Mało wstydliwych

Juliusz Stecki
Jerzy Engel rozpoczął swój powrót do kadry. Jest już dyrektorem w Legii Warszawa, potem postara się odzyskać reprezentacyjną zabawkę. On nie popełnił żadnego błędu, jak twierdzi, a zabierając mu rok temu kadrę - przerwano tworzenie wielkiej drużyny. Engel, niestety, też nie ma wstydu...

I. Biją naszych. Piłkarzy, oczywiście. Gdzie się da i kto tylko może. Nasi, i owszem, czasem też sobie te krzywdy na kimś tam odkują i popędzą kota takim potęgom, jak gminne San Marino, którego reprezentacja mogłaby grać na ten przykład w grupie pierwszej opolskiej "okręgówki", czy też azjatycki Kazachstan, z którego co lepsi piłkarze emigrują za chlebem do ościennych dawnych republik dawnego Kraju Rad.
Biją naszych. Starych i młodych. Wszystkich. Smutne wiadomości nadeszły niedawno - tuż przed wyprawą pierwszej reprezentacji naszego kraju na mecz ze Szwecją - z koreańskiego miasta Busan, gdzie rozegrano turniej drużyn złożonych z siedemnastoletnich piłkarzy. Naszym, trenowanym przez Dariusza Dziekanowskiego, udało się nie przegrać tylko z koreańskimi rówieśnikami, z którymi tylko bezbramkowo zremisowali, ale polegli 1-2 z Argentyną i ciężko 0-5 pobici zostali przez Amerykanów, wśród których pierwsze skrzypce grał strzelec dwóch goli, zaledwie czternastoletni Freddy Adu.
Także wstydliwie, w kącikach odległych stron sportowych gazet ukazały się wiadomości o kolejnych klęskach polskiej reprezentacyjnej młodzieży futbolowej. We francuskim Tulonie grali 21-latkowie, dowodzeni przez - podobnie jak Paweł Janas, szef pierwszej naszej selekcji mrukliwego, małomównego i w bok uciekającego wzrokiem - Władysława Zmudę. Grali to za dużo powiedziane, a raczej napisane, bo nasze orzełki już w pierwszym występie dali ciała, przegrywając aż 0-4 z Burkina Faso. To taki kraj w Afryce, biedny, na dorobku, starający się zarabiać na sprzedawaniu obcym owiec, kóz i orzeszków ziemnych. Nam ta dawna Górna Wolta sprzedała cztery gole, ale nazwisk ich strzelców nie warto zapamiętywać, bo trudne, a ich właściciele raczej nie mogą liczyć w przyszłości na trwałe zapisanie się na kartach historii piłkarstwa. A potem były kolejne dotkliwe wpadki - z Kolumbią, Meksykiem...
Teraz tylko patrzeć, jak listonosze zaczną znosić do siedziby Polskiego Związku Piłki Nożnej przy warszawskiej ulicy Miodowej sterty listów ofrankowanych znaczkami egzotycznych - i słabiutkich futbolowo - państw. Każde z nich zechce sobie, tak jak choćby Burkina Faso, poprawić statystykę międzynarodowych zwycięstw o sukces nad Polską, która kiedyś świetnie spisywała się w mistrzostwach świata w Niemczech, Argentynie i Hiszpanii. Właśnie - kiedyś...
II. Od niedawnego futbolowego szwedzkiego potopu na stadionie w Sztokholmie minęło już kilkanaście dni, a przecież po kraju wciąż niesie się szloch na wspomnienie sromoty, jakiej i tam zaznaliśmy, oglądając kompromitację reprezentantów Polski, którym Szwedzi wybijali piłkę z głowy, ale jakoś wybić przecież nie potrafili, choć na luzie potraktowali ich trzema aż golami. Nie wybili, bo wybrańcy Pawła Janasa - ci sami, którymi grywał także Jerzy Władysław Engel - nadal mają się doskonale, czują się świetnie, rozpowiadają wszem i wobec jacy to z nich doskonali gracze, o których wręcz biją się - ich zdaniem - najwspanialsze europejskie kluby.
Furda Szwecja, co tam porażka, nie pierwsza i nie ostatnia, nie ma powodu do rozpaczy, po co sobie psuć zasłużone wakacje w ciepłych krajach.
I tylko Bąkowi wstyd. Jackowi Bąkowi, który też grał w tej reprezentacji, która poległa 0-3 w Sztokholmie. Jacek Bąk przeprasza i mówi, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. - Bo tak naprawdę - spowiada się piłkarz - nie podjęliśmy walki, zagraliśmy bez charakteru, oddając ten mecz z pierwszym gwizdkiem sędziego.
- Gram dla Polski. Albo ma to się w sercu, albo nie. Ja mam. Dla mnie ma znaczenie, że dzieciak na podwórku identyfikuje się z nami i ma koszulkę reprezentanta Polski - wali Jacek Bąk i dodaje, iż ma nadzieję, że teraz "wstyd jest wszystkim piłkarzom, którzy w tym żenującym z naszej strony meczu uczestniczyli."
III. Też chciałbym mieć taką nadzieję, ale jej - niestety - nie mam. Nie mam, bo za mało wstydliwych. Nikt, nie tylko z piłkarzy, nie poczuwa się do winy, a bez żalu za grzechy nie ma gwarancji poprawy.
Wielka szkoda, że tak mało mamy - nie tylko w piłce nożnej - takich ludzi jak Jacek Bąk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska