Miasto nie kończy się na pięknym centrum. Co warto zmienić w Opolu?

Piszcie do nas!

Opole to nie tylko centrum - mówią mieszkańcy i najwyższy czas, aby urząd miasta poważnie zainteresował się ich problemami. Od dziś będziemy opisywać najważniejsze bolączki mieszkańców peryferii. Liczymy więc na Wasze listy, zdjęcia i opinie. O to, co zamierzają zrobić dla dzielnic, będziemy pytać radnych, prezydenta, a także przedstawicieli rad dzielnic.
Czekamy również na pomysły, w jaki sposób ożywić dzielnice, które kiedyś były samorządnymi gminami, a teraz z zazdrością patrzą na centrum miasta.
Najciekawsze pomysły będziemy opisywać na łamach nto, w każdy czwartek. Piszcie do nas na adres: Opole, ul. Powstańców Śl. 9, lub meil: [email protected].

To, że opolanie z przedmieść mają już dość takiego traktowania, dobrze pokazuje przykład Groszowic. Mieszkańcy dzielnicy zawiązali stowarzyszenie i zaczęli głośno mówić o tym, co ich boli. I nie chodzi tylko o skandalicznie zapuszczoną przez drogowców ulicę Oświęcimską, której remont miał ruszyć wiele lat temu. Problemów jest więcej.

W Groszowicach nie ma ani jednego ogólnodostępnego placu zabaw, a radni zamiast przeznaczyć na niego pieniądze, wolą kupić sobie maszynkę do liczenia własnych głosów czy służbowe laptopy.

Niestety nie jest także przypadkiem, że to właśnie w tej peryferyjnej dzielnicy ratusz stworzył uciążliwą Izbę Wytrzeźwień i teraz nawet nie chce słyszeć o jej przenosinach czy likwidacji.

O problemach Groszowic zrobiło się głośno, bo zdeterminowani mieszkańcy zapowiedzieli blokadę ulicy Oświęcimskiej. Tymczasem to nie jedyna dzielnica, która od lat czuje się poszkodowana.
Wystarczy pojechać na Metalchem, do Nowej Wsi Królewskiej, czy Zakrzowa lub Wróblina. Większość z tych terenów to peryferyjne dzielnice, do których kursuje coraz mniej miejskich autobusów, a wydatki z budżetu miasta wystarczają najwyżej na awaryjne łatanie największych dziur w ulicach.

Tyle że nie chodzi tu tylko o większe pieniądze dla dzielnic, których zawsze w kasie miasta będzie za mało, biorąc pod uwagę ogromne potrzeby. Prezydent i radni powinni wreszcie pomyśleć o tym, jak zmienić nasze peryferia, które w tej chwili ciągną Opole w dół.

Co ciekawe, ratusz ma od lat program rewitalizacji miasta, ale jego efektów nie widać. Co z tego, że w Nowej Wsi Królewskiej wyremontowano dom kultury czy kaplicę cmentarną. Nie na tym polega rewitalizacja, która powinna ożywiać dzielnicę, zmieniać przeznaczenie budynków, terenów, aktywizować mieszkańców. Same remonty to za mało.

Opole - choć samorząd funkcjonuje od lat 90 - nie ma pomysłu na rozwój dzielnic peryferyjnych, które przed laty przymusowo włączano w granice miasta. Jedynym pomysłem na NWK było nagminne eksmitowanie tam ludzi nisko uposażonych czy z problemami alkoholowymi. Ten "wynalazek" władz jeszcze z czasów PRL obecne skopiowały, budując przy ulicy Marka z Jemielnicy budynki socjalne.
Tymczasem czy nie lepiej byłoby sprzedać te grunty deweloperom, którzy stawiając mieszkania dla bardziej zamożnych osób, zmieniliby postrzeganie tej części miasta?

Jesteśmy jednak przekonani, że sposób, w jaki dziś są traktowani ich mieszkańcy, jest nie do przyjęcia. Jeśli miasto chce się rozwijać (także terytorialnie), przyciągać do siebie mieszkańców, musi mieć nie tylko atrakcyjne centrum, czy możliwość znalezienia dobrze płatnej pracy ale i zadowolonych obywateli przedmieść.

W tym roku ruszają prace nad nową strategią rozwoju miasta. Oby tym razem jej ważnym punktem stały się peryferyjne dzielnice.