Mieszkańcy kamienicy Strzelcach Opolskich już drugi sezon nie mają ogrzewania

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Przed kamienicą wyrosła góra śmieci. Nikt ich nie wywozi, bo właściciele domu nie przedłużyli umowy z komunalką.
Przed kamienicą wyrosła góra śmieci. Nikt ich nie wywozi, bo właściciele domu nie przedłużyli umowy z komunalką. fot. Radosław Dymitrow
W centrum Strzelec Opolskich, na ulicy Marka Prawego, ludzie w żyją w brudzie, między cuchnącymi śmieciami i bez ogrzewania. Lokatorzy dwupiętrowej kamienicy nie mają gdzie się podziać, a właściciele robią wszystko, żeby się ich pozbyć.

Kilka minut po siódmej rano mleko na ciepłe kakao grzeje się na piecu gazowym. Na desce obok leży rozkrojony chleb i wędliny. Wystarczy tylko posmarować świeże pieczywo masłem i śniadanie do szkoły gotowe. Ewa Ludwig właśnie krząta się po kuchni. Za chwilę obudzi Dominikę i Julkę, żeby wstały do szkoły i przedszkola.

- Ciepłe kakao i herbatka to taki nasz sposób na poranną rozgrzewkę - mówi Ewa.
- Jakoś trzeba przecież się rozgrzać w te chłodne poranki.

Przyczepiony do kuchennej szafki termometr pokazuje 15 stopni. Stąpając po lodowatych kafelkach, ma się jednak wrażenie, że w domu jest dużo zimniej. Przy wejściu do kuchni stoi piecyk elektryczny. Pani Ewa kuca przy nim na chwilę. Upewnia się, czy regulator jest odkręcony na maksimum.

- Od czasu, jak odłączyli nam ogrzewanie, musimy sobie jakoś radzić - tłumaczy.
- Rozstawiliśmy więc w każdym z pokoi po jednym takim piecyku. Ale na raz używać możemy tylko dwa. To dlatego, że instalacja nie wytrzymuje. Jak tylko włączę więcej urządzeń, to na klatce od razu czuć spalenizną.

Życie na dziesięciu metrach

W prywatnej kamienicy przy ul. Marka Prawego lokatorzy już drugi sezon marzną przy zimnych kaloryferach. Poprzedni właściciel w 2007 roku zerwał umowę na dostarczanie ciepła. Chciał zaoszczędzić w ten sposób kilka złotych. Nie zależało mu na lokatorach.

W lutym tego roku sprzedał kamienicę dwóm firmom ze Strzelec Opolskich. Mimo próśb mieszkańców nowi właściciele nie podłączyli im ogrzewania. To dlatego, że w budynku, który liczy 17 mieszkań, pozostały tylko 4 rodziny. Pozostali lokatorzy zdecydowali się wynieść z kamienicy.

Mąż Ewy Ludwig od kilku lat pracuje w Holandii. Ona sama mieszka z córkami w 55-metrowym mieszkaniu. Ale życie rodzinne toczy się tak naprawdę na 10 metrach. W ciasnym pokoju dla dzieci śpi cała trójka. Obok łóżka stoi szafka, na niej niewielki telewizor. Jest też kilka zabawek i piecyk elektryczny, który zajmuje centralne miejsce. To jedyny pokój, w którym temperatura dochodzi czasami do 19 stopni.

10-letnia Dominika szybko wskakuje w dżinsy i sweter. Na to wkłada kurtkę i idzie do kuchni. Trzyletnia Julka do przedszkola dzisiaj nie pójdzie.

- Znowu gorączka! - załamuje ręce matka. - W ostatnim miesiącu Julka była tylko 3 dni w przedszkolu. Ale ja się temu nie dziwię. Ma zaledwie trzy latka i ciężko znosi chłód. Czasami zapomni się i wyjdzie boso na kafelki albo odkryje się w nocy. Wtedy od razu jest przeziębiona.

Dominika przed ósmą wychodzi do szkoły. Julka trzęsie się z zimna i gorączki pod kołdrą.
- Mamo, mogę leżeć w kurtce?
Mama się zgadza, ale mówi, żeby była grzeczna.

Dziś piorę ja, jutro ty

Dziś Ewa Ludwig będzie robić pranie. Zanim jednak wrzuci ubrania do automatu, musi sprawdzić, czy któryś z sąsiadów już tego nie zrobił.

- Dzisiaj piorę ja, jutro ty - mówi Ewa Ludwig. - Takie zasady ustaliliśmy, żeby instalacja się nie zapaliła. Raz już poszła z dymem. Wezwaliśmy wtedy elektryka, ale jak zobaczył, w jakim jest stanie, tylko złapał się za głowę i uciekł. Prosiliśmy właścicieli, żeby wymienili w budynku wszystkie kable, ale usłyszeliśmy, że nie ma na to pieniędzy. Jakiś ich fachowiec zrobił nam tylko obejście przy bezpiecznikach.

Ewa Ludwig wychodzi na klatkę schodową. W ciemnościach szuka po omacku przywieszonej na ścianie lampki na baterie. To sprzęt, który zamontowała sobie sama. Na klatce prądu nie ma wcale.

Przez brudne okna wpadają na korytarz resztki światła z zewnątrz. W powietrzu unosi się kurz.

- My tu żyjemy jak jaskiniowcy - mówi pani Ewa, zacierając z zimna ręce. - Właściciel nalicza mi w czynszu opłatę za sprzątanie klatki schodowej, jej oświetlenie, administrację i wywóz śmieci. A w rzeczywistości nic nie robi. Sama muszę tu sprzątać na tyle, na ile daję radę.

Ewa Ludwig puka do drzwi sąsiadów. Nikt nie otwiera. Najprawdopodobniej wszyscy są w pracy. To oznacza, że może wracać do obowiązków i włączyć automat.

Nie mamy się gdzie wynieść

Przed kamienicą wyrosła góra śmieci. Nikt ich nie wywozi, bo właściciele domu nie przedłużyli umowy z komunalką.
(fot. fot. Radosław Dymitrow)

Przed wejściem do kamienicy leży ogromna sterta śmieci, kilka metrów od wejścia do klatki. Niegdyś stał tu kontener, ale właściciele budynku nie podpisali nowej umowy na wywóz odpadów. Lokatorzy nie mają co robić ze śmieciami. Wynoszą je więc w miejsce, gdzie wcześniej stał kubeł.

Grażyna Hreczuk wraca właśnie z pracy do domu.
- Pan widzi, jak my tu musimy mieszkać? - mówi rozgoryczona. - Aż jest mi wstyd tutaj przychodzić. Czasami, gdy widzę ludzi, którzy akurat przechodzą chodnikiem uciekam jak najszybciej do klatki. Widzę w ich oczach spojrzenie: "Boże, co tu za lumpy mieszkają...". A my jesteśmy porządnymi ludźmi, którzy chcieliby normalnie żyć!

Pani Grażyna mieszka w tej kamienicy od 1977 roku. Mówi, że tak źle jak teraz nie żyło jej się nigdy. Wiele razy próbowała się stąd wyrwać.

- Ja nie mam się gdzie wynieść - mówi. - Próbowałam wynająć mieszkanie na własną rękę, ale teraz ceny są takie, że nie miałabym z czego za samo odstępne zapłacić.

Lokatorka szukała też pomocy w gminie. Zwróciła się o mieszkanie komunalne.
- Dostałam wsparcie z Ośrodka Pomocy Społecznej. Ale na mieszkanie komunalne nie mam co liczyć. Urzędnicy rozkładają ręce, bo mówią, że teoretycznie mam gdzie mieszkać. W papierach wszystko się zgadza i dlatego mieszkanie komunalne mi nie przysługuje...

Grażyna Hreczuk otwiera drzwi od swojego mieszkania. W czasie gdy była w pracy, ściany bardzo się wyziębiły. Ze środka czuć powiew chłodu. Termometr wskazuje -3 stopnie! Na kanapie leżą rzeczy przyszykowane do zabrania. Dziś lokatorka spędzi noc u swoich rodziców, w sąsiedniej wiosce.

- Tu jest moje mieszkanie, a tak naprawdę codziennie dojeżdżam autobusem do Suchodańca, gdzie śpię - mówi pani Grażyna. - Bałabym się tutaj spędzić noc. Co z tego, że włączę sobie piecyk elektryczny i zagrzeję jeden pokój. Jeżeli w nocy zabraknie prądu mogę już nigdy się nie obudzić.

Chcą się nas pozbyć

Kamienica przy ul. Marka Prawego od lutego br. ma dwóch właścicieli: spółkę Pro Invest, która ma ok. 75 proc. udziałów, i firmę FHU "KA', która posiada resztę.

Problem w tym, że właściciele od samego początku nie mogą się między sobą dogadać. Skierowali sprawę do sądu, żeby ten podzielił kamienicę i wskazał, kto za które mieszkania odpowiada. Od tego czasu przy budynku robią niewiele.

- Całe to zamieszanie jest, bo firma KA nie chce płacić za kontener i pościągała liczniki - mówi Wojciech Studziński, szef Pro Investu. - W ogóle nie potrafimy dogadać się z jej właścicielem, który blokuje każdą naszą decyzję.

- To bzdura - mówi Kazimierz Żyła, szef FHU "KA". - Nie mogą się ze mną porozumieć, bo nawet ze mną nie rozmawiali! To Pro Invest jest większościowym udziałowcem i o wszystkim decyduje.

Jeszcze w październiku lokatorzy myśleli, że poza dotychczasowymi problemami nic gorszego nie jest ich w stanie spotkać. W listopadzie szef Pro Investu wypowiedział wszystkim mieszkańcom umowy najmu.

- Będziemy przeprowadzać generalny remont kamienicy - mówi Wojciech Studziński. - Tam zacieka dach i odpadają tynki. Niestety, z ludźmi w mieszkaniach nie możemy ruszyć z remontem.

- A gdzie my się mamy podziać na zimę? - pyta Ewa Ludwig. - Firma mogła od razu nam powiedzieć, że chce się nas po prostu pozbyć. A nie - odciąć nas od mediów i przyglądać się temu, ile tak wytrzymamy.

Póki co lokatorzy jednego mogą być pewni: nikt na zimę nie wyrzuci ich na bruk. Nie mogą być eksmitowani, bo chronią ich przepisy.
O dostawie ciepła i wywozie śmieci przepisy nic nie mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska