Marsylia - Londyn Południa

Anna Grudzka
Anna Grudzka
To miasto muzyków, grafficiarzy i małych portowych uliczek tętniących nocnym życiem. Powietrze pachnie tu miętą, anyżem i rybami. Aż dziw, że mało kto decyduje się odwiedzić miejsce, gdzie więziono hrabiego Monte Christo.

Ciekawostki

Ciekawostki

Marsylia znana jest z opowieści o narkotykach i mafii. Często określa się ją mianem "francuskiego Chicago". Łatwiej tu niż gdziekolwiek indziej w Europie stracić portfel.
to drugi co do wielkości port Europy
od nazwy miasta wzięła się nazwa hymnu narodowego - "Marsylianki"

Marsylia jest jak koktajl Mołotowa. Wydaje się, że zaraz wybuchnie. Bardziej niż Europę czuć tu Bliski Wschód. Może dlatego, że większość mijanych przechodniów to muzułmanie. Na ulicach jest głośno, gwarno i łatwo stracić życie... pod kołami samochodu albo skutera. Ludzie przekrzykują się między sobą, kierowcy notorycznie nadużywają klaksonów.

Miasto spokojnieje wieczorem, ale to tylko pozory. Wtedy życie przenosi się do małych knajpek, gdzie przy moresku (anyżkowy drink) toczą się rozmowy do rana. Mieszanina kultur, zwyczajów i różnorodność to wielkie atuty Marsylii. Jeśli ktoś gustuje w takim stylu życia, koniecznie musi tu przyjechać.

Francuzi lubią się całować

Na początku myślałam, że trafiłam do miasta gejów. Większość mężczyzn wita się tutaj pocałunkiem. Nie misiowym uściskiem czy buziakiem, a prawdziwym ognistym cmoknięciem. Jak się później okazało, tu tutaj norma, do której z czasem spokojnie się przywyka.

Większość ludzi jest tutaj pomocna i przyjazna. Oczywiście, jeśli uda ci się z nimi porozumieć. Francuzi, owszem, rozumieją język angielski, ale jakby nie chcą w nim rozmawiać. Bywa, że w informacji na największym w mieście dworcu kolejowym stacji St. Charle's nikt nie mówi po angielsku, więc co dopiero liczyć na znajomość angielskiego w sklepie. Na szczęście tartę można tu kupić na migi.

Koniecznie trzeba

Koniecznie trzeba

spróbować gęsich wątróbek (to lokalny specjał)
wejść o wschodzie słońca na Notre Dame de la Garde
przywieźć butelkę pastisu - to anyżkowa wódka, w smaku przypominająca ouzo. To z niej robi się moreski, ulubiony drink mieszkańców. Do jego przyrządzenia potrzeba wody, mięty i odrobiny likieru migdałowego
odwiedzić marsylską mydlarnię

Wszystkie drogi prowadzą do Notre Dame de la Garde

Pomimo tego, że miasto samo w sobie jest wielkim kulturowym tyglem, na każdym kroku daje się wyczuć lokalny patriotyzm. Miasto aż roi się od małych ojczyzn. Sąsiedzi trzymają się razem, babcie, dzieci i wnuki wylegają na placyki przed domami, dzieci z jednej dzielnicy wspólnie grają w piłkę. Starsi grają na gitarach.

Przysłowie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, w Marsylii nabiera trochę innego znaczenia. Tu wszystkie drogi prowadzą na Notre Dame de la Garde. Na jego szczycie znajduje się przepiękna, zdobiona marmurami bazylika. Dzwonnicę wieńczy dziesięciometrowa złocona statua Matki Boskiej. Mówi się, że miała szczęśliwie prowadzić żeglarzy do brzegu. Dzieciątko, które trzyma w ręku, ma w nadgarstku ponad metr.

Ze wzgórza można podziwiać piękną panoramę miasta, otoczony złą sławą port, skały, które bardziej niż Francję przypominają Krym i zamek na oddalonej o 3,5 km od miasta wysepce Château d'If. To ten sam, o którym pisze Dumas w swojej powieści "Hrabia Monte Christo".

Basen na dachu

Koniecznie odwiedzić trzeba również Cité Radieuse, czyli tzw. blok marsylski. Bez trudu można tam trafić, bo znajduje się nieopodal stadionu Olimpique Marsylia, przy jednej z najdłuższych miejskich ulic Prado. To olbrzymi, kilkunastopiętrowy wieżowiec zaprojektowany przez architekta o nazwisku Le Corbusier. Ten uważny przez wielu za szalonego projektant jeszcze w latach 50. wymyślił, a potem zrealizował dom doskonały.

W myśl jego teorii ludzie powinni mieszkać w tym samym miejscu, gdzie spędzają wolny czas, pracują, gdzie ich dzieci chodzą do szkoły, gdzie robią zakupy. I tak w bloku marsylskim oprócz dwupoziomowych mieszkań można znaleźć restauracje, biblioteki, galerie, biura, a nawet szkołę, przedszkole i basen na... dachu. Budynek można normalnie odwiedzać w ciągu dnia, zamykany jest dopiero po zmroku.

Przyjemnie jest pokluczyć chłodnymi klatkami schodowymi, które bardziej od deskowca, w jakim przyszło większości z nas żyć, przypominają galerie sztuki współczesnej.

Już z okna samolotu widać, że miasto powstało na planie wachlarza. Centrum skupia się wokół Vieux Port, czyli Starego Portu. To miejsce niezwykłe, choć odrobinę niebezpieczne, zwłaszcza po zmroku. Wraz z zachodem słońca życie przenosi się do centrum. Port w Marsylii ma 2 tysiące lat i jest drugim najstarszym portem Europy. To tu jest najwięcej starych kamienic, w których obecnie łatwo o sympatyczną kawiarnię, gdzie do kawy podawane są przepyszne herbatniki, a do piwa ogromne oliwki i grzybki marynowane na ostro. Niegdyś portu strzegły fortyfikacje, teraz zostały po nich tylko ruiny.

Trzynastowieczny fort św. Jana wznosi się po stronie północnej, fort św. Mikołaja po stronie południowej. Za nim znajdują się wspaniałe ogrody Jardin du Pharo, oferujące tarasy widokowe na port i zatokę. W ogrodach znajduje się napoleoński Pałac Pharo, a za nim zaczynają się plaże. Tam trzeba wrócić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska