Kiedy siadam do swojego warsztatu, świat przestaje dla mnie istnieć - mówi o swojej pasji Barbara Herok z Malni. - Na głowie mam pracę, dom, dzieci, ale w tym momencie o wszystkim zapominam.
Zamiłowanie do zdobienia jaj odziedziczyła po mamie i babci. Teraz tradycję podtrzymują córki Heroków, a ich mama propaguje kroszonkarstwo na warsztatach i targach rękodzieła. - Jeździmy z koleżankami po całej Europie i nasze kroszonki wszędzie robią furorę.
Do Parlamentu Europejskiego w Strasburgu nasze panie pojechały tylko na wystawę. Wróciły z pustymi koszykami, bo europosłom trudno było odmówić, małe arcydzieła z Opolszczyzny rozeszły się jak świeże bułeczki. - Niektórzy nie chcą uwierzyć, że tego nie robi komputer, tylko człowiek.
Na brak pracy nie narzeka sąsiad pani Barbary, piekarz Waldemar Zimmermann. Chleb, bułki i kołacze od 30 lat wypieka w piecu z 1924 roku. Mimo że do pieca trzeba dokładać węgla, temperatury doglądać na starych pirometrach, a potem pracowicie czyścić rurki nagrzewające wnętrze, pan Waldemar za nic nie zamieniłby go na nowoczesne urządzenie.
- Takiego chleba nie ma nikt inny w okolicy - mówi piekarz z Malni. - Węglowe piece są jeszcze w Gogolinie, ale zostały wybudowane już po wojnie. Nasz pochodzi z Hindenburga, czyli dzisiejszego Zabrza, z fabryki Franza Kuschy.
Chwile niepewności pan Waldemar przeżywał, kiedy Polska wchodziła do Unii. - Martwiłem się, czy nie trzeba będzie zamknąć tego pieca z powodu emisji dwutlenku węgla. Na szczęście na razie nic się nie zmieniło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?