Mieszkańcy opolskich osiedli boją się zboczeńca

Redakcja
Paweł Stauffer
Policja, prokuratura i sąd nie potrafią uchronić naszych dzieci przed ekshibicjonistą - mówią mieszkańcy opolskich osiedli.

- Syn wracał do domu z kolegami. Kiedy został sam, zaczepił go ten zboczeniec i powiedział “chodź, porównamy, kto ma dłuższego konia" - opowiada pani Natalia, matka 12-latka, którego dewiant zaczepił w drodze ze szkoły. -Na szczęście widział to jakiś przechodzień i go przegonił. Aż boję się pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby nikogo nie było w pobliżu.

O zboczeńcu zaczepiającym dzieci pisaliśmy już na początku kwietnia, gdy mężczyzna pojawiał się przed szkołą podstawową przy ul. Małopolskiej i proponował 11-letnim dziewczynkom, aby patrzyły, jak się masturbuje.

Jednego dnia policja interweniowała aż 6 razy.

Mieszkańcy osiedla widzieli również jak mężczyzna obnaża się koło śmietnika.

Policja ustaliła, że zboczeniec to 48-letni Jan P. z opolskiej Malinki. Mężczyzna był już kilkakrotnie zatrzymywany, ale za każdym razem wychodził na wolność.

- Sianie zgorszenia w miejscach publicznych nie jest przestępstwem, ale wykroczeniem, dlatego po przesłuchaniu musieliśmy zwolnić tego pana do domu - tłumaczy podinsp. Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Za każdym razem składaliśmy natomiast wniosek do sądu o jego ukaranie. Nic więcej nie mogliśmy zrobić...

Mieszkańcy Malinki i dawnego ZWM-u, gdzie zboczeniec pojawia się najczęściej, są coraz bardziej zaniepokojeni i wściekli.

To, że dewiant staje się coraz bardziej zuchwały, zauważyła również policja.

- Naszym zdaniem jego zachowanie to już nie tylko nieobyczajny wybryk, ale pedofilia, za którą grozi od 2 do 12 więzienia. To musi jednak ocenić sąd - zastrzega Dryszcz. - W najbliższych dniach sąd ma przesłuchać dzieci, które były świadkami zdarzeń z udziałem tego mężczyzny. Na tej podstawie podejmie decyzje, jak zakwalifikować jego czyn.

W ciągu ostatniego miesiąca sąd zajmował się sprawą Jana P. dwukrotnie. W maju mężczyzna został skazany na miesiąc ograniczenia wolności. W ramach kary miał wykonywać prace społeczne na rzecz miasta. Wyrok jest prawomocny.

- Kilka dni później usłyszał kolejny wyrok takiej samej wysokości, ale ten jeszcze się nie uprawomocnił - mówi sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu.

Mieszkańcy zapowiadają, że jeśli wymiar sprawiedliwości nie znajdzie sposobu na zboczeńca - oni sami, aby chronić swoje dzieci, zrobią z nim porządek.

- Efekt będzie taki, że to my pójdziemy siedzieć za to, że spuściliśmy mu manto, a on nadal będzie cieszył się wolnością i nękał nasze dzieci - mówią ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska