Marcin Janusz - wielu w niego nie wierzyło, a on koncertowo dyryguje grą Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Marcin Janusz swoją bardzo dobrą postawą w praktycznie każdym meczu potwierdza, że kibice Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie mają co rozpaczać po odejściu Benjamina Toniuttiego.
Marcin Janusz swoją bardzo dobrą postawą w praktycznie każdym meczu potwierdza, że kibice Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie mają co rozpaczać po odejściu Benjamina Toniuttiego. Wiktor Gumiński
Choć ma pseudonim „Elvis”, zdecydowanie bliżej mu do muzyka klasycznego. Dosłownie, ale i w przenośni, jeżeli chodzi o temperament. Dla przedstawicieli Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle najważniejsze jednak jest, że Marcin Janusz idealnie odnalazł się w zespole i znakomicie wypełnił lukę po odejściu Benjamina Toniuttiego. - Chciałem udowodnić sobie, że jestem w stanie udźwignąć ciężar bycia pierwszym rozgrywającym w czołowym europejskim klubie. Z każdym rokiem czuję się coraz lepszym zawodnikiem i chcę osiągnąć jak najwięcej bez oglądania się na innych - mówi Janusz.

Jak zareagowałeś w pierwszej chwili, kiedy dowiedziałeś się, że w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie będzie cię jednak trenować jeden z twoich idoli, czyli Nikola Grbic?
Kiedy otrzymałem ofertę z Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, bardzo się ucieszyłem, że będę miał okazję pracować z Nikolą. Potwierdzam, że obok Pawła Zagumnego, jako młody chłopiec podziwiałem go jako zawodnika. Nie trzeba mówić jak dużo osiągnął, ale dla mnie bardzo ważne było też, że grał na mojej pozycji. Wiem także, że to on widział mnie w swoim zespole, lecz nie zdążyliśmy odbyć ani jednej dłuższej rozmowy. Zamieniliśmy tylko parę słów przed jednym z meczów, ale nie poruszyliśmy żadnych konkretnych tematów. Ostatecznie do naszej współpracy nie doszło, ale zbyt mocno tego nie rozpamiętuję. Teraz bowiem również mam świetnego trenera. Gheorghe Cretu, który samemu kiedyś był środkowym, dobrze czuje grę i wie, na co zwracać uwagę w grze rozgrywającego. Tym samym bardzo mocno mi pomaga.

Trener Cretu słynie z regularnie udzielanych za swoją tablicą podpowiedzi taktycznych. Jak dużą masz zatem swobodę w swojej grze?
Mam jej wystarczająco dużo, by komfortowo czuć się na boisku. Oczywiście nie jest ona stuprocentowa, ponieważ muszę się trzymać określonego systemu gry. Proporcje pomiędzy realizacją założeń taktycznych a wolnością moich wyborów są jednak dobrze zbilansowane. Nie zdarzyła się też jeszcze sytuacja, bym kiedykolwiek przy piłce kluczowej dla losów seta bądź meczu dostał od naszego szkoleniowca ścisłą wytyczną, co mam zagrać. Być może kiedyś tak się stanie, ale to po prostu dlatego, że trener chce dla mnie i dla nas wszystkich jak najlepiej.

Wasz szkoleniowiec, jako były środkowy, wymaga też dużej aktywności od zawodników grających na tej pozycji. Ciebie jednak chyba też nie trzeba było przesadnie namawiać do częstego zatrudniania ich w ataku.
Owszem, lubię wykorzystywać środek w różnych, nawet czasami nietypowych sytuacjach. Bardzo mnie więc cieszy, że charakterystyka Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mi na to pozwala. Mamy środkowych nie tylko bardzo skutecznych w ofensywie, ale przede wszystkim bardzo elastycznych. Można im zagrywać różne piłki z przekonaniem, że sobie poradzą. To dla mnie jako rozgrywającego naprawdę duży komfort, pozwalający również i mi samemu mocniej „rozwinąć skrzydła”.

Kapitanem waszego zespołu jest Aleksander Śliwka, ale wasz trener ma podobno grupę dwóch, trzech jego bliskich doradców. Jako jeden z liderów drużyny, też w niej jesteś?
Nie wiem, czy mogę zdradzić kto jest w tej grupie (uśmiech). Mnie jednak w niej nie ma. Znajdują się tam zawodnicy, którzy już któryś rok występują w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i lepiej znają miasto, klub, wszystkich jego pracowników. Z trenerem dużo rozmawiam o siatkówce, ale do omawiania szeroko pojętych kwestii organizacyjnych ma on innych zawodników.

Z racji swojej boiskowej pozycji, jakim typem boiskowego przywódcy jesteś?
Mam dość spokojny charakter i myślę, że to widać również na boisku. W związku z tym zwykle staram się dopytywać kolegów, czy moje rozegrania są w porządku, czy może coś należy w nich zmienić. Stawiam na współpracę. Nie kieruję się założeniem, że to ja jestem rozgrywającym, w związku z czym będę rządzić i rozstawiać wszystkich po kątach. Od czasu zdarzy mi się krzyknąć, żeby pobudzić siebie lub zespół, ale to dla dobra wszystkich. Obok siebie mam bardzo inteligentnych graczy – nie tylko siatkarsko, ale również życiowo. Dlatego też osiągnięcie właściwego porozumienia nie jest w naszym zespole trudną rzeczą.

Po odejściu kilku znaczących zawodników przed sezonem 2021/22, wielu wróżyło Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle koniec walki o najwyższe cele. Czujesz więc szczególną satysfakcję, że tak szybko zamknęliście usta wszystkim niedowiarkom?
Przede wszystkim cieszy mnie to, że po prostu gramy dobrą siatkówkę. Po odejściu zawodników, którzy z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zdobyli tak naprawdę wszystko, naturalnym było, że wśród jej kibiców pojawi się zwątpienie, czy ich następcy podołają wyzwaniu. My jednak nie możemy za bardzo oglądać się na tego typu opinie i brać ich do siebie. Nie pozostaje nam nic innego, jak skupiać się na godnym wykonywaniu swojej pracy. Na razie to wychodzi i nie zamierzamy zbaczać z tej drogi.

Przychodząc do Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle chciałeś udowodnić coś komuś bądź samemu sobie?
Przede wszystkim sobie, że jestem w stanie udźwignąć ciężar bycia pierwszym rozgrywającym w czołowym europejskim klubie. A czy komuś? Zdawałem sobie sprawę, jakie głosy dotyczące mojej osoby będą dominować na początku i jak niesamowicie trudne zadanie mnie czeka. Benjamin Toniutti zrobił bardzo dużo nie tylko dla Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, ale i dla całej PlusLigi. Był w niej czołowym, jeśli nie najlepszym zawodnikiem przez ostatnich kilka lat. Mam do niego ogromny szacunek, ale jednocześnie podążam własną drogą. Chcę osiągnąć jak najwięcej bez oglądania się na innych.

Młodym talentem już nie jesteś, ale akurat na rozegraniu czas działa w odwrotną stronę niż na innych pozycjach. Najlepsze lata więc chyba jeszcze zdecydowanie przed tobą?
Też tak uważam. Czuję, że z każdym rokiem się rozwijam i staję się lepszym zawodnikiem. To jest najważniejsze, niezależnie od tego, czy ma się 20 czy 27 lat, czyli tyle, ile mam aktualnie. Dość długo byłem drugim rozgrywającym, bo na mojej pozycji nie jest łatwo się przebić do wyjściowego składu. Od paru lat jestem już jednak „jedynką”, dzięki czemu mogę stale iść do przodu. W moim obecnym wieku trzeba już grać regularnie, by myśleć o zrobieniu dużej kariery.

Rozgrywający powinien być bardziej jak rock n’rollowiec czy muzyk klasyczny?
Nie ma jednej ściśle określonej drogi. Mi osobiście, z racji spokojnego charakteru, bliżej do muzyka klasycznego. Są jednak też rozgrywający, którzy do prezentowania wysokiego poziomu potrzebują dużej dawki adrenaliny. Zarówno z głośnymi, jak i opanowanymi graczami można dużo osiągnąć. Trzeba tylko umieć do każdego z osobna dotrzeć, bo w siatkówce, jak i w życiu, mamy do czynienia z bardzo różnymi osobowościami.

Pseudonim „Elvis” zobowiązuje? To ty jesteś odpowiedzialny za muzykę w szatni Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle?
Oj, zdecydowanie nie (śmiech). Preferowana przeze mnie muzyka zupełnie nie nadaje się do szatni. Mamy kilku innych DJ’ów, ja trzymam się z boku.

Czyli na twojej playliście nie ma piosenek Elvisa Presley’a?
Ani jednej. Mój pseudonim narodził się kiedy byłem nastolatkiem i wiązał się typowo z moim ówczesnym wyglądem. Podczas jednego z obozów, na którym byłem z kadrą województwa małopolskiego, jeden z kolegów nazwał mnie „Elvis”, ponieważ miałem dość bujną fryzurę i dodatkowo charakterystyczny zaczes do tyłu. Wyglądałem więc nieco podobnie właśnie do słynnego piosenkarza i pseudonim przyjął się tak mocno, że jest ze mną aż do dziś.

Muzyczne zdolności jednak masz, lubisz zasiąść do pianina. Przed meczem czy po?
Zdecydowanie po meczu. Wbrew pozorom gra na pianinie też trochę męczy, szczególnie głowę. Nie jest to bezmyślne klepanie w klawisze, trzeba się przy tym mocno skoncentrować. Mimo że generalnie działa odstresowująco, jest to generalnie w moim przypadku rozrywka na wolne dni. W dniu meczowym np. zupełnie o tym nie myślę. Skupiam się na właściwej regeneracji, robię ostatnią analizę przeciwnika i w pełni koncentruję na tym, by wypaść jak najlepiej. Nie spędzam też przy pianinie nie wiadomo ile czasu. Zwykle w ciągu tygodnia uzbiera się pół godziny, może godzina. Na więcej, z powodu napiętego terminarza, po prostu nie ma czasu.

Marcin Janusz pierwszym rozgrywającym w reprezentacji Polski prowadzonej przez Nikolę Grbica. Na ile realny scenariusz w 2022 roku?
Hmm… nie mam pojęcia, wpływa na to zbyt dużo czynników. Jednym z nich jest moja dyspozycja i na tym mogę się skupić. Jest jednak też spoko znaków zapytania. Przede wszystkim nie wiadomo, na jaki typ rozgrywającego będzie chciał postawić czy to Nikola, czy inny trener, który zostanie wybrany. To trudne pytanie, ponieważ w tej chwili nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Na pewno będę robić wszystko, by przekonać do siebie nowego selekcjonera. Ale co on postanowi, to po prostu czas pokaże.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska