano służy jako suwenir - prezent dodawany do gazet i różnego rodzaju czasopism. Jednak nadal w niektórych opolskich miejscowościach co roku jest ono obowiązkowym elementem kolacji wigilijnej. Położone pod świąteczny obrus ma zapewnić dobrobyt i pomyślność w domu. Natomiast choinki, jakie spotykamy w naszych domach, nie są już tymi sprzed kilkudziesięciu lat. Tamte drzewka były kolorowe, ozdobione rozmaitymi pajacykami, bombkami, cukierkami itp. rzeczami. Drzewka przygotowywano przez cały adwent, własnoręcznie wykonując ozdoby. Teraz bardziej dbamy o estetykę i wygląd choinek. Stąd obecnie w mieszkaniach pojawiają się sztuczne drzewka ozdobione jednokolorowymi bombkami.

- W naszych domach nie słyszy się wspólnego rodzinnego kolędowania?
- Niestety, szkoda. Śpiewanie bożonarodzeniowych pieśni religijnych od wieków towarzyszyło świętom. Wykonywano je po zakończeniu wieczerzy wigilijnej oraz na pasterce. Być może obecnie ludzie wstydzą się śpiewać publicznie kolędy. Zamiast tego mamy w domach włączone magnetofony lub odtwarzacze płyt CD, z których wydobywają się piosenki śpiewane przez anglojęzycznych artystów. Bez wątpienia powodem zacierania się tradycji kolędowania w domach są warunki cywilizacyjne, w jakich żyjemy. Większość z nas mieszka przeważnie w wielkich blokach i po prostu obawiamy się komuś zakłócić spokój. Poza tym dawniej nie było telewizorów i magnetofonów. Sama jako mała dziewczynka uczyłam się od rodziców śpiewania kolęd. Jednak mimo wszystko zachęcam wszystkich do rodzinnego kolędowania, wspólnie z dziećmi. Nie musimy głośno śpiewać ani się wydzierać. Wystarczy cichutkie kolędowanie w świetle tlącej się wigilijnej świecy.

- Zatrzymajmy się jeszcze przy samej wieczerzy wigilijnej. Ma ona również swoją oprawę.
- Tak. Przed kolacją obowiązkowo odmawiano modlitwę, stojąc lub klęcząc. Wigilię rozpoczynał gospodarz domu, który następnie dzielił się opłatkiem ze wszystkimi obecnymi na wieczerzy. W niektórych regionach opłatek był smarowany masłem lub miodem. Potem przystępowano do kolacji. Najlepiej, aby ilość posiłków była parzysta, ponieważ miała zapewnić pomyślność. Jeżeli gości przy stole było np. ośmiu, a nie siedmiu - uznawane było to za znak pomyślności na przyszły rok. Dlatego są takie rodziny, które jeszcze dzisiaj zapraszają dodatkowe osoby na kolację. Jedno miejsce zawsze jest zostawiane dla niespodziewanego gościa lub tych, którzy odeszli z naszej rodziny. Są i takie domy, gdzie resztki potraw wigilijnych pozostawia się wraz z naczyniami na stole. Wierzy się bowiem, że dusze zmarłych przychodzą po to, by nasycić się takim pożywieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska