Małe bociany giną z powodu chorób oraz ulew

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Statystycznie bociany wychowują w gnieździe 2,5 pisklęcia. W tym roku tylko 1,5.
Statystycznie bociany wychowują w gnieździe 2,5 pisklęcia. W tym roku tylko 1,5. Jarosław Staśkiewicz
Tak dramatycznej sytuacji nie było od czasu powodzi tysiąclecia. W każdym gnieździe padł średnio jeden bociek.

To tragedia - tak o sytuacji w gniazdach bocianów na zachodzie Polski, w tym na Opolszczyźnie, mówi Adam Guziak z Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody Pro Natura we Wrocławiu. - Zwykle pary bocianów odchowują w gnieździe statystycznie 2,5 pisklęcia. W tym roku - 1,5 pisklęcia. Ten pogrom wywołała niekorzystna aura.

W 2004 roku w woj. opolskim naliczono 825 gniazd bocianich (w ramach Międzynarodowego Spisu Bociana). Akcji liczenia od tamtego czasu nie powtórzono, ale - jak szacują w Towarzystwie Pro Natura - gniazd jest teraz o około 20 procent mniej.

Dodatkowo z każdego z nich ubyło w tym roku średnio po jednym pisklęciu: - Takiej dramatycznej sytuacji nie mieliśmy od powodzi w 1997 roku - mówi Adam Guziak. - A wcześniej od II wojny światowej.

Gdy wiosną boćki przyleciały - zaskoczył je atak śnieżyc i niskich temperatur. Zamiast przystąpić do godów, walczyły z głodem i zimnem.

- Późniejsze gody oznaczają późniejsze wyklucia - wyjaśnia Adam Guziak. - Zwykle małe boćki kluły się przed 20 maja, w tym roku nawet po 27 maja. Gdy leżały w gnieździe, na nasz teren przyszedł długi okres opadów i chłodów.

- Bocianie pary, choć bardzo się starały, często nie były w stanie ogrzać piskląt, więc te się wychładzały. Słabły też z powodu braku karmy: - Bo małe klekoty winny być karmione motylami i innymi owadami, a tych w czasie ulew zwyczajnie nie było, rodzice nie mieli więc czego zanieść do gniazd - wyjaśnia przyrodnik.

Bywało też, że małe pisklaki po prostu topiły się w swych gniazdach podczas intensywnych ulew. - Osłabione boćki również łatwo chorowały, a rodzice wyrzucali z gniazd najbardziej osłabione osobniki - dodaje Guziak.

W samym województwie opolskim, jak się szacuje, jest o 600 piskląt mniej niż zwykle. Te, które przeżyły, też mają kłopot - są przecież osłabione. - Więc podczas prób skrzydeł, gdy na gniazdach trzepoczą nimi i je rozkładają, silne obecne wiatry po prostu strącają je z gniazd - dodaje przyrodnik.

Aktualny pogrom wśród piskląt tych ptaków może być widoczny za 5 lat, bo tyle bociany potrzebują na osiągnięcie dojrzałości i założenie własnych gniazd. - Wtedy na Opolszczyźnie gniazdujących par może być wyjątkowo mało. Ale też - mamy nadzieję - przyroda wyrówna te straty w najbliższych latach - mówi Adam Guziak.

Infolinia Pro Natura: 0801-bocian (z telefonów z klawiaturą z literami) lub 0801262426.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska